Nie. Najgorsze w tym wszystkim było jej spojrzenie - spojrzenie osoby owładniętej przez siły, których nie pojmował i które napawały go lękiem. Kiedy patrzyła na niego w ten sposób, czuł, że dotychczasowe życie skończyło się bezpowrotnie.

Następne minuty były koszmarem. Matka z pasją szorowała każdy centymetr kwadratowy drżącego skulonego ciała, szepcząc przy tym modlitwy, to znowu miotając gniewne słowa. Gloria rozpoznawała fragmenty z Biblii przeplatane zwrotami, których nigdy wcześniej nie słyszała w swoim krótkim życiu. Matka wspominała o złym nasieniu, o Cieniu i Światłości. Opowiadała o tym, jak Gloria przyszła na świat, o Bestii i o misji do wypełnienia. Glorię piekła skóra, w kilku miejscach pokazała się krew. Było jej na przemian gorąco, to znowu drżała z zimna. Poddawała się zabiegom matki w otępieniu, była tak odrętwiała, że chwilami nie odczuwała już nawet bólu. Płacz przeszedł w pochlipywanie, potem w ciche westchnienia rozpaczy. Kiedy wydawało się jej, że dłużej nie usiedzi w wannie, Hope wyciągnęła ją z kąpieli, osuszyła pobieżnie, zaprowadziła do kąta w sypialni i kazała klęknąć. - Musisz zrozumieć, że czynisz zło - powiedziała, zaciskając palce na ramieniu córki. - Musisz obnażyć zło i nie iść za jego głosem. Gloria podniosła głowę, spojrzała w zaciętą twarz matki. - Mamo, boję się... - Nie bój się. Szatan cię nie dostanie. Rozumiesz? Nie oddam mu ciebie. Co rzekłszy, wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi na klucz. ROZDZIAŁ JEDENASTY Gloria nie miała pojęcia, jak długo klęczała w kącie. Była obolała i zrozpaczona, zdjęta strachem, że jeśli się ruszy, zaraz pojawi się matka i znowu wpadnie w złość. Skóra na całym ciele piekła ją tak, jakby ktoś żywcem ją przypalał. Deski podłogi uwierały w kolana. Bolały plecy, a serce tłukło się niespokojnie. I to właśnie ono cierpiało najbardziej. W końcu przyszedł ojciec i zwolnił ją z kary. Bez słowa wziął w ramiona i zaniósł do łóżka. Przysiadł obok, szeptał ciche, serdeczne słowa pocieszenia. Gloria przytuliła się do niego. Chciała mu powiedzieć, jak bardzo żałuje swojego zachowania, chciała zapewnić, że ani w głowie jej było postąpić tak paskudnie, ale nie była w stanie wykrztusić słowa, tak jak nie miała już siły płakać. W pokoju zapadł mrok. Przyszła noc, a ojciec ciągle kołysał ją w ramionach. Zacisnęła powieki. Och, żeby tak móc pozbyć się z pamięci widoku twarzy mamy, twarzy wykrzywionej wściekłością, i tych oczu gorejących czymś nieodgadnionym, co przejmowało Glorię potwornym lękiem. Później, kiedy ojciec wyszedł, zostawiając zapaloną nocną lampkę przy łóżku, długo jeszcze leżała z szeroko otwartymi oczami, usiłując zamknąć uszy na przepełnione złością głosy. Matki. Ojca. Naciągnęła kołdrę na głowę. Nigdy jeszcze nie słyszała, żeby tak strasznie na siebie krzyczeli. Co prawda słowa nie docierały do niej zbyt dokładnie, ale jej imię nieustannie wracało podczas kłótni. Kiedy tata zawołał „rozwód”, odpowiedział mu sarkastyczny śmiech mamy. Ukryła twarz w poduszce. Zawiniła. Męczyło ją to bardziej niż ból fizyczny. To przez nią rodzice teraz się kłócą. Jeśli się rozwiodą, to także będzie jej wina. Z jej powodu pani Cooper straciła pracę. Przez nią płakał Danny. Wszystko przez nią. Okropne, dręczące uczucie. I gorycz. Skłamała przed matką, zrzucając winę na Danny’ego. Przekonywała, że to on chciał oglądać książki, że zdjął spodenki bez jej namowy. http://www.orto-dentica.com.pl/media/ coś dostrzegł, i to wystarczyło. Po przeciwnej stronie płotu znajdowała się druga Nia- nia, która ostrożnie przedzierała się przez klomby z kwia- tami, ciągle przybliżając się do ogrodzenia. Starała się prze- mieszczać najciszej, jak umiała. Obie zatrzymały się, stanęły nagle w zupełnym bezruchu, lustrując się nawza- jem — zielona Niania spokojnie czekała w ogrodzie, aż po- dejrzany przybysz zbliży się do drewnianych sztachet. Niebieska Niania była większa, przystosowana do opie- ki nad dwójką dorastających chłopców. Jej boki były po- wgniatane i odkształcone od długotrwałego użytkowania, ale magnetyczne chwytaki pozostały mocne i niezwykle sprawne. Oprócz kilku warstw metalu standardowo używa-

towarzysko, nauczyć ją podstaw gry na pianinie i francuskiego, a pominąć wszystkie poważne rzeczy, które tylko oderwałyby ją od najważniejszego zadania. - To ptak - wyjaśniła, kierując się do jadalni. - Nie płacz, kochanie, bo dostaniesz plam. - Naprawdę? - Tak, a masz śliczną cerę. Sprawdź Kiedy Bryce stanął w drzwiach, szepnęła: - Weź kamerę! Myślę, że ona zaraz zrobi pierwszy krok. Pospiesz się! - Dobrze, dobrze - Bryce odstawił teczkę i poszedł po kamerę, a potem przyklęknął i skierował obiektyw na córeczkę. - Ja was sfilmuję. Wyciągnij do małej ręce - powiedziała Klara. Oddał jej kamerę i zwrócił się do dziecka. - Hej, księżniczko, co robisz? Mała zaczęła radośnie gaworzyć. - Popatrz na ten uśmiech! - zawołała Klara. Nagle dziewczynka puściła brzeg kanapy i chwiejnym krokiem podreptała do ojca. Niewiele brakowało, a straciłaby równowagę, lecz on chwycił ją w ramiona i roześmiał się uszczęśliwiony. - Widziałaś? Naprawdę zaczęła chodzić! Klara odłożyła kamerę i zbliżyła się do nich. Oboje tak ściskali Karolinę, zachwycając się jej osiągnięciem, że aż się rozpłakała. Wtedy zaczęli ją uspokajać i robić wszystko, by znowu się uśmiechnęła. Klara była tak blisko, że Bryce czuł zapach jej perfum. - Przez całe popołudnie chciała zrobić ten pierwszy krok. Miałam nadzieję, że zaczeka z nim na ciebie - powiedziała. - Dziękuję, że pozwoliłaś mi przy tym być. - Musiałeś to zobaczyć. Ja tu tylko pracuję, ty zaś powinieneś mieć udział w przyjemnościach - zażartowała. - Wiele zrobiłaś dla mego dziecka. Dziękuję ci - rzekł.