tu noce. Usiadła przy sosnowym stole i wyjrzała na podwórze, zastanawiając się, jak wiele samotnych wieczorów spędziła na tym krześle Daisy. Filiżanka herbaty, cichy dom. Wdowa Daisy. Wdowa Swift. Zapadał już zmierzch. Lucy wręcz fizycznie odczuwała pogłębiającą się ciszę i wrażenie samotności. Czasami w takie wieczory nastawiała telewizor lub radio, czasami włączała laptop i pisała e-maile albo dzwoniła do kogoś ze znajomych. Ale dzisiaj musiała się spakować. Zaparzyła rumiankową herbatę i z kubkiem w ręku poszła zamknąć drzwi wejściowe. Na starych drewnianych podłogach kładły się cienie. Archaiczne zamki nie stanowiły żadnej przeszkody dla ewentualnego włamywacza. Od strony jadalni rozległ się jakiś dźwięk. Lucy poszła w tę stronę. Jadalnia wyglądała dokładnie tak samo jak za czasów Daisy. Lucy nie zmieniła tu żadnego szczegółu. Staroświecki pstryczek na ścianie zapalał lampę z mlecznego szkła, oświetlającą spłowiały, http://www.konstrukcjestalowe.edu.pl życia, niech tak będzie. - Tym razem nie próbował jej zatrzymać. - Tylko nie oczekuj, że ja włączę cię do swojego. Dobranoc panom. - Milady. Sinclair obserwował, jak żona idzie do swojej sypialni. Drgnął, kiedy rozległ się trzask zamka. Cóż, jeśli samotna noc ma być ceną za bezpieczeństwo Victorii, chętnie ją zapłaci. - Sądziłem, że zależy ci na jej pomocy - odezwał się Roman. - Owszem, ale nie chciałem, żeby poznała prawdę. - Trochę za późno na żale. Sin opadł na fotel, który zwolniła żona.
– Żebyś go powstrzymał. – Nie, senatorze – powiedział Sebastian. – Pan chce, żebym go zabił. Rozłączył się, nie czekając na odpowiedź. Uznał, że senator potrzebuje jeszcze trochę czasu, by dokładniej przemyśleć swoją sytuację. Sprawdź Zostawiła chłopców przy robakach i wróciła na werandę. Madison przyniosła płócienne serwetki i talerz z herbatnikami. – Czuję się jak Ania z Zielonego Wzgórza – oświadczyła, marszcząc nos. – Mamo, ja naprawdę nie chcę jechać do tego Wyomingu! Dlaczego nie mogę zostać w domu? To tylko jeden weekend! Rob i Patti mieliby na mnie oko. Mogę też zaprosić jakąś koleżankę na noc! Lucy nalała sobie lemoniady i usiadła na wiklinowej kanapie. – Zdawało mi się, że bardzo chcesz wyjechać z Vermontu – zauważyła. – Ale nie do Wyomingu. Tam są tylko góry i drzewa, jak tutaj! – Większe góry i inne drzewa. A w Jacksonie są dobre sklepy. Na twarzy Madison pojawiła się nadzieja.