- Nie, dawno już tu nie byłem.

- Mierzę w środek medalionu na suficie. - Nie trafisz. - Może się założymy? - Założę się o... truskawkę, że nic z tego nie wyjdzie. - Ujęła jedną w palce. - Wolałbym, żeby zakład stanął o całusa. - Truskawka albo nic! - Też mi zakład - odparł, celując. - Raz, dwa... i już! Korek wystrzelił w górę jak raca i trafił prosto w medalion. - Niech to licho! - jęknęła. - Odchyl głowę i otwórz usta. Żądanie przestraszyło ją i zarazem zaintrygowało. Usłuchała. Alec dał jej skosztować odrobinę musującego trunku. - No i co? - Przyjemnie się pieni, ale jest zbyt kwaśny. - Zmarszczyła nos. - Mówi się „wytrawny”, cherie. No, jeszcze trochę. - Chcesz mnie upić? - Ani mi to w głowie. Piję za twoje zdrowie. Za zuchwałą i piękną Becky. Jak ty się właściwie nazywasz? - Ward - odparła bez namysłu. Do licha! Wcale nie zamierzała zdradzać swojego nazwiska. Im mniej będzie o niej wiedział, tym lepiej. - Przypuszczam, że weźmiesz Londyn szturmem. http://www.poziomzdrowia.pl/media/ uśmiechała się chytrze lady Agnes Talbot. Przy jej sukni widniała brosza z ogromnym rubinem. Skargi wieśniaków wciąż jeszcze rozbrzmiewały jej w uszach, kiedy stanęła na progu wielkiego salonu. Zamarła w miejscu, widząc, że kuzyn pyka leniwie fajkę o długim cybuchu. No tak! Teraz w dodatku pali w domu! Co za obyczaje! Jakby mu nie dość było, że wczoraj po kolacji chciał ją objąć na schodach! Nie miał szacunku dla nikogo. Wszyscy musieli się korzyć przed jaśnie oświeconym księciem. W Rosji ma podobno jakieś dwadzieścia tysięcy poddanych! Wytarła spocone dłonie o suknię i wkroczyła do pokoju. Jeśli Michaił uznał ją za intruza, to nie okazał tego. Siedział przy ciemnym dębowym stole i kończył właśnie późne śniadanie, ubrany jedynie w luźne szarawary i wytworny szlafrok. Spojrzał na nią znad gazety, a potem powoli ją odłożył. Chłodna reakcja kuzyna sprawiła, że poczuła się niepewnie. Otworzyła okno o grubych, oprawionych w ołów szybkach, żeby wywietrzyć ostry tytoniowy dym. Do pokoju

poruszyła się w dół, a on aż wstrzymał powietrze. Zaraz go zobaczy! Zobaczy swojego księcia! Drzwi się otworzyły, a w nich stanął… na pewno nie książę. Zmrużył swoje malutkie oczy, przyglądając się wysokiemu, szczupłemu mężczyźnie w samych slipkach. Pamiętał go… Ten facet całował się wtedy na dworze z Filipem! Brunet uniósł brwi, spoglądając zdziwiony na blondyna. Sprawdź - Ostrzegam, że jeśli zrobisz teraz coś, co zakłóci przebieg operacji, odpowiedzialność za śmierć Isabelli spadnie wyłącznie na ciebie. Doprowadzony do ostateczności, Edward pochylił się w stronę ojca i Wycedził: - A czy ty rozumiesz, że ja ją kocham? Gdybyś był na moim miejscu, siedziałbyś z założonymi rękami? Carlise patrzył mu w oczy, myśląc o jedynej miłości swego życia. - Powiem ci tylko - zaczął spokojnie - że zrobiłbym wszystko, żeby nie narażać jej na niebezpieczeństwo. Nawet gdyby „wszystko” znaczyło w tym przypadku „nic”. Rozumiesz? - Wstał i wyjął z kartoteki grubą teczkę. - Przeczytaj to - powiedział, podając ją Edwardowi. - Znajdziesz ta życiorys Isabelli, raporty o niej i jej własne notatki z różnych akcji. A także dokładne informacje na temat jej roli w sprawie Blaque'a. Zostawiam cię samego. I przypominam, że materiały są ściśle tajne. - Gdzie Isabella teraz jest? Carlise miał nadzieję, że to pytanie nie padnie. Stało się inaczej, więc musiał być szczery do końca. - Pojechała do Blaque'a. Wiedziała, że musi rozegrać tę partię ostrożnie. Jeśli Blaque nabierze choćby cienia podejrzenia co do roli, jaką odegrała w zdarzeniach z teatru, jego ludzie poderżną jej gardło, zanim dąży zaprzeczyć. Ryzyko zawodowe, pomyślała chłodno, a chcąc sprawdzić stan swoich nerwów, sięgnęła po porcelanowy dzbanek do kawy. Kiedy nalewała ją do filiżanek, dłonie jej nie drżały. Zmobilizowała się i skupiła na swoim zadaniu. Gdyby nie żelazna siła woli, cały czas myślałaby o Edwardzie. - Lady Isabell. - Blaque energicznie wszedł do salonu. Tym razem spotkali się w wynajętej, eleganckiej willi. - Cieszę się, że znów panią widzę. - Wiadomość, którą otrzymałam dziś rano, sugerowała coś zgoła innego. - Przyznaję, byłem nieco szorstki. - Zbliżył się i pocałował ją w rękę. - Proszę mi wybaczyć. Wszystko przez wczorajsze wydarzenia, Muszę przyznać, że wytrąciły mnie z równowagi. - Mnie również. - Nie pozwoliła, by zbyt długo trzymał jej dłoń. Instynkt podpowiadał jej, że powinna udawać obrażoną. - Zaczynam się zastanawiać, czy dobrze wybrałam pracodawcę.