Rękawiczka wyślizgnęła jej się z palców, zakreśliła w pustce wyszukanego kształtu

pyszczku. Wielki Miś przyglądał jej się uważnie dużymi, złocistymi oczami. – Ciii – szepnęła. – Musimy być bardzo cicho. Wielki Miś nie zawiódł. Becky wiedziała, że nie lubi szafy. Zawsze bał się ciemności. Ale teraz starał się być bardzo dzielnym niedźwiadkiem. Nawet nie pisnął, gdy przekręcała gałkę, żeby uchylić drzwi. Awantura w pokoju rodziców ucichła. Dziewczynka zamarła. Tata i mama kłócili się od dłuższego czasu. Chodziło o kogoś, z kim mama rozmawiała rano. Tata krzyczał, że nie powinna była tego robić. Dlaczego mu nie zaufa i nie pozwoli jemu zająć się wszystkim? Mama była strasznie zdenerwowana. Powiedziała tacie, że ucieka od rzeczywistości. Becky nie wiedziała, co to znaczy, ale smuciło ją, że mama się złości, bo Becky też uciekała od rzeczywistości. Tak powiedzieli lekarze. Może to jakaś choroba. Może dlatego Jenny nie przychodzi już się bawić. Jak kiedy Becky miała ospę. Też nikt nie mógł jej odwiedzać. I skóra tak bardzo ją swędziała. Becky chciała się bez przerwy drapać, a mama kazała jej siedzieć w wannie z gorącą wodą i mąką owsianą. Becky nienawidziła ospy. Chociaż babcia upiekła wtedy ciasto. Z kremem bananowym. I Danny’emu nie wolno było go tknąć, dopóki Becky mu nie pozwoliła. To było całkiem fajne. Teraz myśl o Dannym sprawiła, że dziewczynka poczuła się nieswojo. Mocniej przytuliła Wielkiego Misia. Kłótnia znów się zaczęła. Tata krzyczał, że mama nie troszczyła się jak należy o http://www.ta-medycyna.org.pl Cokolwiek go jednak z tą Conner łączyło, mimo że było głębokie, nie miało przynajmniej charakteru erotycznego. Więc Sandy starała się jak mogła, żeby stłumić dręczący ją, bolesny żal, że Shep nie przychodzi do niej, kiedy ma problemy, a spędza godziny w domu innej kobiety, gdzie oboje wspólnie milczą. – Mamo, co się stało ze szkołą? Sandy drgnęła, zaskoczona nie tyle pytaniem, co dźwiękiem głosu córki. Od strzelaniny Becky prawie się nie odzywała, a jeśli już, to wypowiadała jedno, dwa słowa. – Co masz na myśli, kochanie? – Nie ma dzisiaj szkoły. – Nie, dzisiaj nie ma. – A jutro? – Jutro też nie musisz iść, kochanie. Nie martw się o szkołę. Na razie jest zamknięta. Dziewczynka nie przestawała wpatrywać się w nią z przejęciem.

– Mną trudniej manipulować niż trzynastoletnim chłopcem – powiedziała ostro Rainie. Richard podniósł się raptownie z miejsca. – Nie. Nawet łatwiej. Zrobił krok do przodu. – Stój, bo cię zabiję. Odrzucił strzelbę. – Ależ Lorraine, jestem nieuzbrojony. Sprawdź Rainie pracowała jeszcze przez sześć godzin. Zastosowali z Lukiem wobec Daniela O’Grady formalną procedurę, jaka obowiązuje przy podejrzeniu o morderstwo. Zdjęli odciski palców, zrobili zdjęcia. Przeprowadzili test na obecność śladów prochu na dłoniach podejrzanego. Potem kazali mu się przebrać w pomarańczowy kombinezon, dwa razy dla niego za duży. Ubrania chłopca miały zostać sprawdzone w stanowym laboratorium kryminalistycznym na obecność prochu, włosów, włókien i płynów organicznych. Wszystko, żeby uzupełnić materiał obciążający. W obecności prokuratora okręgowego z Cabot przeprowadzili dziesięciominutowe przesłuchanie, które przerwało pojawienie się adwokata. Avery Johnson stanowczo położył kres dalszym pytaniom. Zbeształ ich za przesłuchiwanie dziecka, poinformował Rainie, że jego klient jest w szoku, i zażądał, żeby natychmiast przeniesiono Danny’ego do okręgowego zakładu poprawczego, gdzie zostanie zbadany przez lekarza i poddany terapii.