szeryfa. Planował. Miał mnóstwo czasu. Najważniejsze, żeby wszystko zrobić jak należy.

mówić. 233 - Albert poznał cię piętnaście lat temu przy okazji sprawy Sancheza - powiedziała energicznie. - Właśnie, już wcześniej jedno z jego dochodzeń oceniono bardzo słabo, ale dopiero sprawa Sancheza położyła kres jego karierze. Montgomery walczył z miejscową policją, uznał Sancheza za samot¬ nika, ale stracił wiarygodność dopiero wtedy, gdy ty się zjawiłeś, rozszyfro¬ wałeś działania Sancheza jako wspólną robotę z kimś innym i rozwiązałeś sprawę. Trzy tygodnie później żona odeszła od Alberta, zabierając dwójki ich dzieci. Nie wygląda na to, żeby szczególnie lubili weekendowe odwie¬ dziny. - Pasuje do tego - powiedział ochrypłym głosem. - Okoliczności pasują do niego - powiedziała Glenda. - Przyjrzyjmy się mu. W aktach zapisano, że jego iloraz inteligencji wynosi sto trzydzieści czyli całkiem przyzwoicie. Problem tkwi w wykonaniu. Jak to się nazywa w dzisiejszych czasach? Dlaczego idiota może prowadzić dobrze prosperu¬ jącą firmę, a geniusz nawet nie potrafi znaleźć swoich skarpetek? - Chodzi o EQ, czyli iloraz inteligencji emocjonalnej. - Inteligencja emocjonalna - powtórzyła Glenda, wywracając oczami. - To jest to! Albert jej nie posiada! Z raportów dotyczących czterech innych http://www.psychoterapiawarszawa.info.pl Doktor Andrews też się uśmiechnął. - Pani wyjeżdża, prawda? Domyślam się, że przyszła tu pani, żeby mi o tym powiedzieć. Strategiczne wycofanie się to jedna ze sprawdzonych metod postępowania. - Nie wiem na jak długo. - Rozumiem. - Nie mogę powiedzieć, dokąd jadę. - Słyszała pani, żebym pytał? - Pan... Na pewno znajdzie pan innego asystenta. To byłoby zrozumiałe... - Jest na to zbyt późno. Ostatecznie sam mogę poczytać swoje notatki. Chyba dobrze mi to zrobi. Wyciąganie oczywistych wniosków. Jeszcze chwila, a zacznę marzyć o pomniku Waszyngtona i wszystko zacznę zwalać na moje nawykowe zachowania w toalecie!

– Są jeszcze jacyś podejrzani? – zapytał od niechcenia mężczyzna przy barze. – Niektóre dzieci widziały podobno jakiegoś faceta w czerni – odparł natychmiast stary farmer. – Przestań, Darren, nikt w to nie wierzy. To tylko dzieciaki. Przestraszyły się. W tym wieku ma się bujną wyobraźnię. – Co nie znaczy, że to nieprawda. Sprawdź grzybki, wyborny ser Tillamook, a przede wszystkim świeży szpinak. W lokalach wielkomiejskich zbyt często szli na łatwiznę. Podawali szpinak z puszki albo, co gorsza, krem szpinakowy. Abe wzdrygnął się. Nawet Popeye nie tknąłby czegoś takiego. Ale w Bakersville jedzenie było doskonałe. Na przykład naleśniki z tutejszej maślanki. Abe uwielbiał takie naleśniki. Dziś rano jednak zdecydował się na ich zdrowszy, bogaty w proteiny substytut. I nie pożałował wyboru. Dochodzenie rozwijało się pomyślnie, choć nie w tym kierunku, który obstawiał na początku. Sanders nie chciał więc obciążać organizmu węglowodanami. Skończył omlet, zostawił kelnerce suty napiwek i, mimo że droga była niedługa, pojechał do ratusza samochodem. Gdy wchodził po wąskich drewnianych schodach, na strychu panowała cisza. To go zdziwiło. Dochodziła ósma, najwyższa pora, żeby rozpocząć kolejny dzień pracy. Przypuszczał, że w centrum operacyjnym zastanie przynajmniej Rainie. Zwykle przychodziła