zaczęły palić łzy pod powiekami.

- Och, Jack, chcę... - Wiem, wiem - uspokoił ją głosem miękkim jak aksamit. Szeptał jej do ucha jakieś nic nie znaczące słowa. Czasem uspokajał tak chłopców, kiedy obudził ich zły sen. Malinda czuła, jak słabnie jej opór. Potem było już tylko pożądanie. Zapominając o ciotce Hattie i latach ograniczeń, po raz pierwszy w życiu poddała się własnym doznaniom. Głód, jak pełzające zwierzę, ogarniał ją całą. Chciała znowu czuć to, co przedtem. Przywarła wargami do jego ust. Nieśmiałość zniknęła. Wahanie też. Jack wyczuł tę zmianę, tę niecierpliwość. Jego palce powróciły do poprzedniego rytmu, jej ciało go zrozumiało i uległo. Jack znów objął prowadzenie. Jego język penetrował głębię jej ust, a palec, wsunięty głęboko, przywłaszczał sobie jej dziewictwo. Malinda wbiła paznokcie w ramiona Jacka i wygięta w łuk poddała się przeszywającym ją falom najwspanialszej http://www.ortopedyka.net.pl - Proszę - szepnął i zamknął jej usta pocałunkiem. NATALIE FIELDS NIE ZADZIERAJ Z NIANIĄ 1 Laura nerwowo wierci się na kanapie i zerka najpierw na zegarek, potem na drzwi do gabinetu właścicielki agencji, a na koniec na Sandrę Murciano, recepcjonistkę i sekretarkę w jednej osobie. Sandra Murciano kończy przekładanie papierów z jednego stosiku na drugi, jednym słowem, przestaje udawać, że zajmuje się czymś związanym z pracą, i bez reszty oddaje się zajęciu, które - sądząc po rezultatach - wykonuje perfekcyjnie. Wyjmuje z torebki przybory do manikiuru i poleruje długie, idealnie zadbane paznokcie. Widząc spojrzenie Laury, przerywa tę czynność na chwilę, po czym do niej wraca, ale już nie z taką werwą. Obecność wiercącej się na kanapie dziewczyny wyraźnie jej przeszkadza. - Mówiłam ci, że nie ma sensu, żebyś czekała - mówi. - Pani Newton ma bardzo ważne spotkanie, które może się jeszcze przeciągnąć. Zresztą, jak już tłumaczyłam, rozmowa z nią ci nie pomoże. Rzeczywiście, kilka razy powtarzała Laurze przez telefon, że jej pojawienie się w agencji niczego nie zmieni, ponieważ ostatnio niewielu klientów potrzebuje opiekunki do dzieci na weekendy. „Niewielu” to nie to samo co „żaden”, pomyślała Laura i dlatego dziś po lekcjach postanowiła tu przyjechać i teraz siedzi, co jakiś czas spoglądając na zegarek i zastanawiając się, o której najpóźniej musi wyjść, żeby się nie spóźnić na lekcję baletu. Za osiem minut, oblicza i patrzy na drzwi do gabinetu, jak gdyby je chciała zakląć, żeby się wreszcie otworzyły. Jej spojrzenie nie posiada jednak tej cudownej siły i drzwi pozostają zamknięte. Dochodzą zza nich tylko strzępki zdań albo pojedyncze słowa, które Laura stara się wyłowić, z nadzieją, że mogą oznaczać koniec rozmowy. W końcu zniechęcona odwraca wzrok od drzwi i patrzy na Sandrę Murciano, która zupełnie przestała zwracać na nią uwagę i zacięcie poleruje swoje szpony.

Ludzie spieszyli się do pociągów. Pełno tu było zarówno osób dojeżdżających do pracy, jak i turystów, a nawet biznesmenów. Ich głosy rozchodziły się po całym holu, odbijając się od ścian i wspaniałego, beczkowego sklepienia. – Nie za wiele – odparł Kondor, strząsając okruch ciastka, który opadł na jego spodnie. W sklepiku piętro niżej sprzedawano najlepsze Sprawdź się z nimi od dziecka. Dziewczyna patrzyła na nią tak, jakby oczekiwała dalszych wiadomości. Musi więc coś dodać. Tylko co? Julianna pomyślała o ostatnim kochanku swojej matki. Senator Jacobson. – Pracowałam nawet dla senatora Jacobsona. W jego biurze wyborczym. – Małe kłamstewko. Była tam parę razy, żeby przekazać mu jakieś wiadomości. Na szczęście jedna z prawdziwych asystentek senatora wyjaśniła jej, na czym polega praca w takim miejscu. Chwyciło. – Naprawdę? – Jasne. – Julianna uśmiechnęła się. – Myślę, że mogę zgłosić się do niego po rekomendacje.