- Może i tak - odparł, a potem skinął głową rozdającemu, gdy ten położył przed sobą

udawać, że nic tych dwojga nie łączy. - Ach, rozumiem. - Książę z satysfakcją nadstawił ucha, żeby usłyszeć najnowsze ploteczki towarzyskie. - A czy wasza wysokość zagra w turnieju? - Bez wątpienia. Szkoda, że to tylko wist, okropne nudziarstwo. Wolałbym faraona. Hazard to coś dla mnie. Alec uśmiechnął się na wzmiankę o grze, która sporo już regenta kosztowała. A potem skupił uwagę na głównym majstrze, który objaśniał: - Tam, milordzie, widać kuchnie, które już ukończono. Tutaj wzniesiemy salę bankietową, a na drugim końcu trwają prace nad pokojem muzycznym... - Mężczyzna urwał, jakby coś w oddali przyciągnęło jego wzrok. Alec spojrzał w tym kierunku i nagle, mimo cieplej letniej pogody, zrobiło mu się zimno. Czarny powóz zbliżał się do półkolistego podjazdu, okalającego ogród przed pawilonem. Ciągnęła go szóstka karych koni, strojnych w pióropusze na głowach, a obok galopowała gwardia Kozaków. Kurkow! A więc ich wróg w końcu przybył do Brighton z imponującą pompą, niemalże w dniu balu u Lievena. Musi zaraz wracać do Becky, by ją ostrzec. Ale czy się odważy przed nią stanąć? Nawet nie próbował usprawiedliwiać się przed towarzyszami. Pożegnał się szybko i http://www.tcoshop.pl/media/ portyku. Będzie tu siedzieć choćby przez całą noc! Po obu stronach portyku były niskie murki, które ukryją ją przed wzrokiem Kozaków, gdyby jej tu szukali. Spiralnie przystrzyżone drzewka w wielkich donicach stały po obu stronach drzwi frontowych. Z westchnieniem ulgi usiadła na ziemi i oparła się plecami o murek. Owinęła się ciaśniej płaszczem, podciągnęła kolana pod brodę i objęła je rękami, nadsłuchując szumu deszczu. Zerknęła na drzwi z piękną, mosiężną kołatką w kształcie lwiego łba i pomyślała o jedzeniu, jakie się za nimi znajduje, o wielkich, miękkich, puchowych łóżkach... Poczuła się jeszcze gorzej. Przymknęła oczy. Tylko na moment, bo wcale nie zamierzała zasypiać. Po chwili spała w najlepsze. Burza po godzinie przeszła w gwałtowną ulewę. Światło gazowych latarń wzdłuż Oxford Street z trudem przenikało przez strugi deszczu. West Endem toczył się samotny elegancki powóz, ciągnięty przez kare konie. Czterech pasażerów należało do śmietanki londyńskiej socjety. Postawni, przystojni młodzieńcy mieli reputację ryzykantów i bon

ROZDZIAŁ SIÓDMY Emmett będzie wściekły. Bella uśmiechnęła się do siebie i mocniej chwyciła za brzeg siedzenia, gdyż nabierająca prędkości łódź zakołysała się gwałtownie. A więc Blaque wcale nie rezyduje w willi blisko pałacu. Przyczaił się na morzu. Tam rzeczywiście nie będzie miała żadnego wsparcia. Nie martwiło jej to. Zawsze wolała działać na własną rękę. Instynkt podpowiadał jej, że tego wieczoru na pewno go spotka. Wciągnęła powietrze głęboko do płuc. Musi być bardzo spokojna. W takich sytuacjach nerwy są bardzo złym doradcą. Zamyślona popatrzyła na białą smugę piany, która znaczyła ich szlak. Wieczorny rejs po Morzu Śródziemnym jest bardzo przyjemny. Zwłaszcza że z każdą chwilą przybliża ją do celu, do którego zmierzała od dwóch lat. Czuła narastające podniecenie, ale nie strach. Zresztą i tak musiałaby nad nim zapanować. Lęk paraliżował, a ona musi mieć jasny umysł i sprawne ruchy. Nie popełni żadnego błędu. Nie może. Długo i mozolnie wspinała się coraz wyżej w organizacji, cały czas polegając na własnych umiejętnościach. Dzięki cichemu wsparciu międzynarodowej organizacji bezpieczeństwa pomogła ubić kilka świetnych interesów związanych z handlem bronią, diamentami i narkotykami. Cel uświęca środki. Najtrudniejszym zadaniem okazało się wyeliminowanie z gry Bouffe'a, prawej ręki Blaque'a. Wiele wysiłku i czasu strawiła na to, by niezwykle skuteczny i oddany adiutant wyszedł na pozbawionego kompetencji nieudacznika. Bella sporo ryzykowała, ale dzięki sprytnym machinacjom zepsuła kilka akcji, za które odpowiedzialny był Bouffe. Najbardziej spektakularnym wyczynem było pokrzyżowanie planów związanych ze sprzedażą broni dla wyjątkowo agresywnej grupy terrorystów. Kiedy wyglądało na to, że Bouffe zawalił sprawę, Bella wkroczyła do akcji. Terroryści dostali broń, a konto Blaque'a wzbogaciło się okrągłą sumką pięciu milionów franków. Bella miała nadzieję stać się wkrótce ich szczęśliwą posiadaczką. Motorówka szybko płynęła w stronę smukłego, białego jachtu kołyszącego się na lekkiej fali. Gdy byli blisko, mężczyzna wysłał kilka sygnałów latarką. Z pokładu odpowiedziano mu tym samym. Silnik ucichł i niesiona siłą rozpędu łódź stuknęła po chwili o wysoką burtę. Gładki metal drabinki przyjemnie chłodził dłonie. Bella wiedziała, że musi być taka sama jak owa stal: zimna i twarda. Bez chwili wahania, nie oglądając się za siebie, weszła na pokład, gdzie czekało nieznane. Sprawdź Becky odbiła się od dna i podpłynęła ku niemu, pozornie przypadkowo. Gdy książęca córka wspinała się po schodkach, Becky znalazła się tuż za nią, potem zaś pchnęła pospiesznie małe drzwiczki, weszła do środka i zamknęła je za sobą. - A cóż to takiego?! - wykrzyknęła Parthenia, przerywając wycieranie uszu ręcznikiem. - Co pani tu robi? To jest prywatny wóz kąpielowy! - Muszę z panią pomówić w niezwykle ważnej sprawie! - Becky pociągnęła za sznurek od dzwonka, którym dawano chłopcom sygnał, że konie mają ruszyć. - Kim pani jest? - spytała wyniośle Parthenia. - Przyjaciółką. - Ależ ja nigdy pani nie widziałam. Co ma oznaczać takie najście? Proszę się zaraz wytłumaczyć! Becky odetchnęła z ulgą. A więc Parthenia jej nie rozpoznała! - Mamy mało czasu. Chcę panią ostrzec, milady. Grozi pani niebezpieczeństwo.