- Naprawdę?

chrząknęła. - Dzwonię, bo trochę się spóźnię. Aloise jest w szpitalu. - Aloise Estevan? - zapytała zdumiona Shelby. Była przekonana, że sam Bóg musiałby interweniować, żeby oderwać Lydię od jej domowych obowiązków. Zresztą, nawet w takim przypadku Wszechmogący musiałby zapewne stoczyć walkę. - Si. Si. - Czy ona dobrze się czuje? - Nie wiem. Wzięła tabletki. Za dużo tabletek. - Co to za tabletki? - Też nie wiem, ale kiedy zadzwoniła Vianca, zaproponowałam, że zaopiekuję się małym Ramónem przez kilka godzin, żeby Vianca i Roberto mogli być z matką i dziś rano pogadać z lekarzami... - Oczywiście. - Shelby wypiła kolejny łyk soku. - Ale jeżeli potrzebujesz mnie w domu, to przyprowadzę ze sobą tego chłopca... - Och, nie, wszystko jest w idealnym porządku - odparła Shelby i przełożyła kabel telefonu, żeby móc wyjrzeć na basen. Powierzchnia wody przypominała szkło, odbijała błękit wczesnego porannego nieba. - Nie śpiesz się. - Odłożyła słuchawkę, wypiła resztę soku, a potem, wiedząc, że w domu nie ma nikogo oprócz niej, wybiegła na dziedziniec, zrzuciła piżamę i zanurkowała w basenie. Woda przywitała ją lodowatą falą. Poruszając szybko nogami, popłynęła do góry, dotarła na powierzchnię, wzięła oddech i zaczęła spokojnie płynąć na drugi koniec basenu, koncentrowała przy tym uwagę nie na pływaniu, lecz na swoim życiu i zmianach, jakie w nim zaszły. Gdzieś na tym świecie mieszka jej córka. Ale gdzie? W pobliżu czy daleko stąd? A może to wszystko http://www.nabudowie.org.pl - Kochanie, jesteś niegrzeczna. - Naprawdę? Chwycił ją w te swoje cudownie silne ramiona i przyciągnął do siebie, tak że nie zdążyła uciec. - O, zdecydowanie tak. - Złapał ją za ramiona i wpił się w jej usta. Był to mocny, gorący pocałunek, który zapowiadał przypływ namiętności. Shelby zamknęła oczy i przez chwilę miała wrażenie, że topnieje w środku. - Zdecydowanie - powtórzył, podnosząc głowę; jego oczy były czarne jak noc. - Dokończymy innym razem. Spojrzał na nią i jego twarz wykrzywił zawadiacki uśmiech, który pamiętała z młodości. 123 - Trzymam cię za słowo. - I puścił ją. Omal nie zatoczyła się do tyłu, ale w końcu zabrała rzeczy i ruszyła do samochodu. Jechała na pamięć, widząc jego profil we wstecznym lusterku; z szeroko rozstawionymi nogami, w koszuli, której końce powiewały na wietrze, wydał jej się bardzo męski.

Shelby zamrugała i zerkała z niedowierzaniem na Katrinę, która siedziała na oparciu kanapy Jasmine Cole. - Chcesz mi powiedzieć... że... co? Mama dowiedziała się i... - Przełknęła ślinę. Nie dopuszczała do siebie tej myśli. - Twoja matka była wstrząśnięta - powoli pokiwał głową i pociągnął nosem, jakby zaraz miał się rozpłakać. - Zażądała rozwodu, a ja odmówiłem. Powiedziałem jej, że rozwód zniszczyłby wszystko. No, więc zażądała, żebym zapłacił Nell, przestał się z nią widywać i odprawił ją z kwitkiem. Sprawdź Nicka. - Mysle, ¿e powinienem... Na schodach rozległy sie kroki i do pokoju wpadła ubrana na czarno Cissy. - Myslałam, ¿e jedziemy zobaczyc mame. - Na widok Nicka staneła jak wryta. - Cissy, to jest Nicholas. Pamietasz go, prawda? - spytała Eugenia. Cissy, nadasana, obrzuciła Nicka podejrzliwym spojrzeniem. - Nie wydaje mi sie. - Có¿, nie widzielismy sie od dawna - odparł Nick. - Chyba od dziesieciu lat. Cissy wzruszyła ramionami. Najwyrazniej niewiele jato