- Mam też nadzieję, że służba nie narobi plotek.

- Pohamuj się, Drax. Właśnie dlatego wahałem się, czy wam cokolwiek wyjawić! - zawołał Alec. - Nie możemy niczego zdradzić naszym postępowaniem. Parthenia mogłaby się poczuć urażona, gdybyśmy jej adoratora przedstawili jako nikczemnika. A jeśli nie będzie trzymać języka za zębami, Becky znajdzie się w śmiertelnym niebezpieczeństwie! - Ja mogę ją ostrzec - powiedziała nagle Becky. Wszyscy spojrzeli na nią zdumieni. - Nawet Michaił, nie mówiąc już o jego Kozakach, nie może wejść na teren kobiecego kąpieliska, ale ja owszem. Mogę tam z nią porozmawiać, na przykład wewnątrz jednego z wozów kąpielowych. Nikt nas wtedy nie zobaczy. - Tak, mogłaby to zrobić - mruknął Drax. - Absolutnie się nie zgadzam! - sprzeciwił się Alec. - Dlaczego? - spytała Becky. Nic mi nie grozi. Zresztą to będzie bardzo łatwe. Zajmie mi też niewiele czasu. Michaił i jego ludzie nie dostaną się tam, bo żadnemu mężczyźnie nie wolno wejść na teren kąpieliska dla pań, żeby nic nie zagrażało skromności. - No, niezupełnie - przerwał jej Fort. Becky spojrzała na niego pytająco. Fort wahał się przez chwilę, lecz w końcu wyjaśnił, z trochę niewyraźną miną, co miał na myśli. - Nad tą plażą jest wzgórze, z którego, proszę mi wybaczyć, każdy zainteresowany takimi widokami młody człowiek może dzięki lunecie ujrzeć... ee... wszystko, co tylko chce. - Naprawdę? - zdumiała się Becky. Alec potarł podbródek i wymienił spojrzenia z przyjaciółmi. - Owszem, ale możemy tam przecież pójść. Jeśli zastaniemy na pagórku jakiegoś http://www.nosnoscramplaskich.com.pl/media/ uniósł dłoń i przetarł zaparowane okienko powozu. Owszem, Strathmore lepiej pasował do Lizzie. On sam nie śmiałby jej tak kochać jak Devlin. Nie w smak mu była przegrana, w końcu jednak zachował się, jak na dżentelmena przystało. Cóż innego mógł zrobić? W głębi duszy wiedział, że nie byłby dla Lizzie dobrym mężem. Dla niej ani dla żadnej innej kobiety, mimo że każda bez wyjątku traciła dla niego głowę. Podparł brodę dłonią, wpatrując się w ciemność za okienkiem. Nagle spostrzegł w strugach deszczu dwóch jeźdźców. Zaciekawili go nieco. Kłusowali wzdłuż Oxford Street w przeciwnym kierunku niż powóz. Zwrócił na nich uwagę, bo pora była późna i pogoda fatalna, więc poza nimi na ulicy nie widział żywego ducha. Powóz zbliżył się do nich. W świetle latarni gazowej Alec dostrzegł, że są uzbrojeni i mają groźne miny. Pewnie wypatrują ladacznic, pomyślał cynicznie. I rzeczywiście chyba kogoś szukali. Jechali powoli, rozglądając się uważnie wokoło. Wydało mu się to dziwne, ale gdy dojrzał osobliwe, wysokie czapy, uznał ich za

- Rozumiem. - Becky patrzyła w talerz. Alec się roześmiał. - Teraz to ja cię zaszokowałem. - Żartujesz sobie ze mnie, prawda? - Bynajmniej. W każdym razie miałem łatwiej niż Jack, drugi z kolei syn. Pierwsza wpadka mamy, i to niemała! Niezłego kochanka sobie wybrała, żeby odpłacić jego wysokości pięknym za nadobne. Prawdziwym ojcem Jacka był irlandzki pięściarz zwany Twardzielem z Sprawdź Skierował szpadę ku piersi pierwszego z nich. - Powiedziałem, żebyś ją puścił. Czego od niej chcecie? - Alec... - Milcz, Becky. Porozmawiamy później. - Oni nie mówią po angielsku! - Och, myślę, że mimo to rozumieją mnie doskonale - mruknął, nie spuszczając wzroku ze zwalistego Kozaka. Miał rację. Kozak wiedział, że Alec rzucił mu wyzwanie. Spojrzał ponuro na swojego kompana, oddając Becky w jego ręce, a potem z obnażoną szablą runął na przeciwnika. A zatem jego przyszła żona nie tylko miała go za ostatniego szubrawca bez krzty honoru, ale wątpiła w jego szanse. No cóż, pokaże jej, że się myliła. - Podejdź bliżej, szubrawcze - zawołał. Zapowiadało się, że walka będzie wyrównana. Będzie musiał zebrać wszystkie siły. Dla Becky. Drugi z Kozaków usiłował ją odciągnąć,