- Seńorita Shelby! - Lydia uśmiechała się od ucha do ucha. Jej niegdyś czarne włosy, starannie splecione i

pocałunek rozproszył wszelkie złe przeczucia. Wreszcie odrzucił do tyłu głowę. - Powodzenia - wychrypiał, wypuszczając ją z objęć. - Dasz radę, Shelby. Wiem to. Będziesz najlepszą matką na całej kuli ziemskiej. - Mam nadzieję - odparła, wciąż jeszcze oszołomiona jego wybuchem namiętności. Bała się, że zaraz się rozpłacze. - Och Boże, Nevada, mam nadzieję, że chociaż ten jeden raz się nie mylisz. - A czy ja kiedykolwiek się mylę? - Nie. Nigdy. - Zaśmiała się nerwowo i wysiadła z wozu, gdy tymczasem letnią ciszę zakłócił warkot silników samolotu. Przysłoniwszy oczy ręką, Shelby i Nevada obserwowali, jak samolot podchodzi do lądowania. W końcu koła uderzyły o nawierzchnię i samolot zaczął hamować. W środku było jej dziecko. Wreszcie się spotkają. Serce podchodziło jej do gardła. Przygryzła dolną wargę. Walczyła ze łzami. - Elizabeth - szepnęła, kiedy samolot zakończył kołowanie i zatrzymał się. Po kilku minutach wysiadły z niego trzy osoby. Pilot pomógł Marii i chudziutkiej dziewczynce w dżinsowych szortach i kurtce zeskoczyć na ziemię. Shelby poczuła piekące łzy w oczach. Poranny wiatr, pachnący kurzem i świeżo ściętą trawą, drażnił jej nozdrza i rozwiewał splątane, długie do ramion włosy małej. Shelby nie protestowała, kiedy Nevada ją objął, żeby dodać otuchy. W głębi duszy powtarzała sobie, że się nie rozklej, nie uroni ani jednej łzy. Elizabeth przywarła do Marii. Jej twarz pobladła, oczy były duże i wystraszone, a kroki niepewne. Och Boże, nie będzie łatwo. http://www.prooptyk.pl - Najlepsza. Spojrzał na nia tak, ¿e serce zabiło jej szybciej. - Trzymam za ciebie kciuki. - Tak? 209 Nick uniósł reke, jakby chciał dotknac jej twarzy, ale zawahał sie i cofnał dłon. - Jasne. Poczuła, ¿e łzy napływaja jej do oczu. Musi sie opanowac. Co takiego jest w tym człowieku, ¿e ilekroc oka¿e jej odrobine serca, Marla sie rozpływa ze wzruszenia jak sentymentalna kobietka, taka, jakimi zawsze pogardzała? Usmiechneła sie z wysiłkiem, chcac rozładowac atmosfere.

brutalny, co rozpaczliwy. Głodny. Namietny. Zapierajacy dech w piersiach. Jego usta, po¿adliwe i stanowcze, przylgneły gwałtownie do jej warg i Marla poczuła nagle ukłucie bólu w miejscach, skad niedawno usunieto jej druty. Drgneła i odruchowo rozchyliła usta, a w tej samej chwili jezyk Nicka wslizgnał sie miekko miedzy jej zeby. Marla czuła smak kawy, Sprawdź Gdzie oni sa? - spytała. - Moi rodzice? Rodzenstwo? Musze chyba kogos miec? Mieszkaja blisko czy daleko? - Och, kochanie. - Alex nie kwapił sie odpowiedzia. - Tyle musimy ci opowiedziec, ale nie teraz. - Dlaczego? - zapytała cicho, przygotowujac sie na najgorsze. - Czy oni wszyscy ju¿ nie ¿yja? - Nie, nie... tylko twoja matka, ale z ojcem nie jest najlepiej. - Och. - Czuła w głowie zamet. Posmutniała. - Porozmawiamy o tym, obejrzymy razem zdjecia, odwiedzimy twojego tate, zrobimy wszystko, co zechcesz. Ale dopiero, jak wrócisz do domu, dobrze? Marla nie odpowiedziała. Skuliła sie pod kołdra, wydała