- Obiecuję, że go nie zawiodę. - Bella dyskretnie rozejrzała się po pokoju. Nie było w nim okna. To dobrze. - Podziwiam to, co robisz, Alice - powiedziała szczerze. - Centrum Sztuki zawsze miało opinię dobrego teatru, ale odkąd zaczęłaś nim kierować, stało się jedną z najlepszych scen w Europie. - Taki był mój cel. - Alice spojrzała na wysadzaną brylantami obrączkę. Choć od ślubu minęły już dwa lata, czasem ledwie mogła uwierzyć, że wszystko to naprawdę się wydarzyło. - Wiesz, Bello, są takie ranki, kiedy boję się otworzyć oczy, bo wydaje mi się, że moje życie to sen. A potem patrzę na Jaspera i Marissę, i myślę o tym, że są moi. Naprawdę moi. - W jej oczach pojawił się lęk połączony z determinacją. - Nikomu nie pozwolę ich skrzywdzić! - Nikt tego nie zrobi - uspokoiła ją Bella. Wiedziała, że Alice myśli o Blaque, i rozumiała jej obawy. Jednak pozycja księżnej nakazywała panować nad lękami. - Może najpierw napijemy się herbaty - zaproponowała - a potem powiesz mi, w czym mogłabym pomóc. Alice z trudem oderwała się od niewesołych myśli. Mimo upływu czasu nie potrafiła uwolnić się od koszmarnych wspomnień. - Dobry pomysł z tą herbatą - powiedziała. - Bello, nie przyprowadziłam cię do Centrum po to, żeby wynajdywać ci pracę. Po prostu chciałam, żebyś zobaczyła to miejsce. - Alice, przecież wiesz, że muszę mieć jakieś zajęcie. Inaczej umrę z nudów. - Ale ja cię tu zaprosiłam na wakacje. - Są ludzie, którzy nie miewają wakacji - oznajmiła Bella, wyzbywając się skrupułów. - Rozumiem. Proponuję więc, żebyś obejrzała ze mną próbę sztuki, a potem szczerze powiedziała mi, co o tym myślisz, dobrze? - Oczywiście. - Trochę się denerwuję. Do premiery zostało ledwie parę tygodni, a wciąż mam kłopoty z autorem. - Tak? A kto nim jest? - Ja. Bella w skupieniu śledziła pracę aktorów. Szybko zorientowała się, że zespół darzy Alice dużym szacunkiem. Nie tylko jako żonę następcy trony, lecz przede wszystkim jako wybitną znawczynię teatru. Kiedy nie patrzyła na scenę, dyskretnie obserwowała dwóch strażników, którzy wprawdzie trzymali się z boku, ale nie odstępowali księżnej na krok. Kiedy znajdowała się w teatrze, wszystkie wejścia były pozamykane, a wewnętrzne przejścia strzeżone. Specjalna grupa żołnierzy codziennie przetrząsała budynek w poszukiwaniu materiałów wybuchowych. Bella myślała nie tylko o pracy. Zawsze podziwiała ludzi teatru za talent i rzemiosło, które pozwalały im tworzyć niezapomniane kreacje. Wiedziała, że zespół Alice składa się z indywidualności. Podświadomie wyszukiwała w pamięci informacje o poszczególnych osobach. Ich życie, od przebiegu kariery począwszy, na kontaktach prywatnych kończąc, nie było dla niej tajemnicą. Musiała ich sprawdzić, skoro przed dwoma laty to właśnie aktor, niejaki Russ Talbot, stał się wykonawcą morderczych planów Blaque. Bella brała pod uwagę, że poza nią może tu działać ktoś inny. Blaque lubi dobrze się zabezpieczyć. - Czy ona nie jest wspaniała? Bella spojrzała na nią pytająco. http://www.ogrzewaniepodlogowe.biz.pl - Och, Parthenio, to po prostu coś strasznego! - jęknął, wspierając się całym ciałem o krzesło, bo mało brakowało i upadłby z wrażenia. - Najwyraźniej książę mamił mnie całymi tygodniami, a ja w dodatku pchnąłem cię ku niemu! Jak mogłem być taki głupi? - Nie martw się, papo, nigdy mi na nim nie zależało. - Naprawdę? - Pozwoliłam mu zalecać się do mnie tylko ze względu na ciebie. - Coś podobnego! - Moje serce od dawna należy do lorda Draxingera. - Co takiego?! Nagle rozległo się kołatanie do drzwi frontowych. - Któż może nas odwiedzać o tej porze? - zdumiała się Parthenia. - Nie wiem. Pójdę sam i zobaczę. - Niech to zrobi kamerdyner! - A może właśnie on nas szpieguje? - upomniał ją cierpko Westland.
- Pewnie pani wie - powiedziała, patrząc Belli prosto w oczy - że jestem w show biznesie bardzo długo. Mam go we krwi. I chcę pani powiedzieć, że komediant zawsze rozpozna drugiego komedianta. Bella zachowała spokój. - Na pewno - odparła z uprzejmym uśmiechem. - Jeszcze nie zdecydowałam, czy panią lubię, ale na pewno pani nie ufam - wypaliła Tanya, poprawiając rękaw sukni. - Za to bardzo lubię i szanuję Edwarda. To jeden z niewielu mężczyzn, których zaliczam do swoich przyjaciół. Bella potrafiła docenić szczerość. Nie mogła odpłacić się Tanyi tym samym, ale postanowiła odsłonić się na tyle, na ile pozwalał rozsądek. - Chcę panią zapewnić, że także dla mnie Edward jest kimś wyjątkowym. Kimś, na kim bardzo mi zależy. Sprawdź późno! - Dobrze. – Zaczął wiązać swoje różowe trampki do kostki. Wstał szybko z kucek, wybiegł na klatkę i podchodząc do drzwi naprzeciwko jego mieszkania. Tak się śmiesznie złożyło, że przyjaciel z dzieciństwa także okazał się być gejem. Podobno podkochiwał się w nim trochę, ale Krystian zawsze traktował go jedynie jako kolegę. Karol nie mógł być jego księciem z bajki! Nie był przystojny. Był gruby, ale za to mieli masę wspólnych tematów. Zapukał, a już po chwili w progu pojawił się trochę otyły nastolatek, z krótkimi, czarnymi włosami. Ubrany był tak jak zawsze, w zwykłą szarą bluzę i stare, wyprane dżinsy. - Dzisiaj go znajdę! – oznajmił Krystian, uśmiechając się szeroko. - Kogo? – zdziwił się chłopak, schodząc powoli ze schodów. - Księcia!