Shelby odrzuciła głowę do tyłu i splunęła. Ku jej osłupieniu, zlizał jej ślinę i cmoknął. Wyciągnął rękę i zaczął

Marla sarkastycznie. - Przynajmniej na razie. - Ale przyznasz, ¿e to dziwne. Bez słowa zostawiłas dzieci i Aleksa. - Bardzo dziwne. - A potem ruszyłas nie wiadomo dokad z kobieta tak podobna do ciebie, ¿e mogłaby byc twoja siostra. - Ale ja nie mam siostry... - zaczeła, ale ugryzła sie w jezyk. Siostra. Cos w głebi niej drgneło na dzwiek tego słowa, jakies wspomnienie, które jeszcze nie całkiem wypłyneło na powierzchnie swiadomosci. - Nikt nie mówił nic o siostrze. Tylko o bracie. - O Rorym. - Tak. - Trzymajac w dłoni plik zdjec, znowu usiadła na fotelu. -Jest w domu opieki, bo uległ jakiemus wypadkowi, prawda? - Tak. - Ale to nie wszystko. Mam wra¿enie, ¿e wszyscy cos przede mna ukrywaja. Ilekroc ktos wspomni jego imie, nastepuje konsternacja. Nick zagryzł wargi. A wiec on te¿ o tym wie. Widziała to http://www.odziez-medyczna.com.pl/media/ - Nie twój interes. - Przypominała sobie, że ten mężczyzna jest tylko wynajętym przez jej ojca robotnikiem, nikim więcej. Ale pamięć podsuwała fragmenty rozmowy, którą podsłuchała wcześniej w budynku na ranczu. W głębi duszy trzęsła się jak galareta. Nigdy w życiu nie była tak przerażona. - Czy to ma jakiś związek z samochodem, który ukryłaś dalej? - Kiwnął głową w kierunku głównej drogi. Serce w niej zamierało, kiedy widziała, jak McCallum uważnie się jej przygląda, gapi na jej mokre włosy, prawie przezroczystą bluzkę, krótkie, przemoczone szorty. Gdzieś za nim warknął pies. - Tak, widziałem go, kiedy wracałem z miasta, wiesz, ten chrom znakomicie odbija światła reflektorów. - Uniósł brwi, jakby oczekiwał, że ona kiwnie potakująco głową. - Zatrzymałem się, zobaczyłem, że w taką burzę dalej nie pojedzie, i domyśliłem się, że wcześniej czy później gdzieś się tu pokażesz. Ta uwaga ją dobiła. On na nią czekał. Śledził ją. Prawdopodobnie śmiał się w kułak. 76 Podrapał się po nieogolonym podbródku. - No, to co tam knujesz? Nie, nie mów mi. Pozwól, że zgadnę. Poszłaś się kurwić z moim starym kumplem,

piate pietro szpitala tylko po to, ¿eby zaraz znowu zjechac na dół. - Sam szukasz kłopotów - powiedział sam do siebie - a chyba masz ich dosyc. Dwa dni pózniej Marla szykowała sie do opuszczenia szpitala. Doktor Robertson przeprowadził ju¿ wszelkie Sprawdź Pielegniarki. Masa¿ystów. Mamy w domu dosc miejsca dla wszystkich, którzy powinni byc przy niej przez dwadziescia cztery godziny na dobe. Pielegniarka milczała przez chwile. W tym jej milczeniu czuło sie dezaprobate... A mo¿e ona tylko zało¿yła sobie, ¿e ta kobieta jest pielegniarka. Wyte¿yła wszystkie siły, usiłujac dac im jakis znak, ¿e słyszy, choc wszystko ja boli. - Powiem doktorowi Robertsonowi, ¿e chce sie pan z nim zobaczyc - odparła w koncu pielegniarka. Jej głos tak¿e nie był ju¿ ciepły i kojacy. Teraz brzmiał oschle. Profesjonalnie. - Nie jestem pewna, czy jest w tej chwili w szpitalu. Dopilnuje, ¿eby otrzymał wiadomosc. - Mam nadzieje.