- W takim razie to ustalone. Dziękuję, doktorze Galbraith.

rującej kawy. - Ubrałem je i nakarmiłem. Oglądają telewizję w bawialni. Lizzie zajmuje się młodszym rodzeństwem. Muszę z panią porozmawiać. Scott zobaczył w jej oczach cień strachu. Dziwne, pomyślał. Była nietuzinkową osobą, stwierdził, odstawiając na chwilę swój kubek. Włosy w kolorze piasku związała w ciasny kucyk. Co do oczu nie był w stanie zdecydować, czy są zielone, czy szare. Nie malowała się, jedynie usta nosiły ślad różowego błyszczyku. Ubrana była w biały podkoszulek i króciutkie, różowe szorty, które podkreślały jej zabójczą figurę. - Panno Tyler. - Starał się nie dać po sobie poznać, że się niecierpliwi. - Czy uważa mnie pani za potwora? Zamrugała ze zdziwienia. - Nie, oczywiście, że nie. - Panno Tyler, jeżeli mamy współpracować, musi pani być ze mną szczera. Spytam ponownie, czy uważa mnie pani za potwora? Willow wytrzymała jego pytające spojrzenie. - Nie, doktorze Galbraith, wcale tak nie uważam. - To dobrze. - Odchylił się do tylu. - W takim razie... http://www.lochcamelot.pl/media/ - Ale trochę ci smutno. - Tak, trochę smutno. - Spojrzał na nią przez ramię. - Teraz wszystko jest twoje. Co o tym myślisz? - Pokochałam to miejsce. Przynależę tutaj. – Stanęła obok niego i tak jak on ogarnęła spojrzeniem widnokrąg. - Nie rozumiem, dlaczego ten dom, okolica robią na mnie tak duże wrażenie. Wręcz przytłaczające. To mnie... niepokoi. Ich spojrzenia spotkały się. Patrzyli sobie w oczy jedną chwilę, drugą. Wreszcie Santos pierwszy odwrócił wzrok i ponownie spojrzał na rzekę. Nie wiedzieć dlaczego, Gloria poczuła się nagle tak, jakby ją opuścił. Santos miał na nią ogromny wpływ, na jej życie i uczucia. Nawet teraz, po tylu latach od chwili, gdy ujrzała go po raz pierwszy. Nie rozumiała tego, podobnie jak nie rozumiała swojego związku z Pierron House. Westchnęła. Dawno temu wyznała Liz, że Santos jest jej przeznaczeniem; głupie i naiwne zwierzenie dorastającej pannicy. A jednak w jakiś sposób była to prawda. Nie potrafiła wykreślić Santosa ze swojego życia. Odkąd zaś spotkała go ponownie, dręczyło ją pragnienie bycia z nim na powrót. Nagle odwrócił do niej głowę, szukając jej spojrzenia. Potrafił odgadnąć jej myśli po wyrazie twarzy i oczu, ale nie próbowała nawet się maskować. Chciała, żeby zobaczył, jak bardzo go pragnie, jak... płonie. Czuła, jak wzbiera w niej odwaga, energia, żywiołowy śmiech. Może to za sprawą domu, może pod wpływem nocnej lektury dzienników bezwstydnych, wyuzdanych kobiet, które zarabiały na życie ciałem? Tak czy inaczej, poczuła się nagle zuchwała, pełna życia, zdolna uwieść go i rozkochać. Podniosła dłoń i zaczęła pieścić najpierw jego policzki, potem usta. - Pragnę cię. Powstrzymał jej palce. - Glorio, ja...

Wzruszyła ramionami. - Sądziłam, Ŝe masz ochotę. Patrzył chwilę na nią, potem na Erikę i rzekł: - To niczemu nie słuŜy - rzucił i wyszedł z pokoju. Alli połoŜyła Erikę do łóŜka i wyszła do patio w poszukiwaniu Marka. Ale okazało się, Ŝe on zjadł juŜ kolację i przegląda w swoim pokoju księgi rachunkowe. Sprawdź mi wierzyć albo nie, ale jestem całkiem sympatycznym facetem. - Nie myślałam, Ŝe jesteś niesympatyczny. - Zlękła się, Ŝe moŜe go urazi, ale ciągnęła dalej: - Tylko Ŝe... Uniósł dłoń. - Nie mam co się tłumaczyć. - Uśmiechnął się, bo pomyślał, Ŝe nawet nie wie, jak ona wygląda, gdy jest czymś poruszona, gdy się denerwuje. - Chodź, pokaŜę ci twój pokój. Później zabiorę twoje rzeczy z samochodu. - Dobrze - powiedziała z typowym dla niej nieśmiałym uśmiechem. Usłyszała, Ŝe Erika coś tam marudzi, i podąŜyła dzielnie za Markiem. Pierwszy raz wejdzie do środka tego domu. Poprzednio była tylko na werandzie, przyniosła jakieś papiery do podpisu. Rozglądała się, gdy Mark oprowadzał ją po domu, z pokoju do pokoju. Dom miał bogaty wystrój; piękne meble w stylu rustykalnym, skórzane obicia, motywy