miedzy szczotkami na długich kijach i koszami na smieci, ze

kładąc rondelek na ladzie. Zdjęła folię. Kuchnię wypełnił ostry zapach marynaty. Lydia nadziała na widelec sztukę mięsa i obróciła ją kilkakrotnie. - Jesteś pewna? - Si. - Lydia unikała wzroku Shelby, a ona nie chciała wywierać na niej presji. Czasami gosposia była bardzo wylewna, ale zdawało się też, że strzegła swojej prywatności. Wydawało się, że to jedna z tych bardzo osobistych chwil, toteż Shelby uznała, że powinna wyjść. - Wyjeżdżasz gdzieś? - Lydia wskazała widelcem torbę Shelby. - Do San Antonio. Nie wiem, czy wrócę przed wieczorem. - Sprawy służbowe? - zapytała Lydia. - Nie - Shelby starała się podtrzymać żartobliwy ton rozmowy. - Gorąca randka. - Z seńorem Smithem? Shelby się spięła. - Nie, przyłapałaś mnie. Tylko się z tobą drażniłam. Żadna randka. Pomyślałam, że pojadę do miasta i zrobię zakupy. - Włożyła do ust kolejne winogrono i przełknęła. - A tak dla ścisłości, to ja nie chodzę na randki z seńorem Smithem. Lydia uniosła sceptycznie brew. Znała Shelby zbyt dobrze. - Bierzesz urlop i jedziesz na zakupy? - Tak. Mam ze sobą tylko kilka rzeczy, a w Bad Luck, możesz w to wierzyć lub nie, butików jest zbyt mało. Lydia zdobyła się na uśmiech. - A zatem jeśli zadzwoni do mnie ktoś z mojego biura nieruchomości w Seattle, powiedz, że oddzwonię jutro. Ale jeśli zadzwoni niejaki pan Levinson, weź od niego numer, a ja zadzwonię i odsłucham wiadomości. Jeśli będziesz http://www.wojskogedeona.pl/media/ pasował do roli bohatera dwudziestego pierwszego wieku. Ani troche. - Pani Cahill? - Usłyszała cichy głos Toma. Bezszelestnie wyszedł nagle z czesci domu przeznaczonej dla słu¿by. - Własnie miałem podac pani leki. - Jakie leki? - Srodek przeciwbólowy przepisany przez doktora Robertsona. - Co to jest? - spytała Marla, odsuwajac sie od drzwi pokoju Nicka. - Acetaminophen. - Tylenol? - Tak.

próbował wyrzadzic krzywde naszej rodzinie... - Lepiej w to uwierz. Cos tu smierdzi - rzucił Nick z uporem. -I nie chodzi tylko o finanse firmy. Alex spojrzał na niego ponuro. Ostatni raz zaciagnał sie papierosem i zgasił niedopałek w kryształowej popielnicy. - Zrobie wszystko, ¿eby zapewnic mojej rodzinie Sprawdź pejza¿u tej czesci Kalifornii. Tak, teraz ju¿ na pewno w wilgotnej ciemnosci rozległ sie pomruk dobrze ustawionego silnika. Samochód jechał pod góre. Był coraz bli¿ej. Ona była coraz bli¿ej. Serce waliło mu jak młotem. Przypomniał sobie zapach jej skóry. Wyraz jej oczu. Ohyde jej zdrady. Zasłu¿yła na to, zarozumiała dziwka. ¯ałował tylko, ¿e nigdy sie nie dowie, ¿e własnie on był narzedziem jej smierci. Czuł, jak wzrasta poziom adrenaliny we krwi. Usłyszał jeszcze: - Nie spieprz tego. To twoja jedyna szansa. - Wiem. - Ta robota jest warta sto patyków.