podeszła do frontowych drzwi i otworzyła je. Przez siatkę Shelby zobaczyła prostacką, rozwścieczoną gębę mężczyzny,

inaczej, Marla, musisz sie tego dowiedziec. A Alex na pewno ci w tym nie pomo¿e. Nikt ci w tym nie pomo¿e. Wje¿d¿ali na wzgórze. Kierunkowskazy migały w oknach samochodu. Stanyan, Parnassus, Willard... słowa te wydawały jej sie znajome, ale nie były. Nazwy ulic, które bedzie musiała poznac. Mimo ¿e Lars był zawsze do jej dyspozycji, Marla nie 251 ujeła go w swoich planach. Musi byc niezale¿na. Wolna. Musi polegac na sobie. Jej oddech osiadł na szybie biała mgiełka. Zbli¿yła twarz do okna, przypatrujac sie mijanym sklepom. Małe warzywniaki, kwiaciarnie, restauracje i budynki mieszkalne ciagneły sie wzdłu¿ ulic. Dotarli do domu. Bramy otworzyły sie za nacisnieciem guzika i Alex wjechał na teren posiadłosci. Marla patrzyła na dom stojacy wysoko na wzgórzu, na stromy dach. oswietlone okna w wykuszach i dumnie wznoszace sie kominy Dom, pomyslała, ale w głebi serca nie mogła w to uwierzyc. Ciagle jeszcze czuła sie tu obco. Nick bebnił palcami po kierownicy swojej furgonetki. http://www.landb.pl/media/ domu jak w luksusowej, złotej klatce. Potrzebowała teraz wiecej wolnosci, wiecej czasu, by dowiedziec sie, kim naprawde jest. Ochroniarz obserwujacy ka¿dy jej krok, tylko utrudniałby to zadanie. - Nie mam zamiaru reszty ¿ycia spedzic w strachu. Po prostu bede bardziej ostro¿na. Napotkała błyszczace oczy Nicka, ale odwróciła wzrok, bojac sie, ¿e ktos mógłby wyczytac w jej spojrzeniu zakazane uczucie, z którym coraz trudniej było jej walczyc. Zakochała sie w me¿czyznie, który był bratem jej me¿a, w me¿czyznie, którego nie mogła miec. - Poza tym potrzebuje nowego dowodu osobistego, kart kredytowych i ksia¿eczki czekowej. Chciałam dzisiaj odwiedzic Rory'ego, ale pielegniarka nie wpusciła mnie,

sciany oklejono ładna tapeta w jasnym kolorze, a za oknem rozciagał sie piekny widok na zatoke i le¿ace po drugiej stronie Sausalito. Mimo to jednak panowała tu atmosfera własciwa instytucjom publicznym. Było goraco, duszno, a człowiek w łó¿ku był bliski smierci. Marla dotkneła le¿acej na kołdrze koscistej, pomarszczonej Sprawdź nazwiskiem -zasugerowała Marla, rozpaczliwie usiłujac przypomniec sobie cokolwiek, co dotyczyłoby Pam Delacroix albo jej córki. - W takim wypadku musiałaby je pani znac, ale nawet gdyby sie okazało, ¿e istotnie jest nasza studentka, nie mogłabym udzielic takiej informacji. Byłoby to niezgodne z naszymi zasadami. Rozmowa prowadziła donikad, w koncu Marla po¿egnała sie i odło¿yła słuchawke. Znowu pudło. Rzuciła okiem na swój nadgarstek, chcac sprawdzic, która godzina, ale nie miała na rece zegarka. Wydało jej sie to dziwne. Była pewna, ¿e zawsze nosiła zegarek... och, na litosc boska, w tej kasetce z bi¿uteria 288