- Nie. Zrobiłem to świadomie. Chciałem być jak najbliżej ciebie i nie mogę sobie wyobrazić nic piękniejszego niż nadzieja, że może poczęliśmy właśnie nasze dziecko.

- Naprawdę się ucieszyła, chyba teraz sam widzisz, kochanie! - To dobrze - odparł, nie podtrzymując tematu. Ale godzinę później, gdy uroczystość dobiegła końca i zaczęło robić się chłodno, poszedł na górę po sweter dla Karoliny, zostawiając resztę rodziny w salonie. Gdy tylko zamknął za sobą drzwi sypialni i ruszył w stronę komody, usłyszał na korytarzu kroki. Wyciągnął kremowy bawełniany pulower z wycięciem w serek i wyszedł. Po drodze musiał minąć łazienkę obok pokoju Chloe. Drzwi były otwarte. W środku, przy muszli, stała Imogen i patrzyła mu prosto w oczy. W ręku miała perfumy. Te, które jej dał. Matthew wiedział, że powinien odejść, to byłby najmądrzejszy ruch, który zapewne najbardziej by ją wkurzył, nadal jednak stał i patrzył. Imogen przechyliła buteleczkę, wylała zawartość do ostatniej kropli, po czym spłukała muszlę i uśmiechnęła się triumfująco. Rozegrał to najlepiej, jak potrafił: skinął głową i skłoniwszy się lekko - ot, taki drobny przejaw kurtuazji, który jednak dał mu pewną satysfakcję - ruszył w stronę schodów. - Karo! - zawołał cicho, zatrzymawszy się w progu salonu. - Pozwól na słówko. http://www.panelepodlogowe.net.pl - Może. Jeśli się go pozbędziemy... - Tu nie ma żadnego „może". - Taaa. 185 31. - Same cię poprosiły? Ethan (przyleciał do Londynu na pięć dni tuż przed świętem Dziękczynienia, żeby wziąć udział w konferencji księgowych dotyczącej, jak mgliście Matthew zrozumiał, różnic między europejskim a amerykańskim prawem podatkowym oraz metodami ściągania należności) wyglądał na zaskoczonego. - Najpierw Flic, potem Imo... co naprawdę mnie poruszyło - potwierdził Matthew.

oczekując czegoś w rodzaju wybuchu wulkanu. Stały w progu obie - Imogen i Flic. - O co chodzi, mamo? - spytała młodsza córka. - Nic, kochanie, przepraszam. - Czemu to oglądasz? - indagowała Imogen zaskakująco spokojnym tonem. Sprawdź - Ale ja na twoim miejscu wiałbym, gdzie pieprz rośnie. Marzył o rozmowie z kimś jeszcze - z osobą, która stałaby po jego stronie, a jednocześnie mówiła prawdę w oczy. Najbardziej pasowali tu Ethan i Karl, tylko że to nie była rozmowa na telefon. Zastanawiał się nawet, czy nie polecieć na weekend do Berlina, kiedy jednak zadzwonił do przyjaciela, okazało się, że akurat oboje z Amelią pakują się na kilkudniowy wyjazd do Hiszpanii. - Zamiast do Berlina przyjedź do Marbelli - proponował Karl. - Trafimy parę piłek, napijemy się piwa, pogadamy jak ludzie... Kusząca propozycja, ale Matthew uznał, że nie powinien obciążać przyjaciół swoimi problemami podczas beztroskiego weekendu. Poza tym za bardzo trąciło to ucieczką. Czy nie to mniej więcej sugerował Crocker?