- Nie, Daniel mieszka i pracuje w Toronto, ale przyjechał

Scott. - To już niczego nie rozumiem. Powiedziałeś, że twój tata wyciszył całą sprawę, by ludzie myśleli, że Chad się potknął, że jego śmierć była tragicznym wypadkiem. Skoro nie chciał popełnić samobójstwa, skoro nie skoczył, to musiał to być wypadek! - To nie był wypadek - Scott zdawał sobie sprawę, że po latach wyrzutów sumienia Willow zasługiwała na to, by poznać najlepiej strzeżony sekret rodziny Galbraithów. - Miałaś rację, mówiąc, że Chad się zmienił. Tego lata zaczął zażywać narkotyki. Tamtej nocy, mimo wysiłków przyjaciela, który starał się go powstrzymać, skoczył z wieżowca Camden Tower. Wierzył, że potrafi latać. Był odurzony... - Och nie! - Willow nie wiedziała, co powiedzieć. - To okropne - wyszeptała. - Och, biedny Chad... - Rozpłakała się, a Scott otulił ją ciepłem swoich ramion. R S Pozwolił jej płakać, ale cały czas tulił ją do siebie i szeptał słowa pociechy, wiedząc, że tylko to może dla niej zrobić. Willow musiała sama pogodzić się z prawdą. W końcu uspokoiła się. Uniosła nieśmiało głowę. http://www.my-medyczni.com.pl grają w karty i rozmawiają o interesach. Ludzie jednak wiedzieli, Ŝe nie tylko tym się zajmują. Byli tacy wśród członków tego klubu, którzy trwali tam ud kilku pokoleń. I od kilku pokoleń brali na siebie odpowiedzialność za porządek w mieście, co dawało mieszkańcom spokój i poczucie bezpieczeństwa. Ponadto zakładali fundacje, organizowali bale dobroczynne. Alison rozmawiała z Christine o takim właśnie balu, który odbył się przed czterema tygodniami. Wspomniała teŜ, Ŝe było bardzo przyjemnie, szczególnie wtedy, gdy na sali balowej pojawił się Mark. Przyznała, Ŝe ucieszyła się, podobnie jak wszystkie panny na wydaniu. Ale jak zwykle Mark nawet jej nie zauwaŜył. - No jak, Alli, namyśliłaś się? - zapytał Mark. Zawsze i wszędzie z tobą, pomyślała. Miała do siebie pretensje za takie myśli, lecz w odniesieniu do Marka i Hartmana nie mogła się jednak od nich uwolnić. Westchnęła głęboko i jak zwykle w podobnych wypadkach, gdy przydarzało jej się

- Nic nowego. - Jest inny powód, dla którego nie za bardzo jej wierzę. Santos podniósł wzrok. Przeczuwał, że będzie to najmniej przyjemna wiadomość tego dnia. - No?. - W Baton Rouge znaleźli następne ciało. - Baton Rouge! - Santos zerwał się na równe nogi, tym bardziej wściekły, im bardziej uprzytamniał sobie własną bezradność. - Ten sukinsyn zaczyna się wymykać! Sprawdź omywającej jej twarz, szyję, piersi. Potem widział w wyobraźni, jak sięga do pojemnika z Ŝelem, obmywa nim dłonie, całe ciało. Od płaskiego brzucha - wyŜej, ku piersiom, okręŜnymi ruchami wokół brodawek, znowu niŜej, pachwiny, uda i to najczulsze miejsce między udami, i... Umknął wzrokiem, nie wytrzymując dalszych wizji. Dlaczego nie zaakceptował tego, co uprzednio sam zaproponował i na co ona się godziła? MoŜna by pomyśleć, Ŝe on był tym, który ma problem. Podobnie jak Jake oferujący jej swoją pomoc przy zakupie nowego wozu. Opadł na łóŜko, myśląc cały czas o sytuacji. Fatalnie. Była jego pracownicą. On zaś był tym, który dał jej zaliczkę na zakup samochodu. Jeśli komukolwiek zawdzięczała ten nabytek, to na pewno jemu, moŜna rzec przyjacielowi. Wielu szefów utrzymuje przyjacielskie stosunki ze swoją załogą.