Przeszedł przez ulicę w niedozwolonym miejscu. Poczuł słony zapach oceanu i zaraz przypomniała mu się nocna kąpiel w Santa Monica z poprzedniego wieczoru, kiedy stracił z oczu Jennifer. Po raz kolejny. Wejście do galerii sprzedającej sztukę współczesną ocieniała wielka markiza. Lokal, jak się wydawało, był pusty. Pokonał schody prowadzące na antresolę, gdzie wystawiano dzieła lokalnych artystów – obrazy, mozaiki, gobeliny. Fortuna Esperanzo stała na drabinie w rogu i poprawiała reflektor skierowany na wielkie, nieoprawione płótno. Czarne śmiałe smugi na pomarańczowoczerwonym tle. Obraz nazywał się po prostu Wściekłość. – Niezły – stwierdził Bentz ironicznie. Zaskoczona Fortuna upuściła żarówkę, która rozprysła się na kawałki. – Cholera! – Gniewnie spoglądała na niego z drabiny, mierzyła go spojrzeniem ciemnych oczu spod perfekcyjnie wydepilowanych, cienkich brwi. Różowe usta skrzywiły się z niesmakiem. – Wiesz, Bentz, myślałam, że pojąłeś aluzję, kiedy do ciebie nie oddzwoniłam. – Powoli zeszła z drabiny, stanęła na podłodze, uważnie omijając odłamki żarówki. – Czego chcesz, do cholery? – Porozmawiać. – Ach, tak. – Przewiercała go spojrzeniem pełnym niedowierzania. Była szczupła, żeby nie powiedzieć chuda, beżowa spódniczka i sweter niemal zwisały z kościstej sylwetki. – Naprawdę myślisz, że uwierzę, iż po dwunastu latach wpadasz na taką sobie zwykłą http://www.korekcja-wzroku.com.pl/media/ niej była flirciara. Ekstrawertyczka. Wariatka. Ale za nic nie mogła sobie przypomnieć Jennifer refleksyjnej. – Nigdy nie przyszło mi do głowy, że mogłaby się targnąć na własne życie, nie celowo. Moim zdaniem nie była do tego zdolna. Była zdolna do wielu rzeczy, by zwrócić na siebie uwagę, naprawdę wielu, ale nigdy nie dążyła do samozagłady. – Ugryzła się w język, westchnęła. – Chyba że za samozagładę uznasz romans. – Spojrzała mu w oczy, ale nie widziała, czy choćby mrugnął okiem za szkłami okularów. – James z pewnością był jej piętą achillesową. – Uciekła wzrokiem do wody basenu, czystej, turkusowej. – Posłuchaj, minęło sporo czasu i naprawdę nie wiem, co wtedy chodziło jej po głowie. Po prostu wątpię, żeby to było samobójstwo. Bentz zadał jeszcze kilka pytań na temat ich przyjaźni, a potem, gdy Shana zerknęła na zegarek, uderzył z grubej rury: – Myślisz, że mogła sfingować własną śmierć? – Co? – Zaszokował ją. – Chyba żartujesz. – Ale widziała, że tak nie jest, miał śmiertelnie
– Na pewno tak. Corrine. Słyszałaś? O1ivia przecząco pokręciła głową. Więc to jest Corrine O’Donnell. Oczywiście, że o niej słyszała, ale nie sprawi wariatce tej satysfakcji. Łódź zatrzeszczała niebezpiecznie. – Corrine. Pracowaliśmy razem. I spotykaliśmy się. Jezu, sypialiśmy ze sobą i... kochał mnie. My... Spotykaliśmy się i dwa razy niemal ze sobą zamieszkaliśmy, ale wtedy... wtedy mnie zostawił. Dwa razy. Oba dla Jennifer... – Urwała. – Oni zawsze odchodzą, wiesz? Sprawdź Może prowokacja sprawiła, że w jego mózgu otworzyła się jakaś klapka? Nie chciał się przyznać sam przed sobą, że już nie wie, co jest rzeczywistością, a co wyobrażeniem. – Nie widziała tego? – Olivia wskazała fotografie. – Nie. O1ivia odetchnęła powoli i jeszcze raz dokładnie przyjrzała się zdjęciom i aktowi zgonu. Zmarszczyła brwi, na jej czole pojawiły się drobne zmarszczki, wykrzywiła usta w grymasie obrzydzenia: – To makabryczne. – Trudno się z tobą nie zgodzić. – Domyślasz się, kto ci je przysłał? – Zebrała zdjęcia i arkusz papieru, pokręciła głową i zwróciła je Bentzowi. – Nie. Montoya dał oryginały do sprawdzenia. Odciski palców, DNA, obróbka komputerowa zdjęć – wszystka, co się da, łącznie z ustaleniem, jakiego rodzaju tuszem