Clayton

i ciepłym dotyku, przez co jego grubiaństwo tym bardziej ją razi. - Jak mąż zareagował na twoją menażerię? - Nie protestował. Chyba go rozbawiła. - To już coś, nie uważasz? Mężczyzna, który potrafi zaakceptować Henriettę i Mungo Parka, nie może być taki zły. - Właściwie jeszcze nie przedstawiłam mu Mungo. - Więc to będzie decydujący sprawdzian. - Masz rację. Tylko nie rozumiem, dlaczego Sinclair jest taki denerwujący. - Cóż... - I nie mów, że powinnam sama zadać sobie to pytanie. Przyjaciółka się roześmiała. - Powiem ci tylko to, że nie jesteś tchórzem. - I powinnam wytrwać dłużej niż jeden dzień, nim machnę ręką na nasze małżeństwo? - Właśnie. - Dam ci znać. http://www.meble-designo.com.pl/media/ – To dobrze – stwierdził Sebastian bez szczególnego zaangażowania. – Idźcie teraz do stodoły obejrzeć sobie konie, a ja porozmawiam z waszą matką. Psy pójdą z wami. – Chodź, J.T. – westchnęła Madison, dla odmiany wcielając się w rolę opiekuńczej starszej siostry. – W stodole nie może być o wiele gorzej niż tutaj. Gdy dzieci sobie poszły, Sebastian odchrząknął znacząco. – Ta mała ma niewyparzoną buzię. – Och, obydwoje są fantastyczni – uśmiechnęła się Lucy. Sebastian w milczeniu zatrzymał na niej wzrok. Cisza dźwięczała w uszach. Żadnej klimatyzacji, żadnych samochodów, nie było słychać nawet śpiewu ptaków. – Plato powiedział, że jesteś na urlopie dziekańskim.

– W tych okolicznościach możesz się nie krępować. A ty co chcesz zrobić? Jeśli Mowery’emu chodzi o zemstę, to sam pakujesz mu się w łapy. Nawet nie jesteś uzbrojony. On jednak już zagłębił się w las. Lucy patrzyła, jak zniknął za wielkim głazem, a potem szybko wróciła na ścieżkę, po drodze nerwowo wystukując numer policji. W końcu udało jej się Sprawdź czy też o oszustwa komputerowe. Środki bezpieczeństwa w bazie nie rzucały się w oczy, ale gdy Lucy dojechała do końca drogi, przed jej samochodem pojawił się swobodnie ubrany mężczyzna. – Pani Swift. Jestem Jim Charger. Zajmę się pani samochodem. Pan Rabedeneira oczekuje pani. Lucy uśmiechnęła się blado. – Plato Rabedeneira? – Tak, proszę pani – potwierdził Jim Charger bez uśmiechu. Skąd Plato się tu wziął? I dlaczego jej oczekiwał? Lucy odpędziła od siebie niepokój. – Dzieci mogą zostać ze mną albo pójść z panią, jak pani woli. – Pójdą ze mną – zadecydowała.