zasuwke. Kylie prawie nie mogła oddychac. Lucas powoli

Powiedział, że muszą je zjeść, zanim dojadą do domu. - Nie mówcie mamie, że jedliście lody przed obiadem, bo już nigdy wam nie kupię - postraszył, wyjeżdżając z parkingu na ulicę. - I lepiej zjedzcie dzisiaj cały obiad, bo będzie coś podejrzewała. Wiecie, jaka jest mama. Czasami, słowo daję, ta kobieta ma oczy z tyłu głowy. - Ja zjem cały - uroczyście obiecał Donny, a Candice spojrzała na niego wymownie: lizus. Shep wrzucił pierwszy bieg, ominął wybój i znalazł się na ulicy. Przejeżdżając obok pubu White Horse, zauważył Rossa McCalluma; akurat z buńczuczną miną wyszedł z lokalu i stanął w cieniu markizy podtrzymującej plastikowego konia naturalnej wielkości, który stawał dęba. Shep poczuł, że jeżą mu się włoski na rękach. - Sukinsyn - mruknął pod nosem. - Mama nie lubi, jak przeklinasz. - Candice oblizała usta i zgarnęła języczkiem kawałek czekolady. - Nie mów jej. - Shep nie miał czasu zachwycać się błyskotliwymi uwagami swojej córeczki. Nie w tej chwili. - Ale... - Powiedziałem: trzymaj język za zębami, Candy, i dokończ cholernego loda. 141 - No! - przytaknął Donny i Shep miał ochotę zakuć dzieciaka w kajdanki. Jechał powoli i jednym okiem patrzył we wsteczne lusterko. Ross zapalił papierosa i powoli podszedł do jakiegoś zdezelowanego pikapa, który pamiętał o wiele lepsze czasy. - On coś knuje - znowu mruknął Shep - on coś knuje, do cholery. - Znowu to zrobiłeś! - Candice z wyższością zadarła głowę, naśladując święte oburzenie Peggy Sue. http://www.tcoshop.pl mały pistolet do torebki i rozejrzeć się za nim. Ta myśl ją zmroziła. Prawda była taka, że Katrina nie lubiła zadawać się z McCallumem. On był uosobieniem zła. Ale postanowiła sobie, że przezwycięży strach i zrobi wszystko, co konieczne. Wróciła do stojącego na kiczowatym stole laptopa. Właśnie zaczynała przetwarzać treść swoich notatek, żeby mogły się stać kanwą krótkiej historii o egomanii pewnego teksańskiego sędziego, który już wkrótce będzie żałował dnia, w którym odciął się od swojej nieślubnej córki. A Shelby - może nie ponosiła winy za to, że była rozpieszczoną księżniczką, ale spójrzmy prawdzie w oczy: ta dziewczyna to idiotka. Jak ktoś w jej wieku i w tych czasach mógł zajść w ciążę i uwierzyć, że dziecko zmarło? Kretynka. Shelby miała świat na wyciągnięcie ręki i nawet o tym nie wiedziała. Z tego, co ustaliła Katrina, Shelby rozpoczęła samodzielne życie gdzieś na północnym zachodzie. Boże, dlaczego? Przecież wszystko, czego mogła chcieć, to wszystko znajdowało się tutaj. Nie dość, że w przyszłości odziedziczy nieograniczone bogactwo, to jeszcze ma kochającego ojca. Ze wzruszenia Katrina przełknęła ślinę i zamrugała. Nie będzie płakać, do diabła. Podniosła szklankę, wysączyła resztki mountain dew i schrupała kilka topniejących kostek lodu. Jerome Cole był debilem, który ani trochę nie

- Och. - To było dwanascie lat temu. Wiele wody upłyneło w rzekach od tego czasu. - Dotkneła podbródka Marli jednym palcem, unoszac leciutko jej twarz, i przygladała jej sie uwa¿nie, z przechylona na bok głowa. -Teraz jestes bardzo 139 Sprawdź Naszej córki. - To był twój pomysł. - Wiem. - Otarła twarz ręcznikiem i sięgnęła po szlafrok, starając się nie myśleć, kto naprawdę jest ojcem. - Masz jakieś wiadomości? I kim jest ten prywatny detektyw? Zakładam, że ma jakieś nazwisko. 48 - Bill Levinson. I nie mam żadnych wieści. Ale wczoraj wyszłaś bez planu działania. Wkładając ręce w rękawy szlafroka, Shelby podeszła boso do stolika. Nevada był wyższy od niej prawie o głowę. Próbowała nie zwracać uwagi na jego długie nogi, szerokie ramiona, szczupły brzuch. Przypomniała sobie, jak wczoraj ją chwycił i pocałował, i jak przyparł do ściany. Był niczym drapieżnik, który atakuje niczego niepodejrzewającą ofiarę. Już na samą myśl o nim zapierało jej dech w piersiach. Ostatniej nocy przez wiele godzin wracała myślą do tego jednego, oszałamiającego pocałunku. Chrząknęła. - A ty go masz? - Chyba tak.