święta. A co z żoną tego faceta? Ona nie może uczyć

– Lily to prawdziwy skarb, tak więc trzymaj od niej ręce z daleka, Olly – rzekł Theo. – Kiedy ja właśnie wolałbym trzymać je bliżej – oświadczył ordynarnie Oliver. Theodore natychmiast wstał od stołu. – Chodź, znalazłem tę książkę, o której ci wczoraj wspomniałem. Jest w salonie. Zaraz potem Alice – która nawet nie przebrała się do posiłku – powlokła się z powrotem do łóżka, a Oliver zasiadł w sali telewizyjnej, by obejrzeć wyścigi motocyklowe. Zanim Theo do niego dołączył, zajrzał do kuchni. – Jeszcze raz wielkie dzięki za wspaniały lunch – powiedział. – A przy okazji – oni zostaną jeszcze dziś na noc. Alice zbyt kiepsko się czuje, by móc wrócić do domu. Mówiąc to, skrzywił się, a Lily jęknęła w duchu. Nie czuła się swobodnie w towarzystwie jego przyjaciół, zwłaszcza po tym, co usłyszała wcześniej od Alice. – Obiecałam dzieciom, że po południu zabiorę je do parku – oznajmiła. – Tak więc nie będziemy wam przeszkadzać. W spiżarni jest świeżo upieczone ciasto, gdybyście mieli ochotę na coś http://www.tworzywa-sztuczne.info.pl/media/ – Nie opowiadaj głupstw. – Pochylił się w jej stronę. – Co takiego słyszałaś? – Że przechodzą straszną depresję. Zmieniają się wtedy nie do poznania. Może właśnie coś takiego się z nią stało? Czy sądzisz, że jest szczęśliwa? – Przecież byłaś u nas – zauważył, marszcząc brwi. – Co myślisz o stanie Kate? – Z całą pewnością jest bardzo przywiązana do Emmy. – Dobierała starannie słowa. Ale nie do mnie, pomyślał Richard. Julianna nawet nie musi tego mówić. – Powinieneś być cierpliwy – dodała. – To na pewno minie. A jeśli nie? – pomyślał, kiedy kelnerka przyniosła zamówienie. Jeśli

Julianna wyglądała na przerażoną, Kate też nie miała zbyt pewnej miny. – Jesteś pewny, że CIA się nim zajmie? – Mój kontakt tak uważa – odrzekł. – Musimy tylko dostarczyć im odpowiednichdowodów, że zdradził firmę i stał się renegatem. – Spojrzał na Kate i Juliannę. – No i musimy go sprowokować. Sprawdź z opieką medyczną i utrzymaniem. – To znaczy, że zapłacą za wizyty u lekarza i... i za wszystko? Uśmiechnął się do niej. – Za wszystko – potwierdził. – To zależy od indywidualnych potrzeb, więc nie wiem, ile to wyniesie, jednak zapewniam, że nie będzie pani musiała się przejmować wizytami u położnika i lekarstwami. Sama też będzie mogła pani wybrać lekarza. Choćby mnie. – Podał jej dłoń na pożegnanie. – Proszę obiecać, że przynajmniej się pani nad tym zastanowi. Skinęła głową i pożegnała się z nim. Następnie zapłaciła rachunek i wyszła. Kręciło się jej w głowie od tego, co przed chwilą usłyszała. Musi dotrzymać obietnicy danej lekarzowi. Dobrze zastanowi się nad tą sprawą. CZĘŚĆ TRZECIA