Biurze Szeryfa, kazał jej zatrzymać wóz.

- A jego firma ma kłopoty finansowe. - Owszem. - Dlaczego pan Cahill mógłby chciec zamordowac ¿one? - Nikt tego nie powiedział - wtraciła sie Marla. - To nie Alex pochylał sie wtedy nad moim łó¿kiem - dodała ostro. Rozpoznałaby jego głos. Ale nie było go w domu, prawda? Trzeba było po niego zadzwonic. Mo¿e wyszeptał swoja grozbe, wyszedł z pokoju i... i co? Wsiadł do jaguara i pojechał na pózne spotkanie. - To nie był Alex. - Mo¿liwe. Ale czy ma¿ ma jakis powód, ¿eby pania zamordowac? Jest pani wysoko ubezpieczona na ¿ycie? Mo¿e ma¿ ma kochanke? Albo sadzi, ¿e pani ma z kims romans? - spytał Paterno, spogladajac spod oka na Nicka. - Nie sadze. 345 Krzesło zaskrzypiało przerazliwie, kiedy Paterno wstał zza biurka. - Brak nam konkretnego dowodu, ¿e ktos próbuje pozbawic pania ¿ycia. To, co tu mamy, to za mało, ¿eby zapewnic pani policyjna ochrone. http://www.meble-na-wymiar.biz.pl/media/ naprawde chodziło Cherise. Nie, nie kupi tej bajeczki o siedzeniu przy łó¿ku Marli i czytaniu jej na głos Biblii. Mowy nie ma. Wyciagnał z kieszeni portfel i znalazł w nim sfatygowana wizytówke, jedna z tych, których u¿ywał w czasie, gdy odgrywał Pana Boga w wiekszych i mniejszych korporacjach. Odwrócił ja i przeczytał kilka numerów naskrobanych niestarannie na odwrocie. Miał nadzieje, ¿e Walt nie zmienił miejsca zamieszkania, ¿e nadal jest w Seattle. Siegnał po telefon . wystukał numer. Po trzecim sygnale w słuchawce odezwał sie schrypniety głos. 154 - Walt Haaga, słucham. - Walt? Mówi Nick. Nick Cahill

- Dla mnie to bez różnicy. - Lydia wzięła się do polerowania mahoniowego stołu z taką energią, jakby od tego zależało jej życie. Na jej czoło wystąpiły krople potu, a widoczna spod mankietu krótkiego rękawa skóra lekko się fałdowała. - Sędzia nie chce mi nic powiedzieć. - Shelby była tak sfrustrowana, że miała ochotę potrząsnąć gosposią, ale kiedy zobaczyła ból w ciemnych oczach Lydii, a może raczej strach, i pogłębiający bruzdy na twarzy smutek, szepnęła tylko: Sprawdź powinien cie ubezpieczac. 336 - A ty zgłosiłes sie na ochotnika? Nick nawet sie nie usmiechnał. Wyciagnał kluczyk ze stacyjki. - A masz innego kandydata? - Wolałabym myslec, ¿e sama umiem o siebie zadbac. - Ty nie pamietasz nawet, kim jestes. - Przysunał sie do niej tak blisko, ¿e prawie zetkneli sie czubkami nosów. Marla poczuła zapach pi¿ma i skóry. Nick pogłaskał jej dłon. - Czy znajac nasza historie, nie sadzisz, ¿e jestem ostatnia osoba, która pragnełaby zostac twoim osobistym ochroniarzem? - Jego oczy były mroczne, jakby odbijała sie w nich