- To prawda - przyznała.

powiedz o nas rodzicom. Jezu, dlaczego on niczego nie rozumie? - Wiesz, że nie mogę. Opowiadałam ci o swojej matce. Tłumaczyłam ci, że... - urwała. Dławiący strach nie pozwalał jej mówić. - Proś, o co chcesz. O co tylko chcesz. Zrobię wszystko, ale nie mieszaj do tego matki. - Wszystko z wyjątkiem jednej rzeczy? - zadrwił i Gloria odwróciła wzrok. - Kiedy ja właśnie chcę tego, Glorio. I co ty na to? - Ona nas zniszczy. Znajdzie sposób. Otworzył usta, chciał coś powiedzieć, ale tylko pokręcił głową. - A to, co dzieje się teraz, niby nas nie niszczy? Łzy popłynęły jej po policzkach. Objął ją, a ona przytuliła twarz do jego piersi. Gdyby tylko mogli zapomnieć 0ostatnich słowach, przyszłość wyglądałaby inaczej, lepiej. - Nie chcę się ukrywać, ciągle kręcić... - W głosie Santosa dała się słyszeć stanowczość. - Nie mam ochoty kłamać. Nie podoba mi się to wszystko. - To nie ma żadnego znaczenia, Santos. Najmniejszego znaczenia. - Owszem, ma. Czuję się tak, jakbym nie był ciebie wart. - To nieprawda! Zrozum, chodzi tylko o moją matkę! I o ojca. To ludzie... - ...którzy pomyślą, że powinienem się zmywać. W głosie Santosa zabrzmiał gniew. Ton oskarżenia. Także pod jej adresem. Jakby w jakimś sensie stanowiła jedno z rodzicami, jakby, chcąc nie chcąc, dzieliła ich przekonania. - Gdyby mój stary należał do tego waszego cholernego towarzystwa, byłbym dobry. Gdybym miał tak nieskazitelnie białą skórę, jak wy, wtedy moglibyśmy się kochać do upojenia, prawda? Z całym błogosławieństwem rodziców. Wtedy wszyscy byliby szczęśliwi. - Tata nie jest taki - próbowała protestować. - On rozumie... ale... trzyma z nią. Zawsze z nią trzymał. - Nie obchodzi mnie to. Mam już dość udawania, Glorio. Nie robimy nic złego, a jednak jesteśmy na cenzurowanym. - Odgarnął jej włosy z twarzy. - Zależy nam na sobie, tak? Nie mamy się czego wstydzić, prawda? Więc nie powinniśmy się ukrywać. - Santos, proszę. Daj mi trochę czasu. - Nie - odparł. - Chcę, żebyś spotkała się z Lily. Jutro. http://www.stomatologia-krakow.edu.pl Liz ledwie mogła oddychać, tak była przerażona. Rozpaczliwie szukała w myślach innych niż sobotni bal powodów, które mogły sprowadzać matkę Glorii do przełożonej. Nic nie przychodziło jej do głowy. Zamknęła drzwi i stanęła przed obydwoma kobietami, spoglądając to na jedną, to na drugą. - Siadaj, kochanie. - Siostra wskazała jej krzesło, po czym zasiadła za biurkiem. - Czy domyślasz się, z jakiego powodu cię wezwałam? Liz pokręciła głową i zacisnęła dłonie na podołku. - Nie, siostro. - Otóż pani St. Germaine ma bardzo poważne zarzuty wobec ciebie. - Wobec mnie? - powtórzyła Liz wysokim, nieswoim głosem. - Tak jest. - Siostra spojrzała na matkę Glorii, po czym znowu na ledwie żywą Liz. - Czy wiesz, o co może chodzić? Pokręciła głową. - Nie, siostro. Hope St. Germaine odchrząknęła i przystąpiła do rzeczy:

Lucien skrzywił twarz. - Dobry Boże! - mruknął pod nosem. - Wimbole, zanieś bagaże do pokojów. - Przeniósł wzrok na ciotkę. - Czy wszystkie wasze stroje są takie... barwne? - Ledwo przyjechałyśmy, a już nas obrażasz! Drogi Oscar nigdy by na to nie pozwolił. Co za okrucieństwo! - Drogi wuj Oscar nie żyje, ciociu Fiono. Nie moja wina, że on i mój ojciec uknuli Sprawdź Doszedł do wniosku, że musi otworzyć jej oczy, tak jak ona otworzyła jemu. - Kuzynie Lucienie? - Rose patrzyła na niego z niepokojem. - Proszę wszystko przygotować, panie Mullins, a potem przyjść do mojego gabinetu - polecił. - Mamy jeszcze jedną sprawę do omówienia. Alexandra siedziała na brzegu biurka i obserwowała świeże, naiwne twarze uczennic. Jeszcze nie tak dawno sama była jedną z nich, choć czasami wydawało się jej, że przeżyła już całą wieczność. - Wypowiedź na temat dzieła literackiego zwykle powinna zawierać własną opinię. - Przecież ją wyraziłam, panno Gallant - zaprotestowała młoda dama o różanych policzkach. - Moim zdaniem Julia powinna słuchać rodziców. - Pannie Gallant chodzi o to, że mówisz rozwlekle, Alison - wyrwała się jedna z koleżanek. - Bądź cicho, Penelope Walters - odparowała dziewczyna.