masywnego karku.

miesiąca do pełnoletności, ale decyzję należało podjąć wcześniej. Alec, jako dżentelmen, przyjmie pewnie jej zmianę zdania spokojnie, ale co sobie o niej pomyśli? Pewnie uzna, że wreszcie zaczęła myśleć rozsądnie, wzięła pod uwagę zamożność oraz pozycję jego rodziny i przypomniała sobie o własnym interesie, jak każda inna kobieta. A tymczasem ona chciała przyjąć jego ofertę z zupełnie innych powodów. Wcale nie żałowała tego, co się stało. Musiała nawet przyznać, że chętnie zrobiłaby to ponownie. Niestety, Alec wystąpił z propozycją małżeństwa tylko po to, żeby ratować jej honor. Zapewne przyjmie jej posłuszne „Tak”, lecz nie będzie z tego powodu szczęśliwy. Przeciwnie, szybko zapragnie pozbyć się narzuconych więzów i zniechęci się do niej. Lepsza już zrujnowana reputacja! Będą żyli osobno, ona w „Yorkshire, a on w Londynie, goniąc za przyjemnościami. Cóż może być gorszego od poślubienia kobieciarza? Becky chciała spędzić życie z kimś, kto pragnął być razem z nią. Zasługiwała na to! Jakiś szmer sprawił, że otworzyła oczy. Zobaczyła Aleca, który starał się przejść przez pokój na palcach. - Przepraszam, nie miałem zamiaru cię budzić, chciałem tylko zaciągnąć zasłony. - Zostaw je odsłonięte, lubię światło. Chodź do mnie. Usłuchał jej. Zdjął płaszcz, a Becky z przyjemnością spojrzała na jego smukłą sylwetkę w ciemnej kamizelce. Luźne rękawy koszuli zebrane były wokół nadgarstków i ozdobione falbaną. Siadł na brzegu łóżka, z pełnym respektu dystansem. - Przez cały czas niepokoiło mnie, czy... dobrze się czujesz. http://www.techmed.net.pl/media/ - Naturalnie, Wasza Wysokość. - Bella z całą powagą wykonała przed nim dworski dyg. - To dla mnie wielki zaszczyt poznać cię. Jestem lady Isabell Swan - przedstawiła się, a potem przyklękła obok swego nieproszonego gościa i zapytała: - Czy można wiedzieć, Co Wasza Wysokość ukradł? Dorian najpierw zerknął na drzwi, potem przyjrzał jej się badawczo. Widocznie wzbudziła jego zaufanie, bo z łobuzerskim uśmieszkiem sięgnął do kieszeni i wyciągnął z niej jo - jo. Kiedyś zabawka musiała być błękitna, jednak z czasem kolor się starł i na szarej drewnianej powierzchni zostały jedynie jego resztki. Bella oglądała zabawkę z należytym szacunkiem. - To Edwarda? - zapytała. - Chciałam powiedzieć, Jego Wysokości księcia? - poprawiła się szybko. - Wspaniała, prawda? - Zachwycony chłopczyk obracał jo - jo w dłoni. - Wujek miał tyle lat co ja, kiedy je dostał. Teraz bardzo się na mnie złości, bo zakradam się do jego pokoju, żebyś się pobawić. Ale inaczej nigdy się nie nauczę. - Słuszna uwaga. - Rozbawiona, z trudem opanowała chęć pogłaskania główki rezolutnego księcia. - Zdaje się, że wuj Waszej Wysokości nieczęsto bawi się swoją zabawką? - Wcale się nie bawi! Trzyma ją na półce. I tak naprawdę, to pozwala mi na nią popatrzeć - przyznał z dziecięcą szczerością. - Złości się, jak zaczynam się bawić, bo wtedy plącze się sznurek. - Cóż, ta zabawa wymaga wprawy. - Właśnie! Dlatego muszę to wujkowi podkradać! - Rzeczywiście. Mogę zobaczyć? Dorian chwilę się wahał. - Dziewczyny nie znają się na takich rzeczach - powiedział nieufnie. - Wolą bawić się lalkami jak moje siostry - stwierdził, ale podał jej jo - jo. - Każdy lubi co innego - odparła, wsuwając palce w pętelkę. Ciekawiło ją, kiedy ostatnio robił to Edward. Sznurek był nowszy niż reszta zabawki, domyśliła się więc, że musiał być często wymieniany. Wprawnym ruchem posłała jo - jo w dół, zaczekała, aż zawirowało na końcu sznurka, po czym zgrabnie pociągnęła je do góry.

- Tak, dwaj beznadziejni radzieccy szpiedzy bezskutecznie tropiący myszkę i wiewiórkę. - Aha. Niestety, nigdy nie byłam w Ameryce. - Naprawdę? To bardzo ciekawy kraj. Odkąd kilku członków naszej rodziny wzięło ślub z Amerykanami, Cordina nawiązała z tym krajem bliskie stosunki. - Jakiś czas temu poznałam pańską siostrę, Rosalie. Urocza i bardzo piękna kobieta. - Isabella uśmiechnęła się lekko. - Owszem. To ciekawe... - rzekł z namysłem. - Byłem w Anglii wiele razy, ale nigdy pani nie spotkałem. To dziwne. - Wręcz przeciwnie, Wasza Wysokość. Spotkaliśmy się. Sprawdź łatwo kochliwy. Wcześniej swoich chłopaków też „kochał”, ale twierdził, że nie są jego książętami z bajki, tak więc nie pozwalał im na nic więcej prócz pocałunków czy dotykania w intymnych miejscach. - A jak było? Bo przeleciał cię, nie? Krystian spojrzał na niego oburzony, wydymając wargi. - Nie ‘przeleciał’, a kochał się ze mną! – prychnął. – I było cudownie – dodał zaraz rozmarzony. – Na początku bolało, bo nie powiedziałem mu, że to mój pierwszy raz, ale później pokazał, że jest prawdziwym księciem. Karol poczuł ukłucie zazdrości, ale nic nie odpowiedział. Wgryzł się jedynie w swojego batonika, milknąc nagle, czego Krystian nawet nie zauważył. Był zbyt zaabsorbowany myśleniem o Adamie. Następnego ranka całą godzinę poświęcił na sam wybór stroju. Musiał przecież wyglądać obłędnie, skoro miał pojawić się u swojego księcia. Założył więc swoje