ciszy, która zdarza się tylko po północy. Dopiero po godzinie poszła do łóżka.

na swoją córkę, pragnąć, żeby pozostała silna, żeby nic jej się nie stało. Ufaj mi. Ufaj mi. Ufaj mi. - Mogę! - Nie możesz. Beze mnie twoje życie nie ma żadnego celu. Kiedy ja zniknę, kim ty będziesz, Andrews? Co będziesz robił? O czym będziesz marzył po nocach? Nienawidzisz mnie, ale bardziej mnie potrzebujesz. Beze mnie ta gra się skończy. Andrews poczerwieniał na twarzy. Rozglądał się na boki. Wzbierała w nim wściekłość. Lada chwila mógł nastąpić wybuch. Racjonalne działanie mogło się przekształcić w jakąś szaloną reakcję. I tego potrzebował Quincy. Żeby Andrews ostatecznie przestał nad sobą panować. Żeby uwolnił się wreszcie potwór, który jest w nim zamknięty. Andrews położył palec na cynglu. Quincy patrzył na Kimberly. Usiłował powiedzieć jej, jak bardzo ją kocha. Usiłował też przeprosić ją za to, co za chwilę będzie musiała zobaczyć. Rainie. Kimberly. Rainie. Niech Bóg da siłę im obu. Kątem oka spostrzegł kolejny ruch. - Kimberly - mruknął Quincy. - Pieprzyć balet. W tym momencie osunęła się ciężko w rękach napastnika. Andrews zawył ze zdziwienia i pociągnął za spust, ale z powodu nagłego ruchu stracił http://www.max-creative.pl Quincy niemal biegł korytarzem do wyjścia. Gdy tylko znalazł się na parkingu, wyjął telefon komórkowy. Najpierw zadzwonił do kolegi z laboratorium kryminalistycznego. Dzień wcześniej posłał mu koszulkę pocisku. – Sprawdzałeś w DRUGFIRE? – Jezu, Quincy, ciebie też miło słyszeć. – Nie mam czasu, Kenny. Czego się dowiedziałeś? – Gdybyś raczył sprawdzić pocztę głosową, to byś wiedział, że spędziłem nad tym całą pieprzoną noc. Ślady takie same jak w przypadku dwóch innych strzelanin, Quince. Szkolnych strzelanin. Oba dochodzenia dawno zamknięto, a dzieciaki siedzą w pudle. Więc jeśli te zbrodnie się powtarzają... Zwijaj się do Quantico, Quincy. Jesteś tu potrzebny. – Jadę do Oregonu. Jak najszybciej przefaksuj wszystkie dane na numer w Bakersville. – Odbiło ci? Użyto tej samej broni do trzech różnych szkolnych strzelanin w trzech różnych miejscach na przestrzeni dziesięciu lat. Co według ciebie może stać się teraz?

wtedy, gdy zabójcy sobie odpuszczali. Elizabeth wolała zadbać o dzieci. W tych czasach często to sobie mówiła. Wolała zadbać o dzieci. Nawet gdy zgodziła się na odłączenie aparatury? W wieku czterdziestu siedmiu lat Elizabeth Ann Quincy nadal była piękną kobietą. Kulturalną, doświadczoną i samotną. Sprawdź Trochę rozmawiali. Dużo rozmawiali. Boże, jak dobrze go znów widzieć. - Jak idzie twój interes? - spytał Quincy w połowie deseru, kiedy wyczerpali wszystkie mało istotne tematy. - Dobrze. Niedawno dostałam licencję. Numer 521 - to ja. - Prowadzisz prywatne śledztwa? - Czasami. Mam kontakt z paroma obrońcami. To oni namówili mnie do zrobienia licencji. Teraz mogę częściej dla nich pracować: sprawdzam świadków, robię rekonstrukcje miejsc zbrodni, analizuję raporty policyjne. Sporo czasu spędzam przy biurku, ale to lepsze niż sprawy o zdradę małżeńską. - To brzmi ciekawie. - Jest raczej nudno! - zaśmiała się Rainie. - Godzinami tkwię podłączona do Sądowej Sieci Informacyjnej stanu Oregon. Pewnego ekscytującego dnia być może uzyskam dostęp do bazy policyjnej i będę mogła sprawdzać