napoje.

Nie odpowiedziała od razu, tylko podniosła na niego swoje przepastne brązowe oczy, w których pojawił się jakiś niepokój. Może uznała to pytanie za zbyt osobiste? Pierce poczuł się trochę niezręcznie, ale ciekawość była silniejsza. Naprawdę bardzo chciał się czegoś o niej dowiedzieć. - Chyba nie czujesz się urażona? - zapytał. Amy pokręciła głową, jednak nadal milczała. Chciał ją trochę rozluźnić, dlatego zaczaj inaczej: - Moja mama była dla mnie kimś bardzo ważnym. Odegrała ogromną rolę w moim życiu. Gdyby jej nie było... nie umiem sobie tego wyobrazić. Amy ledwie dostrzegalnie uniosła jedno ramię. - Pierce, nie tęskni się za czymś, czego się nigdy nie doświadczyło. - Mówiłaś, że twój tata dużo ci o niej http://www.reologiawbudownictwie.info.pl/media/ Barbarę bolały już nogi, ale nadal ze wściekłą determinacją wspinała się w kierunku wodospadu. – Teraz się przekonasz, że twoja matka wcale o ciebie nie dba. Sama zobaczysz – powtarzała przez całą drogę. – Moja matka nigdy nas nie uderzyła ani nie groziła pistoletem! – Ale zrobiła coś o wiele gorszego. Gdyby nie urządziła wam prania mózgów, to nie musiałabym ci grozić bronią. To jej wina. A ja to robię dla twojego dobra. Sama się przekonasz, co ona z wami zrobiła. Tym razem Madison nie odpowiedziała. J.T. również szedł z nimi. Barbara znalazła go w stodole, gdzie próbował się ukryć. Musiała wystrzelić w jego stronę, by się jej podporządkował, ale strzał zrobił swoje. Od tamtej chwili J.T. nie odezwał się ani

– Mhm. – Nie jestem jedyną osobą, która nie cierpi tej obłudnicy. – Nienawidzisz jej, bo ona ma wszystko, co ty byś chciała mieć. – Nieprawda! Darren nie zważał na jej protest. Sprawdź ze mną! – Barbara wzięła głęboki oddech. Głowa ją bolała, ale teraz już jasno widziała swój cel i wiedziała, co musi zrobić. – Gdzie jest twój brat? – J.T.! Uciekaj! Biegnij po mamę i Sebastiana! Barbara uderzyła ją w twarz kolbą rewolweru. Madison stłumiła krzyk. Nad lękiem zaczęła przeważać wściekłość. Była niesłychanie podobna do Colina, ale zepsuta przez matkę. Plato leżał bez ruchu na podjeździe. Krew spływająca z jego twarzy wsiąkała w ziemię. Tylko Lucy mogła zostawić swoje dzieci pod opieką obcego człowieka. Barbara uznała, że nie ma sensu go zabijać. Bardziej interesowało ją znalezienie chłopca. Mógł jej przysporzyć problemów.