Andy'ego Lathama? Nawet Dane przyznał, że nie

z nią. W końcu nadszedł. Słońce pokazało się na tle porannego nieba, rozjaśniając je wspaniałymi kolorami, mimo zwiastujących sztorm spiętrzonych chmur. Wkrótce... już niedługo na ziemię spadnie nawałnica. - Widzisz, jakie to piękne? - spytał. Miała oczy utkwione w horyzont. - Naprawdę cudowne - dodał. Po raz pierwszy nie zaprotestowała, nie odwróciła się. - Jesteś taka piękna o wschodzie słońca, Sheila. Poczekaj, to długo nie potrwa. Chcę tylko zrobić kilka zdjęć. Kadr, ostrość, migawka... Posługiwał się polaroidem. Natychmiastowy efekt. Miał tylko kilka minut, żeby się wszystkim nacieszyć... światłem, cieniami, kolorami tego świata. Czas nadszedł. Scenografia gotowa, plan dopracowany w każdym szczególe. Jednak wiele jeszcze pozostawało do zrobienia. http://www.szkolang.pl/media/ Szybko wrócił. Zerwała się na nogi i zaczerwieniła. - Co ty, do diabła, robisz? - zapytał. - Tylko przyjaźń, nic więcej? Nic poważniejszego? - O czym ty mówisz? - rzucił ze zniecierpliwieniem. Na wysuniętej w jego stronę dłoni coś leżało. Kolczyk. Kolczyk Sheili. Założył ręce jedną na drugą. - No i co? - To kolczyk Sheili. - Skąd wiesz, że Sheili? - Sama jej dałam te kolczyki. Ze szmaragdami. To prezent ode mnie. - Więc Sheila zgubiła kolczyk. Co z tego wynika?

187 Ku jego zaskoczeniu nastolatek ożywił się nagle. - Hej, to przecież pan! Bryan pytająco uniósł brew. - To pan jest tym profesorem. - Z wyrazem entuzjazmu na twarzy obrócił się ku matce. - Pisali o nim w gazetach, wykłada na temat wampirów. Sprawdź niezliczone polne kwiaty kołysały się na wietrze. Wciąż było widać pozostałości kamiennych murów, czasem pamiętających jeszcze czasy rzymskie. Dzień powoli zmierzał ku końcowi, niedługo przyjdzie noc, a wraz z nią Czarcia Pełnia oraz zwołany przez wroga kolejny bal. Pierwszy dowiedział się Florenscu, natychmiast skontaktował się z Seanem, zaś Sean powiadomił Jessicę i Bryana, ponadto ostrzegł lokalną policję, że w okolicach ruin zamku MacDonnough mogą pojawić się poważne kłopoty. Oczywiście pomoc funkcjonariuszy nie była im potrzebna do rozprawienia się z Władcą, lecz do ratowania potencjalnych ofiar, które przybędą na imprezę, nieświadome śmiertelnego zagrożenia. Bryan odetchnął głęboko, wciągając w płuca czyste powietrze i rozejrzał się po raz ostatni, chłonąc pastelowe barwy wzgórz, pól i łąk. Już