Emmy dzwonił jej w uszach.

Przecież bez trudu powinna była rozpoznać chorobę. Emma stała się płaczliwa, straciła apetyt i dostała wysokiej gorączki. Wszystkie symptomy widoczne były jak na dłoni. Co z niej za matka? Kate przeciągnęła dłonią po czole. Lekarka powiedziała, że zapalenie ucha to zwykła dziecięca choroba i jeśli się ją odpowiednio leczy, nie pozostawia żadnych skutków ubocznych. Zapewniała też, że Kate nic tutaj nie zawiniła. Jednak ona nie mogła w to uwierzyć, chociaż oczywiście bardzo chciała. W ciągu tylu miesięcy Emma nie miała nawet kataru, a tu od razu zachorowała, i to tak poważnie. Kate zamknęła oczy. Zaczęła się modlić, by Luke znalazł wreszcie to, czego szukał. Zadzwonił telefon. Emma poruszyła się w pościeli i skrzywiła na ostry dźwięk. Kate szybko złapała słuchawkę, bojąc się, że aparat znowu zadzwoni. – Tak, słucham? – spytała cicho, spoglądając na córkę. – Kate, tu Luke. – Luke? – Przycisnęła słuchawkę mocniej do ucha, wsłuchując się w trzaski na linii. – Prawie cię nie słyszę. http://www.stylowe-okulary.pl typowo męskiego podziwu. Zaś na pannie Green wyraźnie wywarła wrażenie uroda i władcza postawa jej ewentualnego przyszłego pracodawcy. Lily trzymała się na uboczu i spod okna przyglądała się przebiegowi rozmowy. Już po chwili spostrzegła z niesmakiem, że panna Green jawnie i bez żenady podrywa Thea. Odmówiła zajęcia miejsca naprzeciwko i usiadła tuż przy nim, niemal dotykając jego ud. Trzepotała rzęsami, zaglądała mu w oczy z prowokacyjną miną i niemal bez przerwy chichotała zalotnie. Mężczyzna wpatrywał się w nią i z uwagą wysłuchiwał odpowiedzi na swoje pytania. Lily poczuła się nagle zbędnym intruzem. Theo najwyraźniej nie potrzebował jej opinii. Nie odrywał wzroku od panny Green. Czyżby uległ jej bezwstydnemu flirtowi?

nią z cudowną delikatnością i Lily poczuła narastające podniecenie i rozkosz... oraz ulgę, że niemożliwe jednak się spełniło. W najwyższym zachwycie usłyszała śpiew wszystkich ptaków niegdyś więzionych w klatkach, które teraz w radosnej euforii upajały się ROZDZIAŁ DZI E SI Ą T Y Nazajutrz rano Lily obudziła się w harmonijnym nastroju, Sprawdź i pokiwała głową. – Wszystko zaczęło się od adopcji Emmy. Zaczęła mu opowiadać o ostatnich sześciu miesiącach. O tym, jak dostali Emmę i o pierwszych tygodniach z niemowlakiem. – Byłam tak bardzo szczęśliwa, że nie zwracałam uwagi na to, co działo się z Richardem. Przynajmniej na początku. – Wstała z westchnieniem i podeszła do okna z widokiem na podwórko. Spojrzała w mrok niewidzącym wzrokiem. – A Richard wcale się nie cieszył. Unikał Emmy, czasami udając, że się nią zajmuje. Nie chciał się z nią bawić. Był zazdrosny o to, że poświęcam jej cały swój czas. – Znowu westchnęła. – Teraz wiem, że zdecydował się na adopcję tylko dla mnie. Od początku nie chciał adoptowanego dziecka i zgodził się na nie tylko dlatego, że sam nie mógł go spłodzić. Powinnam była go lepiej zrozumieć, ale nie miałam na to czasu.