Paterno wział raport z biurka i poprawił okulary.

litosc. - Cholera. Jestes bardziej popieprzony, ni¿ sadziłem. Ale zostawmy to na razie. Dopóki tego nie rozpracuje. Mo¿e bedziemy musieli poczekac, a¿ stary sie zawinie. Wtedy ja 338 załatwisz. I ¿ycze sobie, ¿ebys zrobił to sprawnie. Nie... nie torturuj jej. - A có¿ ciebie to obchodzi? - Dran po drugiej stronie najwyrazniej zaczynał miec wyrzuty sumienia. Czy to nie szczyt wszystkiego? Zasmiał sie i wyciagnał paczke papierosów z wewnetrznej kieszeni kurtki. - Za to chyba mi płacisz, nie? Bo jestem popieprzony. A tak¿e dlatego, ¿e i ja mam cos na ciebie, mój przyjacielu. - Wyjasnijmy sobie jedno, dobrze? Nie jestesmy przyjaciółmi. Nigdy nimi nie bylismy i nie bedziemy. To tylko... interesy. Wło¿ył papierosa do ust. - Wiec wiezy krwi ju¿ sie nie licza? - Bzdura. Obaj to wiemy. Teraz czekaj, a¿ sie z toba skontaktuje. Wtedy zrobisz, co do ciebie nale¿y, a ja ci za to http://www.zdrowezeby.com.pl/media/ uwa¿a za intruza, i szwagra, który... który... 334 - Który co? Marla zamilkła. Nie umiała przyznac sie do tego, co czuła do Nicka. Nie mogła mu przecie¿ powiedziec, ¿e ja pociaga, ¿e pod jego dotykiem miekna jej kolana, a krew zaczyna wrzec w ¿yłach. - Który... który mnie niepokoi - powiedziała w koncu, a Nick usmiechnał sie krzywo, słyszac to niedopowiedzenie. - Tak czy inaczej nie wyglada to j ak „Pełna chata” i ma niewiele wspólnego z typowa szczesliwa, amerykanska rodzina. Tak, Nick, uwa¿am, ¿e to dziwne. Bardzo dziwne. Mam tylko nadzieje, ¿e rozeznam sie w tym wszystkim, zanim do reszty

za terakotową donicą z kwitnącymi bugenwillami. Shep zapukał w ekran z siatki i zajrzał do zaciemnionego wnętrza. W rogu pokoju stał telewizor, nastawiony na hiszpańskojęzyczny kanał. - Momento - zawołała Vianca gdzieś ze środka domu. Puls Shepa poszybował ku stratosferze, gdy tylko usłyszał jej głos. Pojawiła się niemal natychmiast. Patrzyła na niego spokojnymi, ciemnymi oczami, kiedy otwierała drzwi. Sprawdź po imieniu. - Jesli sobie ¿yczysz... Marla zamkneła album i odło¿yła go na półke. - Tego własnie sobie ¿ycze. I pamietaj, musze wiedziec. Wszystko. - Oczywiscie. Na drugim koncu biblioteki znajdował sie spory barek. Nad nim unosił sie zapach brandy i dymu papierosowego. Przeszły przez korytarz, mijajac po drodze lekko uchylone drzwi do pokoju. Marla zajrzała do srodka i natychmiast domysliła sie, ¿e musi to byc pokój Eugenii. Poczuła ledwie uchwytny zapach jej perfum. Pod jedna ze scian, koło drzwi do łazienki, stało wielkie rzezbione ło¿e. Osłoniete muslinowa