i chętna.

– Och, nie, mogę na nią pójść – rzuciła nonszalancko. – Zwłaszcza że zostały już tylko dwie. – Doskonale – stwierdził z uśmiechem i czule zmierzwił jej włosy. Później po południu, gdy dzieci pobiegły obejrzeć prezentowane w hotelu przedstawienie kukiełkowe, Theo i Lily wyciągnęli się obok siebie na leżakach przy basenie. Ona zamknęła oczy i wystawiła twarz do słońca, a Theo przyglądał się jej. Miała na sobie krótkie granatowe szorty, białe sandałki oraz cienką górę na ramiączkach – i wyglądała nadzwyczaj powabnie. Poznał w życiu wiele kobiet, lecz Lily przewyższała je wszystkie urodą, z której najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy. Owszem, dbała o swój wygląd, ale nigdy się nim nie popisywała. Na moment odwrócił od niej wzrok. Zastanawiał się, jak zdołała tak długo pozostać samotna. Nigdy nie wspominała o żadnym swoim chłopaku, natomiast często podkreślała, że nie chce się wiązać małżeństwem ani urodzeniem dzieci. Było w tym coś dziwnego, zwłaszcza że doskonale radziła sobie z cudzymi dziećmi. Rozumiała ich uczucia oraz potrzeby i potrafiła wspaniale je zabawiać. Jego pociechy za nią przepadały i traktowały niemal jak rówieśnicę. http://www.sun-technology.pl/media/ – Skrzyżował ręce na piersi. – Nie zaprzeczysz chyba, że Luke się w tobie kochał? – Byliśmy przyjaciółmi. – I nikim więcej? Uniosła głowę i spojrzała mu prosto w oczy. – Wszyscy byliśmy wówczas przyjaciółmi. Szkoda, że to się zmieniło. Mąż przez moment obserwował ją w milczeniu. Po chwili jego rysy znowu złagodniały i stały się mniej ostre. – Jesteś wymarzoną żoną dla polityka. Uniosła lekko brwi. – Jest pan pewien, panie prokuratorze okręgowy? Moje pochodzenie pozostawia wiele do życzenia. – Już nie. Przecież wyszłaś za mnie! A poza tym masz wszystko, co

– Nie mogę. – Cóż, wybór należy do ciebie. – Ale jest chyba jakieś wyjście! Możemy na przykład zgłosić się na policję i wszystko powiedzieć. – To nie ma sensu. – Kondor potrząsnął głową, potwierdzając to, czego Luke już się domyślał. – W ten sposób tylko mu się wystawicie. Sprawdź żeby chłopcy okazywali brak szacunku wobec dorosłego. Surowość twarzy Jacka wstrząsnęła Malinda. - Jak skończę z chłopcami, odwiozę cię do domu - dodał Jack wychodząc z kuchni. JEDNA DLA PIĘCIU 35 Malinda opadła na krzesło i przycisnęła dłonie do uszu. Biedni chłopcy. Nie zniosłaby ich płaczu. I to wszystko przez nią. Siedziała tak chyba wieczność - z łokciami wspartymi o kolana, rękami przy uszach, z zamkniętymi oczami. I nic nie słyszała. Ani podniesionego głosu, ani płaczu. Powoli zwalniała ucisk dłoni. To bez sensu, powiedziała sama do siebie i zerwała