– Nie, dzisiaj nie ma.

nagle się nasilił, o burtę zaczęły bić wściekle białozębe fale i pułkownik musiał co chwila chwytać damę za talię, przy czym za każdym razem jego ręka zatrzymywała się na sprężystym boku odrobinę dłużej. Mnisi-marynarze w podkasanych habitach biegali po pokładzie, umacniając roztańczone szalupy ratunkowe, i z nawyku szybciutko mamrotali modlitwy. Na mostku widać było masywną postać kapitana, też w habicie, ale w skórzanej czapce i z szerokim skórzanym pasem wokół bioder. Kapitan krzyczał przez tubę ochrypłym basem: – Porfiry, olej ci w gardło! Dwa obroty! Spacerowicze zatrzymali się na rufie, gdzie wiatr szalał nieco mniej gwałtownie. Obrzuciwszy wzrokiem bezkresne burzliwe wody i niskie ciemnoszare niebo, pani Natalia zadrżała. – Boże, jakie to straszne! Jakbyśmy wpadli w dziurę między czasem a przestrzenią! Lagrange zrozumiał, że czas zaczynać natarcie na całym froncie. Zalękniona kobieta to jak nieprzyjaciel, który zachwiał się pod ogniem kartaczy. Natarcie poprowadził błyskotliwie. Przechodząc na niski, falujący baryton, powiedział: – W gruncie rzeczy to jestem potwornie samotny. A przecież, wie pani, tak by się pragnęło zrozumienia, ciepła i... pieszczoty, tak, tak, najzwyczajniejszej, ludzkiej pieszczoty. Oparłszy czoło o ramię damy, w którym to celu musiał z lekka ugiąć kolana, pułkownik ciężko westchnął. – Ja... Ja nie po to wybrałam się na Ararat – wyszeptała zmieszana pani Natalia, niby http://www.przydomowa-oczyszczalnia.net.pl/media/ Wymykał się na cmentarz i popijał cenne brandy tatuśka, po sto dolarów butelka. Wściekłość jak bęben huczała mu w żyłach. Myślisz, że jestem słaby? Myślisz, że jestem tępy? No to ci pokażę... Za pierwszym razem był bardzo ostrożny. Nic go nie mogło łączyć z tamtymi ludźmi. Wybrał miasto za pomocą komputera, przeprowadził wywiad za pomocą komputera, z graczami skontaktował się za pomocą komputera. Kiedy w końcu musiał dokonać pewnych posunięć na miejscu, przebierał się i płacił tylko gotówką. Trzy elementy udanej misji: cierpliwość, planowanie i ostrożność. Widzisz, jednak cię słuchałem, stary pryku. Wszystko poszło jak z płatka. Krzyki, dym, krew. Piękna, niesamowita śmierć. Nawet nie zadrżała mu ręka, niczym się nie przejmował. Ale szybko było po wszystkim. Policja, śledztwo, aresztowania. Sprawa zamknięta. Wrócił do codziennego życia, znowu odwiedził cmentarz i opróżnił kolejną butelkę brandy. No i kto jest teraz słaby, staruszku? Kto nie może błysnąć?

Pasażerka natychmiast przysunęła się pod sam łokieć kapitana, żeby wygodniej było rozmawiać. – A kim był ojciec w świecie? Kapitan westchnął ciężko, tak że nie mogło być wątpliwości: gdyby od niego zależało, to na pytania natrętnej paniusi by nie odpowiadał, tylko raz-dwa przepędziłby ją z mostka, gdzie baby są całkiem niepotrzebne. Sprawdź nogami. – W to, że wszystko jest z góry przewidziane i że przypadkowych spotkań nie ma? – Nie wiem... Wiedział za to, że ginie, i już gotów był zginąć, pragnął tego nawet. Pomarańczowa połać zachodu słońca rozwinęła się po obu stronach karego konia, jakby wyrosły mu nagle ogniste skrzydła. – A ja wierzę. Ja upuściłam chusteczkę, pan ją podniósł. A może to w ogóle nie chusteczka? Podprokurator w rozterce popatrzył na skrawek batystu, który wciąż ściskał w palcach, i pomyślał: przypominam żebraka, stojącego z wyciągniętą ręką. Głos amazonki zabrzmiał groźnie. – Chce pan? Zaraz obrócę koniem i odjadę precz? I nigdy już pan mnie nie zobaczy! I nigdy się pan nie dowie, kto kogo oszukał – pan przeznaczenie czy przeznaczenie pana? Ściągnęła uzdeczkę, odwróciła się i podniosła szpicrutę.