Usiadła na łóżku, spoglądając na zegarek. Minęła północ. Dokąd poszedł? Do Cateriny? Jeżeli tak, to chyba nie powinna się niepokoić? A przynajmniej nie ma sensu czuwać i liczyć minuty niczym zazdrosna kochanka.

- Jestem ci bardzo zobowiązany. Flic długo leżała w kąpieli, pogrążona w myślach. Liczyła, że ją to uspokoi i pomoże nabrać dystansu do spraw. Wszystko się krystalizowało. Wzdragała się przed tym, a jednak z każdą minutą rzecz stawała się coraz bardziej wyrazista. Wyszła z wanny, owinęła się w szlafrok i wróciła na stanowisko przy oknie w pokoju Chloe. Babka, która przedtem wypoczywała w jej pokoju, rozmawiała teraz w ogrodzie z Johnem Pascoe. - Szlag by to trafił - szepnęła do siebie Flic i po cichu uchyliła okno, żeby coś usłyszeć. - ... więc nie musiałeś przychodzić. - Głos Sylwii. Czyli niewiele straciła. - ...wolę coś robić, niż siedzieć. - Stary John. Niemal słowo w słowo powtórka rozmowy, którą sama odbyła z nim wczoraj. Flic zaczynała się odprężać. Sylwia wciąż miała na sobie szlafrok i obejmowała się ciasno rękami z powodu zimna, więc pewnie lada chwila wróci do domu... 284 Nagle zerknęła w górę. Flic zdrętwiała. Natychmiast cofnęła się http://www.tenfizjoterapeuta.info.pl/media/ Parker i Tanner mają podobne pochodzenie, wychowali się w tym samym środowisku. Na tym można budować. I my, i jej rodzice na to liczymy. - Rozmówca umilkł na chwilę. - Zależy mi, by mój syn był szczęśliwy. - Mnie również. Tylko nie wydaje mi się, że taka przyszłość czeka go z Parker. - Podobno poszedł na romantyczną randkę. - Nic o tym nie wiem - odparła Shey, przypominając sobie buty do kręgli. - Ja bym raczej nie przywiązywała wagi do jego dzisiejszego wyjścia. Obawiam się też, że pański syn nie przyjedzie do domu z narzeczoną. Wprawdzie pan nie pyta, jednak ja to powiem: Tanner zasługuje na miłość. Zarówno w małżeństwie, jak i ze strony rodziców.

- Tak, to właśnie wybrałabym dla pani. Prostota i elegancja, prawdziwie królewska kreacja. W pół godziny później Jodie podziwiała swoje odbicie w lustrze. Patrzyła na nią elegancka młoda kobieta, właściwie jej obca. Jodie zamrugała, kiedy pod powiekami pojawiły się łzy. Gdyby tak mama mogła ją zobaczyć w tym stroju... Suknia dodawała jej wzrostu i podkreślała smukłą talię. Dopasowana koronkowa góra z rękawami trzy czwarte w zasadzie nie odsłaniała ciała. Jodie obawiała się nieco, że nie zdoła unieść długiego i ciężkiego trenu. - Ta suknia jest dla pani stworzona – stwierdziła właścicielka salonu. - Maestro będzie zachwycony. Będzie pani jeszcze potrzebować... Minęła niemal godzina, zanim właścicielka salonu poczuła się wreszcie usatysfakcjonowana. Jodie dostarczono tymczasem elegancki kostium, pasujący zarówno na wieczór, jak i na dzień, a także kolekcję odpowiednich do niego topów, dwie pary doskonale skrojonych spodni, letni płaszcz z pasującą do niego spódnicą, dwie jedwabne sukienki oraz buty i torebki, a poza tym zestaw „rzeczy codziennych", obejmujący ubrania bardziej swobodne, chociaż wszystkie firmowe. Jodie starała się uspokoić poczucie winy z racji podobnej rozrzutności. Zaczynała już odczuwać zmęczenie, kiedy w drzwiach gabinetu stanął Lorenzo. - Gotowa? - zapytał. Skinęła głową. Sprawdź - się z powrotem na poduszkę. - Naprawdę, Flic, czy to nie może poczekać? - Nie, nie może. Muszę z tobą pogadać, zanim ktoś tu przyjdzie. - Dobrze. - Imogen dostrzegła wreszcie napięcie na twarzy siostry. - Dobrze. Flic usiadła na łóżku. - Dlaczego to zrobiłaś? - A jak myślisz? - nastroszyła się Imogen. - Bo jesteś głupią, egoistyczną krową? - Odpieprz się. - Najpierw dokończę. Nie wiem, czy umyślnie się pochlastałaś, ale czyżbyś zapomniała? - O czym?