- Shelby... - Znowu wyciągnął do niej rękę, ale ona się cofnęła.

- Poniewa¿ wypadek w górach mógł byc przez kogos zaaran¿owany. Marla przypomniała sobie, ¿e na drodze zauwa¿yła jakiegos człowieka, dlatego własnie skreciła i uderzyła w barierke. A tej nocy, kiedy wymiotowała, ktos mógł 371 podac jej jakis srodek. Miała wra¿enie, ¿e przedtem w jej pokoju ktos był. - Bo¿e drogi, to prawda? - spytała Eugenia, szeroko otwierajac oczy. - Tak. - Marla skineła głowa. - Ale nic nie mówiłas... - Najpierw nie pamietałam wypadku. Aleksowi i Nickowi powiedziałam o me¿czyznie w mojej sypialni, ale sadziłam, ¿e to był tylko zły sen. - To potworne. Mamy mur, system alarmowy i... - Eugenia siegneła po kieliszek z winem. - Na pewno nikt nie zdołał sie tu włamac. To przecie¿ niemo¿liwe. - To jednak mo¿liwe - przyznał Alex. Zmarszczył brwi i z trzaskiem zamknał zapalniczke, zaciagajac sie papierosem. - Choc wolałbym wierzyc, ¿e jest inaczej. http://www.medycyna-i-zdrowie.info.pl/media/ ¿eby zapalic papierosa. Nick usłyszał pstrykniecie zapalniczki. 254 - To tylko czubek góry lodowej. Człowieku, jestes spokrewniony z banda niezłych swirów. - Powiedz mi lepiej cos, czego nie wiem. - Nick siegnał po jedna z le¿acych na łó¿ku poduszek i wsunał ja sobie pod głowe. Ze stolika nocnego wział długopis i notatnik. - Dobra, to co powiesz na to? Stary Marli, Conrad Amhurst, jest ju¿ jedna noga w grobie. - Słyszałem. - Domyslam sie - powiedział Walt pogardliwie. - Reszta rodziny ju¿ sie oblizuje, czekajac, a¿ stary w koncu sie odwinie, bo jest wart miliony. A teraz niespodzianka. Lwia

południu, a potem nie traciłem czasu. - Dowiedziałes sie czegos? - Owszem, niejednego. Spotkajmy sie w tym barze na rogu. Jak on sie nazywa... - Ivan's. - Nick spojrzał na zegarek. - Bede tam mniej wiecej za pietnascie minut. Sprawdź panstwo powinni sami najpierw uzgodnic. Alex wycelował w niego swój palec wskazujacy. - Nie ma ¿adnego problemu - stwierdził dobitnie. - Po prostu powinienem był bardziej szczegółowo omówic te kwestie z ¿ona. - Znacznie bardziej szczegółowo - powiedziała Marla. W tej samej chwili w holu rozległy sie drobne kroczki Eugenii i stukot pazurków Coco. Swietnie, tego tylko jeszcze brakowało! 174 Gdy starsza pani wyszła zza rogu, zdejmujac rekawiczki, do salonu z przerazliwym jazgotem wpadła Coco. - Cicho! - ofukneła ja Eugenia, gdy Coco rzuciła sie do