musiała być dla niego istną torturą.

Powiedz, że zostajesz. ROZDZIAŁ CZWARTY Jack jednym ruchem ręki zgarnął wszystkie śmieci, które leżały na biurku, i ułożył je w bezładną kupkę na podłodze. - Czuj się jak u siebie - powiedział przysuwając Malindzie krzesło. - Papier jest w górnej szufladzie. Ołówki i pióra tutaj. Wołaj, jakbyś czegoś potrzebowała. Rozejrzał się jeszcze raz po gabinecie, obdarzył Malindę zniewalającym uśmiechem i wyszedł. A to łobuz, pomyślała Malinda patrząc na zamknięte drzwi. Jeszcze dwie godziny temu nie miała zamiaru spędzić w tym domu ani minuty dłużej, nie mówiąc już o nocy, a teraz oto siedzi za jego biurkiem! I bez zajmowania się Brannanami miała dosyć roboty. Brakowało jej wprawy, by zajmować się czterema chłopcami. I na pewno nie miała żadnego doświadczenia, by poradzić sobie z takim czarusiem jak Jack Brannan. Jack obiecał, że przez godzinę nikt nie będzie jej http://www.zabudowabalkonow.biz.pl/media/ lekko. – Ja też tego nie robię – rzekła oficjalnym tonem. – Gdybym mogła obiecać, że wszystko będzie w porządku, na pewno bym to zrobiła. Ale mogę tylko was zapewnić, że wszystko idzie we właściwym kierunku... – To chyba oczywiste – wtrąciła Kate, patrząc znacząco na męża. – Cieszymy się, że ta dziewczyna nas wybrała. Prawda, Richardzie? – Tak, potwornie – powiedział, znowu kręcąc się na swoim miejscu. – Chciałem tylko zadać jeszcze jedno pytanie. Dlaczego wybrała właśnie nas? Przeciez˙ inni czekają dłużej... Ellen uważnie spojrzała na małżonków. – Czy to znaczy, że chciałbyś...? – zaczęła. – Nie! – Kate chwyciła męża za rękę. – Jasne, że nie.

pacjentów oraz ciągłą troską o własne dzieci. Coraz częściej odnosił wrażenie, że pochłonięty losem innych, w ogóle nie ma prywatnego życia. – Myślę, że spędziliśmy w wesołym miasteczku miłe popołudnie – powiedział. – Owszem – przytaknęła. – Dzieci lubią od czasu do czasu Sprawdź Palące łzy zaczęły płynąć po jej policzkach. Zrobiło jej się żal małej. I siebie. Jej pięknego domu. Kawiarni. Mandeville. Czy kiedyś jeszcze tam wróci? Zdołała powstrzymać łzy i chwyciła mocniej kierownicę. Do tej pory myślała tylko o tym, żeby uciec przed Johnem, lecz teraz musiała zdecydować, co dalej. Bezmyślne jeżdżenie nie ma sensu. Jeśli znajdzie cel, będzie się mogła na nim skupić. Tylko gdzie mogłyby się schronić? Do kogo zwrócić się o pomoc? Choć miała na to wielką ochotę, od razu zdecydowała, że nie może to być nikt z rodziny ani z przyjaciół z Mandeville i Nowego Orleanu, bo John sprawdzi ich jako pierwszych. Zjechała na pobocze i spojrzała na tablicę z nazwą najbliższego miasta. Dopiero teraz zrozumiała, gdzie się znajduje.