jedną suknię mniej, zdajesz sobie z tego sprawę?

ROZDZIAŁ DZIESIĄTY Na dźwięk znajomego kliknięcia otwieranych drzwi sypialni Lorenza i równie delikatnego ich zamknięcia Jodie, leżąca w bezsennym oczekiwaniu, zesztywniała. Mieli się pobrać za dwa dni, ale już czterokrotnie zauważyła, że Lorenzo sekretnie opuszcza swój pokój w środku nocy, a po przynajmniej godzinie równie cicho do niego powraca. Caterina wciąż przebywała w Castillo. Czy to ona spotykała się w nocy z Lorenzem? Jodie uznała, że ma prawo to wiedzieć, nawet jeżeli miała być tylko jego tymczasową żoną. Wstała, włożyła szlafrok i miękkie kapcie. Zamierzała sprawdzić swoje podejrzenia. Małżeństwo dla interesu to jedna sprawa, ale bycie niechcianą żoną, której mąż ma kochankę, zupełnie inna. Nie zamierzała odgrywać tak upokarzającej roli. Ze szczytu schodów zauważyła sylwetkę Lorenza przemykającego przez hol poniżej. Podążyła za nim, zastanawiając się, dlaczego nie skorzystał z górnego korytarza, prowadzącego prosto do apartamentu Cateriny. Do korytarza łączącego starszą część Castillo z nowszym, siedemnastowiecznym skrzydłem prowadziło kilka wąskich przejść. Które wybrał Lorenzo? Nikły poblask skierował jej uwagę na schody prowadzące na niższy poziom. Jodie odetchnęła nerwowo. Schody znajdowały się dokładnie pod apartamentem Cateriny, więc najprawdopodobniej... Wydala stłumiony okrzyk, kiedy nagle z cienia wychyliła się ręka i chwyciła ją za nadgarstek. - Co ty tu, u diabła, robisz? Lorenzo! Musiał się zorientować, że za nim szła, i zaczaił się tu na nią. - Chciałam zobaczyć, dokąd chodzisz. Już czwarty raz wychodzisz od siebie w środku nocy - odpowiedziała szczerze. - Śledziłaś mnie? Zmieszała się pod jego uważnym spojrzeniem, ale nie zamierzała pozwolić, żeby to zauważył. - Skoro mam za ciebie wyjść, chcę wiedzieć, czy uprawiasz seks z Cateriną. - Co? - Jeżeli tak, nie wyjdę za ciebie. Możesz być tego pewien. - Myślałaś, że nakryjesz mnie w łóżku z Cateriną? Jodie poczuła się winna. Nie mogła mu powiedzieć, że jego odrzucenie nie tylko pogłębiło jej niepewność, ale i sprowokowało pytanie, czy Lorenzo, podobnie jak John, szukał satysfakcji seksualnej gdzie indziej. - Nie zaprzeczysz, że byliście kochankami - brnęła dalej. - Tak - zgodził się krótko. - Ale to było dwadzieścia lat temu, byłem wtedy chłopcem. - Ona twierdzi, że wciąż jej pożądasz. http://www.oczyszczalnie-sciekow.net.pl odpowiedzieć. Komplementy zawsze ją peszyły. Wolała pominąć je milczeniem. - Myślę, że już mu się znudziło. Dzisiaj nie przyszedł. Przypuszczam, że jest w drodze do domu. - Nie wydaje mi się - zaprotestowała Parker. - A mnie tak. Bo to... - Shey urwała nagle, bo drzwi kawiarni otworzyły się i do środka wszedł Tanner, a towarzyszył mu mężczyzna trzymający w ręku skrzypce. To był prawdziwy muzyk. Trzymał instrument tak, jakby zaraz zamierzał grać. - Tanner - ostrzegawczym tonem odezwała się Shey. Każdy by się przestraszył, ale nie on. Uśmiechnął się szelmowsko, wcale nie jak książę. Najwidoczniej

- na dłuższą metę bardziej go jednak przerażało niż chroniło. Wolałby - jeśli w ogóle można użyć tego słowa - raczej wypłakać w tej taksówce swój ból, niż tkwić tam jak kawał drewna. - Tak bardzo mi żal, Karo - szepnął. - Wszystkiego... Zamknął oczy, rozpaczliwie starając się przypomnieć sobie miękkość i ciepło jej ciała, zapach... ale nie mógł. Sprawdź - I z muzyką. - Delikatnie powiedziane. Nigdzie nie dawało się zaparkować zgodnie z przepisami, ale Sylwia nie ustawała w wysiłkach i wreszcie zostawiła wóz na żółtej linii, w pobliżu podjazdu, na skraju trawnika. Matthew zauważył, że w najlepszym razie wlepią jej mandat, ale się nie przejęła. - Jeśli nam założą blokadę, to najwyżej wrócimy do domu taksówką i jutro będziemy się martwić. - Zamknęła drzwi. - Nie wiem, jak ty, ale ja potrzebuję czegoś mocniejszego. - Whisky? - spytał, kiedy już szli do pubu. - I to podwójną - odparła ujmując go pod ramię. - Nie zapominaj, że prowadzisz. - Chyba że założą blokadę.