sobie. Diaz był chyba najniezwyklejszym aniołem stróżem, jakiego można sobie wyobrazić - ale w swojej roli spisał się znakomicie. Znowu. Przyjechała do Indiany, żeby nie myśleć o tym facecie, tymczasem każdy temat sprowadzał się ostatecznie do kwestii Diaza. Przywodziło jej to na myśl wszechogarniające, bolesne, nastoletnie zadurzenie - choć sama w szczenięcych latach zdołała w dużej mierze uniknąć takich sensacji. No cóż, może jeśli wtedy przeszłaby przez typową dla tego wieku uczuciową huśtawkę, to teraz nie czułaby aż takiej mięty do Diaza. On był złym, bardzo złym chłopcem, a ona - choć czuła pożądanie - musiała o nim zapomnieć i skoncentrować się na istotniejszych sprawach. - O czym myślisz? - spytała matka podejrzliwie. - Masz bardzo specyficzny wyraz twarzy. Zdarzyło się już wcześniej coś takiego? Może mi nie powiedziałaś? - Co? Och, nie. Nie, nic z tych rzeczy Właściwie myślałam, jakie szczęście miałam dotychczas, że właśnie nic takiego się nie wydarzyło. - Szczęście? To znaczy, że bywałaś w opałach takich, że... an43 http://www.topfakty.pl patrząc z nieukrywaną wrogością; można było wyczytać z ich twarzy jak najgorsze zamiary Ale kiedy dostrzegali, kto prowadzi półciężarówkę, szybko odwracali wzrok. - Twoja sława cię wyprzedza - zauważyła Milla. - Byłem tu kiedyś. I zostawiłem po sobie niezłe wspomnienia, pomyślała, patrząc na reakcje miejscowych. Wzdłuż całej ulicy stały zniszczone i pordzewiałe samochody, ale Diaz znalazł miejsce do zaparkowania. Wysiadł, przypiął sobie broń do uda i sprawdził, jak pistolet wychodzi z kabury. Zadowolony, obszedł auto i otworzył drzwi Milli. Wysadził ją z samochodu i zamknął drzwi na kluczyk. Jego spojrzenie napotkało wzrok ponurego mężczyzny patrzącego na nich z odległości około dziesięciu metrów.
człowiek. W jaki sposób True mógł nadepnąć mu na odcisk? W torebce Susanny nagle coś zapiszczało. - Przynajmniej poczekali, aż skończę jeść - westchnęła z jękiem, wyciągając pager i patrząc na wyświetlacz. - Szpital. Przepraszam was na chwilę, wyjdę i zadzwonię do nich. Łapiąc komórkę, prawie wybiegła głównym wejściem. Sprawdź Zasypiał - jego oczka same się zamykały. Milla wzięła jeszcze kapelusz i koszyk, po czym - z pieniędzmi w kieszeni - ruszyła na targ. Miała tylko niecały kilometr do przejścia. Jasne poranne słońce zapowiadało palący upał w południe, ale na razie powietrze było chłodne i rześkie. Na wiejskim targu kręcili się już kupujący Na straganach leżały jaskrawe pomarańcze i kolorowa papryka, banany i melony, girlandy nanizanej na sznurki żółtej cebuli. Milla oglądała towary, zamieniając co jakiś czas kilka słów z wiejskimi kobietami, które przystawały, by pozachwycać się jej dzieckiem. Nie spieszyła się, uważnie wybierając owoce i warzywa. Śpiący Justin zwinął się w kulkę, podwijając automatycznie nóżki do pozycji płodowej. Matka ochraniała go przed słońcem