ostrzejszy. Może to krwotok? Skrzep? Ewentualności było nieskończenie wiele.

Około północy. - Pamiętałeś? - Oczywiście! Bethie wyczuła już biegi i samochód mknął gładko. Tristan ma rację - pomyślała. - Każdy choć raz w życiu powinien się przejechać sportowym samochodem, a ten samochód prowadzi się jak marzenie. Wjechała na autostradę międzystanową I-76, czując, że samochód jej słucha. Jedynka, dwójka, trójka, aż po czerwoną kreskę. Turbodoładowanie sprawiało, że pęd wciskał ją w fotel. 50, 90, 130 kilometrów na godzinę, a mimo to jechało się jak po maśle. 80 - No proszę - powiedział Tristan z uznaniem. - Świetnie prowadzisz, Bethie. Jedź jak na wyścigu i nie pozwól, żeby cokolwiek cię hamowało. Uśmiechnęła się. Wcisnęła pedał gazu. Pędziła z prędkością 170 kilometrów na godzinę. Włosy powiewały na wietrze, a słońce rozgrzewało twarz. - Pędzimy aż miło! - Tristan krzyknął przez wiatr. Bethie uśmiechnęła się, jechała szybciej i nawet nie wspomniała, że to było ulubione powiedzenie Mandy. Kocham cię - pomyślała. -Boże, jaka ja jestem szczęśliwa! Tristan nadal przyglądał się jej tym swoim przenikliwym spojrzeniem. http://www.ostomatologii.pl/media/ i zaczaj zapadać zmrok, zdjął swój sweter i okrył nim jej ramiona. Teraz tuliła się do miękkiej bawełny, wdychała zapach jego wody kolońskiej. Czuta się prawie tak samo jak wtedy, gdy on sam wcześniej jej dotykał. Dla 103 siebie wyjął z bagażnika granatowy blezer. Był dobrze skrojony, a jednak coś ją dręczyło. Zachichotała, kiedy wreszcie skojarzyła. On wyglądał jak agent FBI. Powiedziała mu to zaczepnie. Mógłby zostać agentem. Na szczęście tylko go to rozbawiło. - Co teraz? - spytała. - Ty wybieraj. - Zgrywasz trudnego? - To byłaby ciekawa odmiana. Bethie zachichotała. Doszła do wniosku, że wypity szampan prawdopodobnie

- Wciąż razem. - Rainie pokręciła głową, jakby z niedowierzaniem. - Shep pracuje dla firmy ochroniarskiej w Salem. Sandy na nowo zajęła się sprawami nieletnich. - Świetnie. A Luke Hayes? - Jest dobrym nowym szeryfem, a przynajmniej tak twierdzi. Byłam tam jakieś pół roku temu. Miasto jest w dobrych rękach. Sprawdź - Nie wyglądam najlepiej... - dodała cicho. 200 On wykazał pełne zrozumienie. - Kiedy się spotkamy, będę całował każde zbolałe miejsce na twoim ciele. Znów zaczęła płakać. Tym razem cicho, szczerze. Mógłby ją pocieszyć. Jak zawsze. Kiedy pierwszy raz przyjechała i pokazała mu sine żebra i plecy, powiedziała, że spadła ze schodów. Ale on wiedział. Tyle że zamiast popatrzeć na nią z odrazą, wziął ją w ramiona i mocno przytulił. - Biedactwo - powiedział. - Jesteś zbyt wartościowa, żeby to ci się przydarzało. Tamtej nocy płakała przez wiele godzin. A on przytulał ją i głaskał po włosach. Jeszcze nigdy w życiu nikt nie dotykał jej tak delikatnie jak on. I nikt nie sprawił, że czuła się kimś wyjątkowym.