Roześmiał się, autentycznie rozbawiony.

– Na litość boską, nie bądź taki cholernie miły. Zatrzymała się przy chybotliwym stole, ściskając pod szyją rozchełstaną bluzkę i oddychając ciężko. Quincy powoli usiadł. Jego ciemne włosy były potargane. Nie pamiętała, kiedy mu je rozwichrzyła. Policzki miał szorstkie od całodziennego zarostu. Rainie przycisnęła rękę do zaczerwienionej szyi i dopiero teraz poczuła pieczenie. Cholera. Idiotka. I w dodatku za chwilę się rozpłacze, żeby wstyd był jeszcze większy. Jak dorosła kobieta może się tak głupio zachowywać? Dosyć tego. Chwyciła kurtkę i ruszyła w stronę drzwi. – Stój! W maleńkim pokoju głos Quincy’ego zabrzmiał zaskakująco głośno. Rainie zamarła. – Usiądź, proszę – powiedział już ciszej. – Nie. – Nacisnęła klamkę. – Siadaj, do cholery! Przycupnęła na twardym drewnianym krześle przy drzwiach. – Przepraszam – rzucił krótko Quincy. – Nie chciałem na ciebie wrzeszczeć. Nie chciałem, żeby sprawy zaszły tak daleko. Wielu rzeczy, które się dzisiaj wydarzyły, nie chciałem. Mimo wszystko poczuła się lepiej. Wykrzywiła usta w ironicznym uśmiechu. – Dzięki, agencie. A teraz, jeśli pozwolisz, pójdę sobie. http://www.meblekuchennesklep.net.pl opieką i ja za niego odpowiadam. Ach, jakże mogłem się tak pomylić w diagnozie! To absolutnie niewybaczalne! Przegapić latentną agresywność, i to jaką! Z pięściami na kobietę, to po prostu skandal! W każdym razie odeślę go z powrotem do Petersburga. W mojej klinice niebezpiecznych dla otoczenia się nie trzyma! – Kto jest pańskim pacjentem? – nie wierzyła własnym uszom pani Polina. – Mikołaj Wsiewołodowicz? Doktor uśmiechnął się gorzko. – Mikołaj Wsiewołodowicz? Tak się pani przedstawił? No cóż, rozumie się! Och, dowiem ja się, kto mu to paskudztwo podsunął! – Jakie paskudztwo? – Polina Andriejewna zupełnie się w tym wszystkim pogubiła. – Widzi pani, Laertes Terpsychorow (to oczywiście pseudonim sceniczny) jest jednym z moich najciekawszych pacjentów. Był aktorem. Genialnym co się zowie – z Bożej łaski. Grając w spektaklu, całkowicie przeistaczał się w odtwarzaną postać. Publiczność i krytycy

jest zdolny do poprawy. Prokurator naturalnie będzie twierdził, że masowy morderca to szczególnie niebezpieczny typ przestępcy, który nie rokuje nadziei na resocjalizację, a zatem nie może podlegać jurysdykcji dla młodocianych. Danny powinien zostać przekazany w ręce sądu dla dorosłych, bo popełnił zbrodnię o najwyższej szkodliwości społecznej. – Moim zadaniem natomiast – ciągnął Johnson – jest udowodnić, że prokurator nie ma racji, i cieszyć nas może fakt, iż statystyki świadczą na naszą korzyść. Większość dzieci, Sprawdź Andriejewny – bardzo nie w porę. Władyka zamachał ręką na swoją córę duchową: idź sobie, nie przeszkadzaj – i drzwi się zamknęły. Ale chwila minęła, Berdyczowski nie wdał się we wspomnienia – zagapił się na karalucha, który powoli pełzł po nocnym stoliku. Mijały minuty, godziny. Zaczęło zmierzchać. Zapadł zmrok. W pokoju zrobiło się ciemno. Do drzwi nikt więcej nie stukał, nie śmiał niepokoić biskupa i jego szalonego podopiecznego. – No tak – powiedział Mitrofaniusz, ze stęknięciem wstając z krzesła. – Jakoś się zmęczyłem. Będę się układał na noc. Fizyka twojego i tak nie ma, a jak się pojawi, doktor mu inne miejsce wyznaczy. Położył się na drugim posłaniu, wyciągnął odrętwiałe członki. Berdyczowski po raz pierwszy zdradził jakieś objawy zaniepokojenia. Zapalił lampę, odwrócił się do leżącego. – Ojcu tu nie wolno – powiedział nerwowo. – To jest pomieszczenie dla umysłowo