udawać szczęśliwą dla dobra państwa Moffatów; przebywać

nie oznacza oczywiście, Ŝe nie było złych momentów - dodała z uśmiechem. - Nie mogłam na przykład oduczyć ją dłubania w nosie. Erika chyba nigdy tego nie robi. Oczy Marka rozbłysły, gdy spojrzał na rozbawione dziecko. - Nie - odparł. - Ale wyobraŜam sobie, co z niej będzie za numer, gdy skończy dziesięć lat. - Lepiej sobie nie wyobraŜaj - rzekła Alli, chichocząc. - Masz rację. PoŜyjemy, zobaczymy. Serce Alli zaczęło mocniej bić. On powiedział to tak, jakby z góry zakładał, Ŝe ona jeszcze tu będzie. śe będzie dla niego pracować. Nie zdąŜyła jednak zadać pytania w tej kwestii, bo pojawiła się przy ich stoliku kelnerka i czekała na zamówienie. - Witam państwa - rzekła. Alli mierzyła wzrokiem atrakcyjną blondynkę o jaskrawoniebieskich oczach, która podała im kartę dań. - Gavin interesuje się nią - powiedział Mark, kiedy kelnerka odeszła, by przynieść im napoje. - Kim? - zapytała Alli. Mark uśmiechnął się. - Naszą kelnerką. - Szeryf Gavin 0'Neal? Mark zachichotał. http://www.operacje-plastyczne.biz.pl/media/ - Może Lysander to przezwisko? - odezwała się pani Stoneham bez przekonania. - W końcu to wyjątkowo rzadkie imię. - Nie masz u siebie wykazu parów, kuzynko Anne? - Niestety, nie. A zresztą, po co mi taka książka? - Kobieta pokręciła głową. - Moja droga, po obiedzie przejdziemy się do kościoła; chrzcielnica normańska i tutejsze nagrobki wydają mi się godne obejrzenia. Pochowani są tam Candoverowie; pamiętasz grobowiec Elżbiety, z kamiennymi figurami lorda i lady, leżącymi po obu stronach? - Tak, a u ich stóp klęczą dzieci. W kościółku spotkały pastora Lamba. - Moja młoda kuzynka interesuje się kaplicą Candoverów - wyjaśniła pani Stoneham. - Oczywiście. To będzie smutny dzień, kiedy odejdzie ostatni z tej rodziny, pani Stoneham. Muszę stwierdzić, że nie uczęszczali zbyt często do kościoła. - Obecny markiz jest czwarty czy piąty? - zapytała pani Stoneham. - To piąty markiz. Jak pani zapewne wiadomo, jego brat dzierżył tytuł zaledwie przez kilka miesięcy. Clemency spojrzała znacząco na kuzynkę Anne. - Mój Boże, czy to był jakiś wypadek? Dopiero co przyjechałam i nie znam tej historii. - Niestety, zginął w awanturze pijackiej - odparł pan Lamb opierając się o pulpit. - Lord Alexander był wyjątkowo leniwym i zatwardziałym w grzechu młodym człowiekiem. Rzadko przychodził do kościoła i dopóki żył, żadna szanująca się rodzina nie posyłała nikogo do pracy na dworze. - Jakie... to dziwne, że obecny markiz nosi tak niezwykle imię - zauważyła Clemency. - W odróżnieniu od brata.

- Tak, milordzie. - Czy przypadkiem znasz jej imię? - Nie, panie markizie. Chyba w ogóle go nie słyszałem. Imion młodych dam zazwyczaj nie podaje się do powszechnej wiadomości. - Oczywiście, że nie - przyznał Lysander zgaszony. - Czy mam się tego dowiedzieć? - Nie, nie. To tylko przelotna myśl. Sprawdź ktoś. Choć nie miał Ŝadnego prawa, by tę przykrość odczuwać. Westchnął głęboko. Zamiast rozmyślać o Alli i o tym, czy jest, czy nie jest z kimś związana, powinien skoncentrować się na rychłym spotkaniu z Nitą Windcroft. Wiedział jednak, Ŝe to niemoŜliwe. Bo musi najpierw porozmawiać z Alli. Przejechali około czterech mil, zanim padło między nimi jakieś słowo. - JuŜ niedaleko - powiedział Mark spoglądając na nią. - Tak, wiem. Alli teŜ popatrzyła na niego, właściwie na kapelusz, który zasłaniał mu prawie całą twarz. - Powiedziałeś, Ŝe musimy porozmawiać. Pomyślała, Ŝe jeśli ma się starać o inną pracę, to im szybciej się o tym dowie, tym lepiej. - Tak, zgadza się. - Znowu na nią spojrzał. - O tej nocy. Chyba źle