- Ja dotarłem do nich później - wyjaśnił Larry.

płytami ścieżkę, która prowadziła przez trawnik obsiany jakimiś drobnymi kwiatkami do tak imponującej werandy, jakby to była reprezentacyjna rezydencja na plantacji, a nie dom w mieście. Wzniesiono go jednak w czasach, gdy na terenie Dzielnicy Francuskiej można jeszcze było się swobodnie budować, gdyż miejsca starczało dla wszystkich. Idąc ścieżką, Bryan zauważył, że zasłona w oknie na piętrze uchyliła się lekko, jakby ktoś obserwował jego przybycie. Wzruszył ramionami, wstąpił na werandę i już sięgał ku masywnej kołatce, gdy drzwi otworzyły się z rozmachem. Stała w nich śliczną dwudziestoparolatka, która obdarzyła gościa szerokim uśmiechem. - Witam. - Witam - odparł. - To pan jest tym profesorem, dla którego zamówiło pokój biuro podróży? - Tak, to ja. Bryan McAllistair. - Fajnie! Proszę wejść. - Zamknęła za nim drzwi. - Stacey LeCroix, asystentka pani Frazer. Miło mi pana powitać w jej domu. - Dziękuję. Już z opisu wiedziałem, że to piękne miejsce, a teraz mogłem przekonać się o tym naocznie. Czy pani Frazer pochodzi z Nowego Orleanu i odziedziczyła ten dom? http://www.stomatologia-krakow.net.pl/media/ - A ja o tobie. - Te dzieciaki ci zaufały - rzekł cicho. - I zobacz, jak to się skończyło. Zabolało ją to oskarżenie, zwłaszcza że było trafne. - Nie wiedziałam o tym balu, dopóki nie dostałam notki od Jeremy'ego, a wtedy natychmiast zawiadomiłam policję. Ty też byłeś w Transylwanii,ale w odróżnieniu ode mnie nie kiwnąłeś palcem, żeby pomóc. Ja przynajmniej coś zrobiłam. - Zostawmy Transylwanię w spokoju, teraz trzeba uporać się z sytuacją w Nowym Orleanie. Ale masz trzymać się z dala od tego wszystkiego. - Co? - oburzyła się. - Nie wiem, jaka jest twoja wiedza na temat Władcy, ale uwierz mi,

- Nie. Ale czy zrobiłem jej coś złego? Także nie. Nie chcę już słyszeć jej imienia. Nie teraz. Szybko przyciągnął jej głowę, gdyż dalsze słowa mogły wszystko zepsuć. Całowali się, wyszarpnęli spomiędzy siebie prześcieradło, ściągnęła koszulę. Potem usiadła na nim, obejmując jego biodra udami Sprawdź Bryan rzucił się do chłopaka, jednocześnie odwrócił mu głowę na bok, by obejrzeć szyję i chwycił go za rękę, szukając pulsu. Słaby, lecz był. - Włącz alarm! - krzyknął do Jessiki, lecz ona już właśnie to zrobiła. Czemu w ogóle znalazła się w kostnicy? Omal jej nie zabił! Teraz jednak nie miał czasu na zadawanie podobnych pytań. Zgodnie z jego przypuszczeniami na szyi Davida Hayesa widniały ślady po ukąszeniu, lecz na szyi nie było ani śladu krwi, widać Mary nie zmarnowała ani kropelki, chociaż nie dokończyła swego dzieła. Musiała więc obudzić się sama, bo gdyby towarzyszył jej doświadczony wampir, chłopak byłby martwy. Bryan zdarł z siebie kitel i przycisnął go do rany, wiedząc, że krew zaraz zacznie płynąć z powrotem. Przeklinał sam siebie za swoje