Sanders aż podskoczył. Pierwszy oprzytomniał Luke i podniósł słuchawkę. Powiedział „tak”. Skinął głową. Znowu powiedział „tak”. Coś zanotował. Kiedy skończył wyraz jego twarzy zmroził Rainie. – Barman z Seaside – zakomunikował lakonicznie. – W jego lokalu po raz któryś już pojawił się pewien nieznajomy, bardzo zainteresowany strzelaniną. Facet mówi o tobie, Rainie. Twierdzi, że czternaście lat temu zabiłaś swoją matkę, a on o tym dobrze wie. – Mamy robotę – rzucił Sanders. Luke i Quincy zgodnie kiwnęli głowami. Mięśnie napięte, gotowi do działania. Rainie poruszała się jak we śnie. – Taaa. – Westchnęła cicho. Pomyślała o Dannym. Pomyślała o różnych psychopatach. Pomyślała o tamtej nocy sprzed lat. – Taaa – powtórzyła z rezygnacją. – Ruszamy. 26 Piątek, 18 maja, 19.12 Na Bakersville spłynął zmierzch. Mieszkańcy włączali przed domami światła, które na ciemniejących wzgórzach wyglądały jak rozsypane złociste konfetti. Pod drzewami, szukając w stadzie ciepła, gromadziły się krowy. Ich czarne kontury przypominały zarysy skał. W niektórych domach rodzice przytulali swoje pociechy, wspominając szkoły, do których kiedyś sami chodzili i które, w przeciwieństwie do obecnych, nie przywodziły na myśl śmierci. Nikt nie chce wychowywać dzieci w strachu. Nie ma sensu robić ze szkoły wielkiego problemu. Ale co rano całować miękkie włosy synka czy córeczki, którzy muszą bezpiecznie http://www.zabudowabalkonow.info.pl Lentoczkina, wymagały wszechstronnego i skrupulatnego sprawdzenia, ponieważ wszystko absolutnie budziło w nich wątpliwości, szczególnie zaś osobowość samego emisariusza, którego pułkownik trochę znał i w duchu nazywał nie inaczej, tylko „podskakiewiczem”. Osobnik, zasługujący – po bezeceństwach, jakich dopuścił się w K. – na nadzór policyjny, nie dość, że był niepoważny i nieodpowiedzialny, to jeszcze miał pomieszane w głowie. Kto go tam wie, kiedy mu się w mózgu pomąciło, może już do Araratu przybył całkiem szurnięty, a w takim razie wszystko to, co pisał, to ambaje. Doświadczony policmajster uzbroił się w plan Nowego Araratu, podzielił miasto na kwadraty i w dwie godziny przeczesał je wszystkie, przysłuchując się i przyglądając. Rzeczy godne uwagi zapisywał w specjalnym zeszyciku. Przy małym zdroju z wodą leczniczą kilku godnie wyglądających pielgrzymów w sile wieku omawiało półgłosem ubiegłą noc, która zdarzyła się jasna, choć księżyc był już pod sam koniec ostatniej kwadry.
złudzeń. Wiedziała, co ją czeka. Policjant, wezwany na miejsce przestępstwa, przede wszystkim ma chronić ludzkie życie. Po drugie zatrzymać sprawcę, jeśli ten wciąż znajduje się w pobliżu. Po trzecie, przesłuchać świadków i zabezpieczyć ślady zbrodni. W najbliższych dniach mieszkańcy Bakersville zaczną domagać się odpowiedzi. Będą czekać na rekonstrukcję tragicznych wydarzeń. Co się naprawdę stało? Kto i czego zaniedbał? Kto jest winny? Sprawdź się nasuwa. A pan ma taką mądrą, energiczną twarz. Od razu widać, że ma pan o wszystkim wyrobione zdanie. Proszę mi powiedzieć na przykład, które z ludzkich przestępstw uważa pan za najpotworniejsze? Policmajster pomyślał chwilę, przypomniał sobie postanowienia kodeksu karnego i odpowiedział: – Zdradę stanu. Czytelnik powieści klasnął w dłonie; z przejęcia zadrżał mu prawy policzek: – Och, jak podobnie myślimy! Ja też, proszę sobie wyobrazić, uważam, że nic gorszego od zdrady nie ma i być nie może! To znaczy: mam na myśli nawet nie zdradę stanu (chociaż naruszać przysięgę też oczywiście jest nieładnie), tylko zdradę jednego człowieka wobec drugiego. Szczególnie jeśli ktoś słaby zawierzył komuś całą duszą. Zdeprawować dziecko, które cię uwielbiało i tylko tobą żyło, to przecież straszne. Albo wyśmiewać się z jakiejś biednej istoty, przez wszystkich gnębionej i ubogiej duchem, która tylko tobie jednemu na