Zaczął się kołysać. Ramiona mu drżały. Wtedy z jego ust wydobył się

w której pracowała i ona, i Mary Olsen. Nic o nim nie wiem, ale biorąc pod uwagę dziwne zachowanie Mary oraz fakt, że pan Tanz znał zarówno Mary, jaki Mandy... - Warto się nim zająć - dokończył Quincy. - Poprosiłam mojego nowego znajomego Phila de Beersa, żeby go sprawdził. Wiesz - dodała poważnie - on pija kawę z dodatkiem whisky. Przy tym moja skłonność do śmietanki i cukru wygląda dość niewinnie. Quincy i Kimberly wybałuszyli oczy. W tej chwili wyglądali jak ojciec i córka. Rainie przewróciła kartkę w notatniku. - Ponadto znam pseudonimy, którymi posługiwał się sprawca. W Fila¬ delfii używał nazwiska Tristan Shandling. Quincy, trzeba sprawdzić baza danych twoich dawnych spraw. Może coś znajdziemy. Natomiast dwadzie¬ ścia miesięcy temu w Wirginii, kiedy na spotkaniach AA zaprzyjaźnił się z Amandą, nosił nazwisko Ben Zikka. - Co?! - krzyknął Quincy. - Ben Zikka - powtórzyła Rainie. - To nazwisko... - Nie! A to skurwiel! No nie! Quincy poderwał się od stołu. Złapał za telefon i zaczął nerwowo wybierać numer. Tak mocno ściskał słuchawkę, że knykcie mu zbielały. Musiało http://www.pol-rusztowania.com.pl/media/ - Nie jestem miła! - wyrzuciła z siebie. - Wyjaśnijmy to sobie. Nigdy nie jestem miła! - W porządku. - Nie przyszłam do ciebie do łóżka, żeby być miła. I nie po to tam zasnęłam. Kapujesz? - Nie chciałem... - Właśnie że chciałeś! Wyciągnęłam do ciebie rękę. Dla mnie to był wielki skok. A ty zachowałeś się jak tchórz, nie tylko rano. Teraz też gadasz jak tchórz i pomniejszasz znaczenie mojego gestu z odruchu troski do odruchu litości. - Chcesz mnie tym dziabnąć? - Czym? - Palcem! - Quincy! - wrzasnęła, obie ręce wyrzucając w powietrze. - Przestań!

na nią popatrzył. Może zastanawiał się, kiedy się nauczyła reagować tak obojętnie. Potem posłusznie podniósł obie teczki z podłogi i podał je Rainie. Wizyta dobiegła końca. 18 Czwartek, 17 maja, 15.12 Rainie i Quincy wpadli na szybki lunch do Dairy Queen. Gdy wrócili do centrum Sprawdź - Jasny gwint! On mnie śledzi! - W tej chwili poczuła prawdziwą wściek¬ łość. To sprawiło, że jej policzki wreszcie się zarumieniły i że przyjęła postawę bardziej wyprostowaną. Poluje na mnie? Nic z tego! Doktor Andrews przyglądał się jej badawczo. Chyba spodobało mu się to, co widział, ponieważ skinął zachęcająco. - Proszę pamiętać o tym, o czym mówiliśmy. Niech pani będzie ciekawa. Proszę się postawić na miejscu tego człowieka. Co tak naprawdę jest motorem jego działania? Kimberly wzięła głęboki wdech. - Gra - powiedziała po chwili. - On lubi grać. - Tak, to się zgadza z tym, co już wiemy. Co poza tym? - Nie chce zabić od razu. Jemu chodzi o sam proces prowadzący do morderstwa. Coś osobistego. On chce, żeby to było osobiste, intymne.