- Byle nie z rana - mruknęła. - Mam jeszcze kilka takich jak ona do obsłużenia.

97 — Dobrze, tatusiu — odetchnęła wreszcie Jean. — Ja cię kręcę, tylko się jej przyjrzyj! — wyszeptał Bobby. — Popatrz na nią! Nie mogę się doczekać jutra! Pani Casworthy powitała męża na frontowych schodach prowadzących do ich pięknego, trójkondygnacyjnego do- mu. Z niepokoju zaciskała dłonie. — Co się stało? — stęknął z wysiłku pan Casworthy, ściągając kapelusz. Wyjął z kieszeni chusteczkę i wytarł z potu zaczerwienioną twarz. — Boże, jak dzisiaj gorąco. Czy wydarzyło się coś złego? — Andrew, obawiam się, że... — Co się, u licha, stało? — Phyllis wróciła dzisiaj z parku bez Niani. Już wczoraj, po spacerze, robot był cały pogięty i odrapany. Nasza córka jest tak przygnębiona, że nie potrafię z niej wyciągnąć... — Wróciła bez Niani? — Przyszła do domu sama. Wściekłość stopniowo wykrzywiła grube rysy mężczy- http://www.qmed.com.pl/media/ - Lily... nic ci nie jest? Lewa ręka zaczęła drętwieć. Nieprzyjemne, niepokojące uczucie. Wciągnęła głęboko powietrze. - Muszę ci to powiedzieć... gdybym... nie mogła później. Podniósł się zza stołu, coraz bardziej zaniepokojony. Dotknął czoła Lily i szybko cofnął dłoń. - Dzwonię po karetkę. - Zaczekaj - chwyciła go za rękę. - Chciałabym... żebyś zadzwonił do Hope. Muszę ją zobaczyć... zanim... Straszny, gwałtowny ból w piersi. Mocniej ścisnęła rękę Santosa i wyszeptała: - Obiecaj... przyrzeknij... zadzwonić do niej. Przyrzekł i nie czekając, wystukał numer pogotowia. Kiedy skończył rozmowę, wziął Lily na ręce i zniósł na dół, by czekać przed wejściem do budynku na przyjazd karetki. Patrzyła z miłością w jego twarz, zamkniętą, pozbawioną emocji. Ale nie dała się zwieść, doskonale wiedziała, ile uczuć się kłębi pod tą maską, ile głębokich doznań kryje się w pozornie kamiennym sercu. - Każdy musi kiedyś odejść - powiedziała. - Jeśli przyszedł mój czas, jestem gotowa. - Nie umrzesz, Lily. Nie pozwolę ci.

- Sama nie wiem. - Zaśmiała się nerwowo. - Rozumiem. Co się stało? - W końcu dostałam nauczkę. - Wyciągnęła spod łóżka kufer. - Przykro mi, Emmo, ale muszę... - Zrezygnować z posady. Po tym, jak was zobaczyłam dziś rano, nie mogę powiedzieć, żebym była zaskoczona. Sprawdź Wiedziała, że hrabia nie zrezygnuje. Stanęła przed nim. - Pan pierwszy. - Zuchwała z pani kobieta. Nie boi się pani kolejnej przegranej? Po plecach przebiegi jej dreszcz. - Inaczej nic nie powiem. Milczał przez długą chwilę. Obłoczki pary unoszące się wokół ust były jedynym świadectwem, że nie jest ogrodową rzeźbą. - Nie chcę się żenić - powiedział w końcu stłumionym głosem. - Co za niespodzianka. Rozchylił płaszcz. - Proszę siadać, nim pani zamarznie. Drżała z zimna, ale usiadła najdalej od niego, jak mogła. Wstrzymała oddech, kiedy przyciągnął ją do siebie, objął ciepłym ramieniem i otulił połą płaszcza.