interesowało to coraz mniej. Bentz zawsze był namiętny; nie tak gorący jak jego partner,

– Co to ma być, do cholery? – Montoya pochylił głowę. Bentz przyglądał się pismu. – Chory sposób, by mnie poinformować, że, być może, moja pierwsza żona żyje. Montoya odczekał chwilę, obserwując minę partnera. – To żart, tak? – A wygląda ci to na żart? – Bentz wskazał zdjęcia i akt zgonu. – Myślisz, że to Jennifer? E tam. – Spojrzał na partnera. – Nabijasz się ze mnie, tak? Bentz wszystko mu powiedział. Do tej chwili tylko córka, która była przy nim w szpitalu, gdy odzyskał przytomność, wiedziała, że widział pierwszą żonę. Kristi uznała to za efekt śpiączki i nadmiaru leków. Po pierwszej wizji trzymał buzię na kłódkę i córka, pochłonięta przygotowaniami do ślubu, nie poruszyła więcej tego tematu. – Chwileczkę. – Montoya zastygł w bezruchu. Bentz sięgnął po szklankę. – Chcesz powiedzieć, że nie wykluczasz, że ona żyje? – Sam już nie wiem, co myśleć. – Bo w przeciwnym razie uganiasz się za duchem. Bentz się skrzywił. Czuł na sobie spojrzenie Montoi. – Nie uganiam się za duchem. – Więc? – I nie zwariowałem. – Czyli zostaje... co? Uważasz, że ktoś się przebiera za twoją eks i straszy cię? Tak myślisz? Że to jakiś chory pomysł rodem z filmu Hitchcocka? http://www.wroclawsegreguje.pl/media/ Sprawdziliśmy odciski palców w bazie krajowej – nic. Czerwony tusz pochodzi z flamastra, który można kupić w całym kraju i w Kanadzie, choć największą popularnością cieszy się na Zachodnim Wybrzeżu. Dokument jest autentyczny, pochodzi sprzed dziesięciu lat – wykazała to analiza papieru. I tyle. – Lee zdawał się przepraszać. – Nie wiem, czy to ci pomoże, czy nie. – Wielkie dzięki – mruknął Montoya. – Na pewno pomoże. – Dobra. Mam raport. Wyślę ci pocztą elektroniczną albo sam sobie weźmiesz, kiedy przyjdziesz po oryginały, w końcu to nie jest oficjalne odchodzenie. – Wpadnę po południu – obiecał Montoya i się rozłączył. Zrobił co w jego mocy dla Bentza i jego ducha. Przekaże mu te informacje. Może Bentz wtedy odzyska rozum i wróci do żony z krwi i kości. Czas przestać szukać kobiety, której od dawna nie ma. Rozdział 16 Lorraine Newell mieszkała w starzejącym się trzypiętrowym domu w zaułku w Torrance,

Decatur, szły na cafe au lait, ciasteczka i ploteczki do Cafe du Monde. Przeglądały gazetę i obserwowały przechodniów, sącząc kawę przy stoliku na dworze. Bentz nalał sobie kawy, wypuścił psa na dwór. Hairy S z zapałem obwąchiwał werandę. Rick zapatrzył się w las, w którym zaledwie kilka dni temu widział, był gotów przysiąc, Jennifer. Albo kogoś, kto do złudzenia ją przypominał. Sprawdź – Nie znam lepszej rozrywki. O1ivia znalazła swoje miejsce w samolocie – siedziała między grubasem, który zajmował pół jej fotela, a matką z niespokojnym dzieckiem na ręku. Dziewczynka, urocze stworzonko o wielkich oczach i ciemnych włoskach, ciekawie przyglądała się O1ivii, gdy jej mama szukała czegoś w torbie podręcznej pod fotelem. Grubas gapił się w okno. O1ivia po raz ostatni usiłowała dodzwonić się do Bentza, zostawiła mu wiadomość, że jest w drodze do Los Angeles, i wyłączyła telefon. Nie odbiera? Co z tego? Nie będzie się teraz o to martwić. Zostawiła dla niego wiadomości – w motelu i u Jonasa Hayesa, jego przyjaciela z LAPD. Ba, skontaktowała się nawet z Montoyą i powiedziała, co planuje, na wszelki wypadek, gdyby Bentz odezwał się do niego, zanim ona wyląduje na Zachodnim Wybrzeżu. Kilka minut później samolot ruszył. Mała dziewczynka się rozpłakała. Grubas sięgnął po iPoda, ledwie usłyszał, że może to zrobić.