- Nie maluję. To dzieło poprzedniej właścicielki.

Jej zabójstwo uważałem za pewien test. Kapujesz? Chciałem się przekonać, jak dobry był najlepszy z najlepszych w Quantico. Niestety, okazało się, że jeśli chodzi o rodzinę, twój instynkt okazał się zerowy. Nawet nie przyszedłeś i nie stanąłeś przy jej łóżku. Zgodziłeś się tylko na wyciągnięcie wtyczki. Przyczyniłeś się do śmierci swojej córki, Quince. Mnie to wisi, ale jak ty się z tym czujesz? Quincy zignorował to pytanie. - Wykorzystaliście ją, żeby zbliżyć się do Bethie. - Jasne! Mandy powiedziała nam... Powiedziała mi wszystko o swojej mamusi. Dowiedziałem się, które restauracje lubi najbardziej, jakiej muzyki słucha najchętniej i co najbardziej lubi jeść. Potem poszło dość sprawnie. W końcu mam swój urok. - Bethie nienawidzi uroku. Zapoznał się z nią, twierdząc, że otrzymał jeden z organów Mandy. Przedstawił się częściowo jako Mandy. Albert szeroko otworzył oczy. Nie podejrzewał, że wiedzą tak dużo. Znowu popatrzył na zegar. Wydawało się, że czas go uspokaja. Odetchnął głęboko i z nieco większą rezerwą popatrzył na Quincy'ego. - Kiedy jestem bystry, to jestem bystry - spróbował. Quincy tylko pokręcił głową. - Na śmierć Mandy on musiał czekać prawie rok. Czy to go niepokoiło? http://www.ullu.pl/media/ - Mogę wejść? - To się już zdarzało. - Wpuściła go do środka. Agent specjalny coś kombinował. Poszedł prosto do pokoju rodzinnego, po czym od razu zaczął przechadzać się w tę i z powrotem. Sześć dni temu byli sobie bliscy. Dlaczego nagle poczuli się jak obcy sobie ludzie? - Miałem zadzwonić - powiedział. - Uhm. - Ale nie zadzwoniłem. Przepraszam. - Zawahał się. - Nie wiedziałem, co powiedzieć. - „Halo" wystarczy na dobry początek. Niektórzy pytają potem „Co u ciebie?" To działa lepiej niż „Żebyś zdechł". Uśmiechnęła się. 257

ciele. Znów zaczęła płakać. Tym razem cicho, szczerze. Mógłby ją pocieszyć. Jak zawsze. Kiedy pierwszy raz przyjechała i pokazała mu sine żebra i plecy, powiedziała, że spadła ze schodów. Ale on wiedział. Tyle że zamiast popatrzeć na nią z odrazą, wziął ją w ramiona i mocno przytulił. - Biedactwo - powiedział. - Jesteś zbyt wartościowa, żeby to ci się przydarzało. Sprawdź oddychając ciężko. Quincy powoli usiadł. Jego ciemne włosy były potargane. Nie pamiętała, kiedy mu je rozwichrzyła. Policzki miał szorstkie od całodziennego zarostu. Rainie przycisnęła rękę do zaczerwienionej szyi i dopiero teraz poczuła pieczenie. Cholera. Idiotka. I w dodatku za chwilę się rozpłacze, żeby wstyd był jeszcze większy. Jak dorosła kobieta może się tak głupio zachowywać? Dosyć tego. Chwyciła kurtkę i ruszyła w stronę drzwi. – Stój! W maleńkim pokoju głos Quincy’ego zabrzmiał zaskakująco głośno. Rainie zamarła. – Usiądź, proszę – powiedział już ciszej. – Nie. – Nacisnęła klamkę. – Siadaj, do cholery! Przycupnęła na twardym drewnianym krześle przy drzwiach.