wybierała się na wycieczkę.

stronach korytarzyka widniały podobne zasłony, kryjące, co działo się w niedużych boksach. Trudno, nie miał wyjścia, musiał ją powstrzymać. Szarpnął zasłonę i zobaczył, jak napalony grubas klęczy na podłodze, chlipiąc niczym dwuletnie dziecko. Oczy miał wielkie jak spodki, na głowie przekrzywiony tupet. Mary stała nad nim, każąc mu się zamknąć i nadstawić szyję, a on, chociaż trząsł się, nie miał odwagi jej się przeciwstawić. Był podobny do rannego pływaka w morzu, który może tylko obserwować zbliżanie się wielkiego żarłacza ludojada i wie, że zostało mu już zaledwie kilka sekund życia, a potem zostanie przegryziony na pół. Miał śmierć w oczach. Dziewczyna zasyczała z furią, słysząc, jak zasłona odsuwa się gwałtownie, odwróciła się, a wtedy Bryan zobaczył to, co tak przeraziło biznesmena - długie kły, zwiastujące śmierć. Wyciągnął przygotowaną RS 162 fiolkę z trzykrotnie święconą wodą i oblał wampirzycę. Wrzasnęła przeraźliwie jak banshee na wrzosowiskach, w powietrzu rozniósł się ohydny swąd spalonej skóry. Mary zgięła się wpół, Bryan już miał przebić ją kołkiem, lecz w tym momencie przerażony biznesmen wrzasnął niemal równie przeraźliwie i poderwał się na równe nogi. http://www.restauracjabracka.pl przypadkowość. Poza odciskami palców i śladami krwi istnieje naprawdę wiele mikrośladów: włókno z dywanu, włos, resztka popiołu. W tym jednak wypadku zadziałała przyroda. Nawałnica wypłukała wszelkie ślady, które mogłyby naprowadzić na trop przestępcy. Zabójca wiedział wszystko. Kiedy Dane'a nie ma w domu, kiedy wróci. Wykorzystał jego nieobecność do podrzucenia fotografii. Nie wcześniej jednak, niż wszystkie dowody uległy zniszczeniu. Zaplanował działanie tak, by zbiegło się z burzą. Silną, z wichurą i nawałnicą. Normalnie miałoby sens zwykłe, uporządkowane dochodzenie. Jak w podręczniku.

- Pani je piekła? - Nie, ja - odezwał się Sean. - Zdziwiłby się pan, ilu policjantów ogląda w telewizji programy kulinarne. RS 119 Bryan roześmiał się i poprosił o porcję ciasta. Sprawdź - Chętnie. - Dwie Krwawe Mary - zawołał do barmana. Jessica zauważyła, że tej nocy barman nie był człowiekiem, lecz wampirem. - Bruce Mayo - przedstawił się Irlandczyk, podając jej rękę. - Jesse. Podano im koktajle, Jessica pociągnęła łyk ze swojej szklaneczki. Normalna Krwawa Mary. - Wiesz, że w tym jest prawdziwa krew? - spytał Bruce, przyglądając jej się z nieco prowokacyjnym uśmiechem. Udała, że przebiegł ją dreszcz, szeroko otworzyła oczy. - Naprawdę? Skinął głową, a potem lekko wzruszył ramionami. - Tylko krowia, ale sama idea się liczy, prawda? - Wziął ją za rękę. -