I ten ktoś nie chce, aby o tym wiedziała. I nie życzy jej dobrze.

poradzić. – Po to dzwoniłeś? – zapytała. – Chodzi o sprawę? Wyczuł jej gniew bijący z telefonu. – Pomyślałem sobie, że może pamiętasz, czy mama kiedykolwiek wspominała kobietę nazwiskiem Ramona Salazar? – Ramona jak? Salazar? – powtórzyła. – Nie, żadnej Ramony. – A Phyllis? – Tylko ta astrolog. – Wiedziałaś? – Bentz zesztywniał. – Pewnie. Raz nawet sama zadzwoniłam, żeby się umówić, ale mama wpadła w szał, uważała, że tobie to się nie spodoba, więc odwołałam wizytę, a mama kazała mi trzymać język za zębami. Powiedziała, że to taki nasz mały sekret czy coś równie melodramatycznego. Wiesz, jaka była. Najwyraźniej nie. – Rany, zupełnie o niej zapomniałam. Bentz był na siebie wściekły. To oczywiste, że Kristi wie o Jennifer rzeczy, o których on nie miał pojęcia. Montoya wspomniał nazwisko – Phyllis Terrapin, – Jak bardzo wierzyła w astrologię? – Niespecjalnie. Po prostu co jakiś czas chodziła do tej Phyllis, tak jak chodziła do fryzjera i na manikiur. Widziałam ją tylko kilka razy, kiedy mama miała mnie gdzieś podrzucić po drodze. – Kristi się roześmiała. – Za plecami nazywałam ją Żółwicą, bo tak http://www.prawo-medyczne.edu.pl poważną minę. – Nie ma mowy. Niby jak miałaby to zrobić? – Myśli kłębiły jej się w głowie. Przeszył ją dreszcz. Czy to podstęp? Mina Bentza mówiła, że nie. – Dobra, nie wiem, o co ci chodzi, ale odpowiedz brzmi: nie, nie sądzę, że mogłaby... Jak to było: „Sfingować własną śmierć”? Podłożyć kogoś? Zabić jakąś kobietę? Nie... To szaleństwo, Rick. – Shanie zrobiło się niedobrze. To bardzo dziwne. – Przecież chyba ty zidentyfikowałeś zwłoki? Skinął głową i ledwo zauważalnie zacisnął usta. – Więc co? Pomyliłeś się? – Nie wiem – przyznał, a Shana głośno wypuściła powietrze z ust. – Nie mówiła o tym? Nie pojawiła się później? – Nie! Na miłość boską! – Czy on oszalał? Jezu Chryste! – Co ty łykasz, Bentz? Jennifer nie żyje i oboje o tym wiemy. – Skoro tak mówisz...

O1ivia zdołała zachować spokój. Opanować paraliżujący strach. – Widzę, że zjadłaś. Dobrze, bardzo dobrze. Musisz być silna. O1ivia znieruchomiała. Do czego ona zmierza? Przecież nie wie o dziecku? Oczywiście, że nie. Nikt nie wie o dziecku. Nawet twój mąż, a zważywszy na rozwój wypadków, być może nigdy się nie dowie. Wolała o tym nie myśleć. Znajdzie sposób. Uratuje się. Ze względu na dziecko. Sprawdź – Nie przegapiłbym takiej szansy za żadne skarby świata – mruknął Bentz złośliwie. Za wszelką cenę usiłował zachować spokój, nie myśleć o najgorszym, ale martwił się i nie zdołał tego ukryć, siadając na tylnym siedzeniu wozu Hayesa. Martinez zajęła fotel obok kierowcy. Sprawdził komórkę. Żadnych nieodebranych połączeń, żadnych wiadomości tekstowych, nic. Usiłował nadać jakiś sens wydarzeniom tego popołudnia. Na darmo. – Znaleźliście coś w chevrolecie? Odciski? Ślady? – zapytał. – Jeszcze nie wiemy – odparł Hayes. Jakim cudem Fortuna Esperanzo znalazła się w Pacyfiku tak blisko DeviPs Caldron? W wyobraźni jeszcze raz odtworzył skok Jennifer. I jeszcze raz. I jeszcze. Skoczyła, szybowała w powietrzu, znikła mu z oczu. Jak to możliwe? Szukał rozwiązania tej zagadki choćby po to, żeby uciec przed pytaniem, które nie dawało mu spokoju, które wracało z każdym uderzeniem serca.