- Moje dzieci to chłopcy.

Po pierwszych dwóch tygodniach skoncentrowała się głównie na Kate. Obserwowała, jak się porusza i jakie wykonuje gesty. Starała się zapamiętać jej ruchy, mimikę, intonację głosu, sposób patrzenia na ludzi. Sprawdziła, co ją bawi i jakie ma upodobania, jakich perfum używa i jaką pije kawę. Kilka razy odwiedziła ,,Uncommon Bean’’, wybierając takie pory, żeby nie spotkać się z Kate, i siedziała tam tyle czasu, by nie wzbudzić podejrzeń. Zamawiała kawę i przeglądała gazetę, ale tak naprawdę podsłuchiwała rozmowy, dzięki czemu dowiedziała się, że pracownicy kawiarni nie tylko szanują, ale również szczerze lubią swoją szefową. Szczególnie ceniono jej dobroć, poczucie humoru i niespożytą energię. Kate coraz bardziej inspirowała Juliannę, a największe wrażenie zrobiły na niej jej artystyczne zdolności. Już podczas pierwszej wizyty w ,,Uncommon Bean’’ zwróciła uwagę na kolorowe witraże, które nadawały szczególny charakter tej kafejce. Julianna patrzyła na nie z tęsknotą i zazdrością. Kiedyś sama pragnęła zostać artystką. Chciała pojechać do Nowego Jorku lub Paryża, żeby studiować sztukę. Jednak John uświadomił jej, że nie miała ani talentu, ani wewnętrznej dyscypliny, bez czego o prawdziwym tworzeniu nie ma mowy. http://www.studium-medyczne.info.pl - Ja też. - Więc co zrobimy? - zapytała niepewnym głosem. - Nie wiem, jak ty, ale ja mam zamiar spać dalej. Znów objął ją w pasie i przysunął bliżej głowę. Zerwała się w mgnieniu oka, ciasno owinięta kocem. - Ty - ty świnio! - wrzasnęła. - Nie obchodzą mnie już twoje dzieciaki. Jak będą chciały pić albo pójść do łazienki, albo będzie im się coś złego śniło, albo cokolwiek jeszcze wymyślą, żeby wyjść z łóżka, to ty się nimi zajmiesz. Malinda odwróciła się i ruszyła ku drzwiom. - Malindo? - Słucham? - rzuciła przez ramię.

go zatrzymać? -Oczywiście. Trzeba mu stworzyć dom. - Ale... co powie tatuś? W głosie Kelly zabrzmiał strach. Richardowi bardzo się to nie spodobało. Nie chciał, żeby dziecko się go bało. - Tatuś uważa, że to doskonały pomysł. Sprawdź dziecka? – Założę się, że nie wie – wtrąciła Jane, zanim Julianna zdołała się odezwać. – To taka dziwka, która lubi stroić miny. Lorena wybuchnęła śmiechem. – Jesteś żałosna, wiesz? Żal mi ciebie. – Pochyliła się i Julianna poczuła zapach owocowej gumy do żucia oraz tanich perfum. – Nic ci się nigdy nie uda, zobaczysz. Ani tobie, ani twojemu bękartowi. Chodźcie, dziewczyny. Wszystkie cztery odwróciły się i wyszły z baru. Julianna patrzyła za nimi, powstrzymując łzy. Czy właśnie tak wszyscy o niej myślą? Upokorzona, położyła dłonie na brzuchu. Czy rzeczywiście jest żałosna? Czy nie ma już żadnej przyszłości? Czy... jest od nich gorsza?