Bolały ja szczeki i ¿oładek i po raz pierwszy od chwili, kiedy

Wyłączyła radio gwałtownym ruchem i wcisnęła na nos okulary przeciwsłoneczne. Nie chciała słuchać żadnych ckliwych, romantycznych kawałków, a w każdym razie nie dzisiaj. I chyba w ogóle. Zerknęła na siedzenie obok siebie, gdzie cisnęła neseser. Z bocznej kieszeni wystawał róg szarej koperty. Był w niej list - anonimowy - ze znaczkiem podstemplowanym w San Antonio. Właśnie z powodu tego listu poprosiła o urlop okolicznościowy szefa biura nieruchomości, w którym pracowała, spakowała podręczną torbę, pojechała na lotnisko Sea-Tac i poleciała pierwszym samolotem do Austin. W niecałą dobę po otrzymaniu obciążającego listu mknęła przez ulice w centrum miasteczka, które nazywała domem przez pierwszych osiemnaście lat swojego życia. Niewiele się tu zmieniło. Drogeria wyglądała tak samo; zachował się nawet pal do przywiązywania koni wbity przed bocznymi drzwiami. Uśmiechnęła się ironicznie na wspomnienie dnia, w którym wyryła na tym właśnie palu swoje inicjały, i zaczęła się zastanawiać, czy mimo upływu czasu wciąż jeszcze widać tam głupiutkie serduszko, wyznanie miłości do mężczyzny, który ją w sobie rozkochał: - Idiotka - mruknęła pod nosem, zatrzymując się przed czerwonym światłem jedynej sygnalizacji w mieście i czekając, aż przejdzie przez ulicę ciężarna kobieta pchająca spacerówkę z płaczącym dzieciakiem. Z chodnika unosił się nagrzany kurz, utrudniał widoczność i Shelby miała wrażenie, że asfalt zaraz się roztopi. 6 Jezu, ależ tu było gorąco. Zapomniała o tym. Po czole spływał jej pot, a gorące powietrze zdawało się napierać na jej bawełnianą bluzkę. Skóra pod spódniczką khaki była wilgotna. Mogła zamknąć ten cholerny dach, zasunąć okna i włączyć klimatyzację, ale nie chciała tego robić. Pragnęła zachować Bad Luck w pamięci jako beznadziejne http://www.pappatore.pl Zwolnił przed zakretem. - Wiec lepiej zostawmy to, przynajmniej na razie. - Poklepał ja po kolanie. -Chyba ¿e naprawde chcesz mnie doprowadzic do szału. - Nie miałam takiego zamiaru. - Odsuneła sie troche. Dobrze. Nie mogła sobie wyobrazic, ¿e idzie z nim do łó¿ka, ¿e sie całuja, a potem... nie chciała nawet o tym myslec. - ¯adne z nas nie jest jeszcze na to gotowe. - Mocniej zacisnał palce na kierownicy. - Porozmawiamy o tym, kiedy przyjdzie czas. Kto wie? Zdarzały sie jeszcze dziwniejsze rzeczy. Marla nie nalegała. Nie mogła. Nie czuła ani cienia po¿adania do tego człowieka, który był jej me¿em. Dlaczego - tego nie rozumiała. Przystojny, wysportowany

suknia nale¿y do innej dziewczyny... której nie lubiła... Kiedy? Gdzie? ¯oładek znowu ja rozbolał. Czy to naprawde jej wspomnienie, czy te¿ fragment któregos ze snów, jakie ostatnio miewa? Zawołaj Nicka, podpowiadał jej wewnetrzny głos. Aleksa nie ma w domu, a ty Sprawdź traktuja ja, jakby była niepełnosprawna. Zaczynała widziec ten dom jako cos w rodzaju luksusowego wiezienia, co było, oczywiscie, smieszne. Chciała spotkac sie z ojcem w cztery oczy, bez rodziny. - Nie mo¿esz prowadzic - przypomniał jej Alex. - Czemu? - Có¿, twój samochód znajduje sie w warsztacie, a ty dopiero co wyszłas ze spiaczki... 200 - Ju¿ odzyskałam przytomnosc. Nie widze powodu, by zawracac twojej matce głowe moimi sprawami. Ani tobie. Nie musisz organizowac dla mnie wycieczki. W koncu rozmawiamy o moim ojcu. - Marla urwała, czujac, ¿e jeszcze