niego wzroku.

Nick nie wierzył w to ani przez chwile. Nie bedzie dobrze. Nigdy nie było. Patrzac na jej posiniaczona twarz, czuł sie troche winny. Przez tyle lat myslał o niej z pogarda i odraza, a teraz był swiadkiem jej nieszczescia i walki o zachowanie resztek godnosci. Cissy udawała, ¿e wyglada przez okno, w roztargnieniu przesuwajac palcami po framudze, ale Nick prawie widział trybiki szybko pracujace w jej nastoletniej głowie. Katem oka obserwowała matke. Tak, w tej małej główce na pewno działy sie ciekawe rzeczy. - Nie martw sie, wszystko sie uło¿y. Wrócisz do domu, do dziecka... do nas wszystkich. Sama zobaczysz. - Eugenia wzieła puderniczke z rak syna i wrzuciła ja do torebki. Nick miał ju¿ tego dosc. Chciał jak najszybciej wyrwac sie ze szpitala. Tego dnia spedził ju¿ z rodzina wiecej czasu, ni¿ był w stanie zniesc. 75 - Widziałam cie tu wczesniej. - Marla znowu na niego patrzyła. Wytrzymał jej spojrzenie i krótko skinał głowa. http://www.powiekszaniepiersi.info.pl/media/ W głosie starszej kobiety pojawiła sie nuta wyrzutu, niemal ostrze¿enia. - Wiem, wiem - Cissy westchneła teatralnie. W ciagu kilku ostatnich dni, na przemian tracac i odzyskujac przytomnosc, Marla zaczeła rozró¿niac głosy pielegniarek, doktora Robertsona i członków rodziny po krokach, zapachach kosmetyków i głosach, choc czesto wszystko jej sie mieszało. Chwilami nie wiedziała, czy sni, czy te¿ podawane jej leki działaja tak otepiajaco. Z docierajacych do niej strzepów rozmów dowiedziała sie, ¿e starsza kobieta, jej tesciowa, nazywa sie Eugenia Cahill. Zauwa¿yła te¿, ¿e jej ma¿ nigdy sie tu nie pojawia, mo¿e ju¿ nie ¿yje albo ma trudnosci z poruszaniem sie, a mo¿e po prostu

wiecej nie skorzysta z Internetu, ale teraz, w San Francisco, był od niego uzale¿niony. Czekajac, a¿ informacje Walta załaduja sie na jego dysk, otworzył puszke piwa i wyjrzał przez okno. Co sobie własciwie wyobra¿ał dzis w ogrodzie, kiedy zobaczył Marle siedzaca na hustawce, kołyszaca sie lekko w wilgotnej, przenikajacej wszystko mgle? Nie powinien spotykac sie z nia Sprawdź - Zróbmy to w koncu - ponaglił ja. Skineła głowa. Opanowała chec ucieczki, która ja nagle ogarneła. Kłamstwa. Całe moje ¿ycie jest jednym wielkim kłamstwem, pomyslała, odruchowo skrecajac w prawo. Korytarz wydał jej sie dziwnie znajomy. Serce biło jej mocno i szybko, czuła ucisk w piersi, na plecach wystapił zimny pot. - Byłam tu ju¿ kiedys - powiedziała, z trudem przełykajac sline. - Cholera, jestem tego pewna. Zatrzymali sie przed drzwiami oznaczonymi numerem 3-B. To miejsce Kylie Paris nazywała domem. Nick zapukał, głosno i zdecydowanie. Z mieszkania nie dochodziły ¿adne dzwieki - ani szum